Bydgoszcz zakazuje sprzedaży dopalaczy
Zakaz wprowadzania do obrotu w Bydgoszczy tzw. dopalaczy uchwaliła w rada miasta.
2010-09-29, 12:00
Zakaz wprowadzania do obrotu w Bydgoszczy tzw. dopalaczy uchwaliła w rada miasta. Inicjatorem uchwały był prezydent Konstanty Dombrowicz. Zakaz wprowadzono w reakcji na zatrucie się takimi środkami dwóch bydgoskich gimnazjalistów.
Jako cel wprowadzenia zakazu radni wskazali "ochronę życia i zdrowia obywateli oraz zapewnienie porządku, spokoju i bezpieczeństwa publicznego".
Dopalacze w uchwale zdefiniowano jako "substancje pochodzenia naturalnego lub syntetycznego działające na organizm człowieka w sposób wywołujący zaburzenia w funkcjonowaniu organizmu i postrzeganiu rzeczywistości", a za obrót uznano "nieodpłatne lub odpłatne udostępnianie osobom trzecim".
"Działania nękające"
Radni wskazali, że naruszenie zakazu będzie podlegać karze grzywny w trybie i na zasadach określonych w Kodeksie wykroczeń. Uchwała ma wejść w życie 14 dni po opublikowaniu w Dzienniku Urzędowym Województwa Kujawsko-Pomorskiego.
Zgodność z prawem uchwały musi jeszcze ocenić wojewoda kujawsko-pomorski w ciągu 30 dni od jej otrzymania. Wojewoda Rafał Bruski (PO) podobnie jak Dombrowicz (niezależny) w wyborach będzie ubiegał się o fotel prezydenta miasta.
Za przyjęciem uchwały głosowało 17 radnych, przeciw - trzech, a jeden wstrzymał się.
Od wtorku prezydent miasta zarządził "działania nękające" sprzedawców i klientów sklepów z dopalaczami. Przed sklepami dyżurują strażnicy miejscy, którzy mają legitymować młode osoby wchodzące i wychodzące ze sklepów, a także rejestrować kamerą klientów. Prezydent nakazał także komunalnej spółce administrującej miejskimi budynkami natychmiastowe wypowiedzenie umów najmu firmom handlującym takimi środkami.
REKLAMA
Zatrucie gimnazjalistów
O dwóch zamroczonych i leżących na chodniku przy głównej ulicy Bydgoszczy gimnazjalistach powiadomiła w poniedziałek policję przechodząca w pobliżu kobieta. Chłopcy w wieku 12 i 13 lat zostali przewiezieni do szpitala, gdzie stwierdzono u nich ostre zatrucie nieznanymi substancjami.
Gimnazjaliści mieli przy sobie susz roślinny i puste opakowanie po tzw. dopalaczu. Dzięki szybkiej pomocy medycznej ich stan poprawia się i w najbliższych dniach zostaną wypisani do domów. Jak jednak podkreślają lekarze, przypadków zatruć dopalaczami jest w Bydgoszczy coraz więcej - tylko we wrześniu szpital udzielił pomocy kilkunastu dzieciom.
Tylko w środę policja poinformowała o zatruciu tego typu środkami pięciu białostockich licealistów, dwóch uczniów zespołu szkół technicznych z Tarnowskich Gór (Śląskie) i dwóch nastolatków z Mielca (Podkarpackie).
Nie ma jednak dokładnej statystki zatruć dopalaczami, w szpitalach kwalifikowane są one jako tzw. inne zatrucia. Jednak, jak podkreślają lekarze, takich przypadków jest wiele. Leczenie zatrutych dopalaczami stwarza poważne problemy, gdyż lekarze nie znają składu specyfików.
REKLAMA
Dopalacze to substancje psychoaktywne, które mogą działać podobnie do narkotyków, można je legalne kupić w Polsce. Są sprzedawane m.in. jako przedmioty kolekcjonerskie lub nawozy do roślin.
Nowy projekt ustawy
W 2009 r. Sejm znowelizował ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii, uniemożliwiając handel 17 substancjami szkodliwymi dla zdrowia, m.in. benzylopierazyną (10 proc. siły działania amfetaminy), która wchodziła w skład dopalaczy. Pod koniec sierpnia tego roku weszła ustawa zakazująca dopalaczami zawierającymi m.in. mefedron (syntetyczna substancja o działaniu epatogennym). Jednak na rynku wciąż pojawiają się nowe specyfiki.
Ministerstwo Zdrowia przygotowało kolejny projekt nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, która ma ograniczyć handel dopalaczami i wprowadzić zakaz reklamowania środków spożywczych poprzez sugerowanie, że mają właściwości środków psychotropowych lub odurzających. Projekt półtora tygodnia temu został przekazany do konsultacji społecznych.
Nowe przepisy pozwolą wycofać z rynku na okres od 12 do 18 miesięcy dopalacze zawierające podejrzane substancje psychoaktywne. W tym czasie zostaną przeprowadzone szczegółowe badania dotyczące ich szkodliwości dla zdrowia.
REKLAMA
to
REKLAMA