Ekspert: Biden będzie przypominał o prawach człowieka, to oznacza dalsze spory z Chinami

2021-01-20, 16:30

Ekspert: Biden będzie przypominał o prawach człowieka, to oznacza dalsze spory z Chinami
Joe Biden. Foto: KEVIN LAMARQUE

- Administracja Bidena utrzyma twarde podejście USA do ChRL. Można spodziewać się jednak więcej dialogu i pragmatyzmu w relacjach dwustronnych niż za kadencji Trumpa oraz współpracy w sprawach globalnych - powiedział w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Damian Wnukowski, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.


Powiązany Artykuł

Azja 1200 shutt.jpg
Radziejewski: wzrost potęgi Chin rozsadza światowy ład, który daje Polsce bezpieczeństwo

Chińsko-amerykańska rywalizacja o dominację narasta i staje się centralną osią światowej polityki. Między dwoma mocarstwami trwa wojna handlowa, rywalizacja technologiczna, padają wzajemne oskarżenia ws. pandemii koronawirusa. Stosunki z Chinami za czasów prezydentury Donalda Trumpa były najważniejszym tematem w polityce zagranicznej w Stanach Zjednoczonych. Jak będzie za kadencji Joe Bidena?

Damian Nejman, PolskieRadio24.pl: Czego się Pan spodziewa w polityce zagranicznej USA po zmianie na fotelu prezydenckim, oczywiście w kontekście rywalizacji z Chinami? 

Damian Wnukowski: Spodziewam się, że zmiany będą dotyczyły bardziej formy niż treści polityki USA wobec ChRL. Rywalizacja z rosnącymi w siłę Chinami ma kluczowe znaczenie dla pozycji Stanów Zjednoczonych na świecie. Dlatego też administracja Bidena utrzyma twarde podejście USA do Państwa Środka. Dotyczy to m.in. dziedziny bezpieczeństwa, np. działań Chin na Morzu Południowochińskim czy ograniczania dostępu do amerykańskich technologii dla chińskich przedsiębiorstw. Taka polityka będzie miała, co rzadkie, dwupartyjne poparcie w Kongresie. Administracja Bidena będzie kładła nacisk na przestrzeganie prawa międzynarodowego i praw człowieka, co oznacza dalsze napięcia z ChRL w kwestii sytuacji w Sinkiangu, Tybecie czy Hongkongu.

Można spodziewać się jednak więcej dialogu i pragmatyzmu w relacjach dwustronnych niż za kadencji Trumpa oraz współpracy w sprawach globalnych, np. zmian klimatu, pandemii czy reform organizacji międzynarodowych. W dziedzinie handlu zapewne zostanie utrzymane stanowcze podejście USA, jednak możliwe są pewne modyfikacje. Biden chce zwalczać nieuczciwe praktyki handlowe ChRL, np. subsydiowanie chińskich firm. Jednak w czasie kampanii wyborczej krytykował trwającą od 2018 r. wojnę handlową z Chinami jako szkodzącą amerykańskim firmom i konsumentom. Mimo to zapowiedział utrzymanie w mocy na początku swojej kadencji tzw. umowy pierwszej fazy, która pozostawia cła nałożone na ChRL. Możliwe, że w dłuższej perspektywie, administracja Bidena obniży część z tych ceł, które najbardziej dotykają amerykańskie firmy i społeczeństwo.

A jak komunistyczne władze - a przede wszystkim Xi Jinping - patrzą na zmiany w Waszyngtonie? Biden to lepszy prezydent USA dla Chin niż Trump?

Władze ChRL uznają, że rywalizacja z USA ma charakter stały, a tym samym także za kadencji Bidena utrzymają się napięcia. Mimo to Chiny prezentują gotowość do współpracy z nową amerykańską administracją. Liczą, że skorzystają na możliwej chęci prezydenta elekta, aby na początku kadencji zaprezentować bardziej koncyliacyjne niż poprzednik podejście do ChRL. Nie oznacza to jednak ustępstw ze strony Chin w kluczowych dla nich kwestiach, np. Hongkongu. Stosunki z USA będą zapewne bardziej przewidywalne niż w ciągu ostatnich 4 lat, ale polityka administracji Bidena może być większym wyzwaniem dla Państwa Środka niż prezydentura Trumpa. Powodem jest prawdopodobna poprawa relacji USA z sojusznikami i zwiększenie koordynacji ich działań.

Powiązany Artykuł

China 1200 pap.jpg
"Orwellowski system". Jak działa totalna inwigilacja w Chinach?

Biden wielokrotnie krytykował Trumpa za jednostronne podejście do Chin i zaznaczył, m.in. na łamach Foreign Affairs, że istotnym elementem jego polityki będzie poprawa stosunków z sojusznikami, aby bardziej zaangażować ich w rywalizację z ChRL. Do tego mamy współpracę w formacie QUAD (Stany Zjednoczone, Japonia, Indie, Australia) oraz wspieranie Tajwanu. Czy jednak nadzieje Bidena na powstrzymanie Chin wraz z azjatyckimi i europejskimi sojusznikami nie okażą się płonne w kontekście podpisania listopadowej umowy o utworzeniu Regionalnego Kompleksowego Partnerstwa Gospodarczego (RCEP), czyli de facto największej w historii umowy o wolnym handlu, która ma reprezentować jedną trzecią światowego PKB i populacji?

Podpisanie RCEP pokazało, że pomimo dążeń USA do izolacji Chin, państwa Azji Wschodniej oraz Południowo-Wschodniej chcą współpracować z ChRL i czerpać zyski z większej integracji regionu (z umowy wycofały się jednak Indie, obawiając się m.in. znacznego zwiększenia importu z ChRL). Co istotne, do RCEP należą bliscy sojusznicy Stanów Zjednoczonych, w tym Japonia, Korea Płd. czy Australia. Podejście Bidena do Chin, łączące rywalizację ze współpracą, powinno dać jednak państwom regionu Indo-Pacyfiku większe pole manewru i możliwość rozwijania relacji z oboma mocarstwami. Byłaby to odpowiedź na ich obawy, że będą zmuszane do wyboru pomiędzy współpracą z USA a Chinami, jak nalegała na to administracja Trumpa.

W interesie USA jest tworzenie pozytywnej oferty współpracy dwustronnej i wielostronnej w regionie, np. w dziedzinie infrastruktury czy pomocy rozwojowej, która stanowiłaby przeciwwagę dla zaangażowania Chin. Aby zwiększyć obecność gospodarczą, ale też polityczną USA w Azji i w basenie Pacyfiku, USA mogą rozważyć ponowne przyłączenie się do umowy handlowej CPTPP. Były jej częścią (wtedy jako TPP) za administracji Obamy, w której Biden był wiceprezydentem. Wystąpiły jednak z porozumienia na początku kadencji Trumpa. W krótkiej perspektywie przystąpienie do CPTPP jest jednak mało prawdopodobne z powodu m.in. nastrojów protekcjonistycznych w USA czy zapowiedzi Bidena o niepodejmowaniu negocjacji umów handlowych do czasu wzmocnienia gospodarki amerykańskiej po pandemii COVID-19.

W ostatnim czasie Chiny de facto zakończyły autonomię Hongkongu. Czy z niepokojem spogląda Pan w przyszłość na status Tajwanu? Wydaje się, że Amerykanie nie mogą dopuścić, aby Tajwan podzielił los Hongkongu, a to może stać się największym punktem zapalnym na zachodnim Pacyfiku.

Napięcia wokół Tajwanu (Republiki Chińskiej) od lat są uznawane za jeden z możliwych powodów wybuchu konfliktu w Azji Wschodniej. Tym bardziej, że ChRL nie odrzuciła perspektywy siłowego przyłączenia wyspy, uznawanej przez władze w Pekinie za zbuntowaną prowincję. USA, pomimo nieutrzymywania od lat 70. XX w. oficjalnych stosunków dyplomatycznych z Tajwanem, wspierają wyspę jako ważnego partnera w Azji Wschodniej. Za kadencji Trumpa wsparcie to było duże, zarówno polityczne (np. spotkania przedstawicieli administracji USA z władzami Republiki Chińskiej), jak i militarne, m.in. poprzez sprzedaż uzbrojenia.

Administracja Bidena będzie nadal wspierała Tajwan na różnych polach, jednak prawdopodobnie nie będzie to tak ostentacyjne jak za prezydentury Trumpa. Ponadto podkreślanie przez Bidena i jego otoczenie znaczenia wartości w polityce zagranicznej, w tym praworządności i demokracji, może wiązać się z zaznaczaniem różnic pomiędzy demokratycznym Tajwanem a autorytarną i naruszającą prawo międzynarodowe ChRL. Spodziewam się jednak, że będą rozwijane kanały komunikacji pomiędzy władzami USA i Państwa Środka, mające zapobiec przypadkowym incydentom czy też eskalacji napięć. Dotyczy to nie tylko sytuacji w Cieśninie Tajwańskiej, ale też np. na Morzu Południowochińskim.

Powiązany Artykuł

1200 (1).jpg
Geopolityczne starcie o sieć 5G. Rywalizacja supermocarstw wkracza w nową fazę

Przed Bidenem ogromnie trudny czas – nie tylko chińskie wyzwanie, ale poważne turbulencje gospodarcze w związku z lockdownami i pandemią, nowe konflikty wewnętrzne (Black Lives Matter, kwestia szturmu na Kapitol), czy uważa Pan, że te wewnętrzne kłopoty USA zepchną rywalizację z Pekinem na drugi tor, czy jednak niedopuszczenie do dalszego rozwoju Chin to sprawa życia i śmierci dla hegemonii Ameryki w świecie?

Na początku prezydentury Biden skupi się na sprawach wewnętrznych, w tym przede wszystkim opanowaniu pandemii i wzmocnieniu amerykańskiej gospodarki. Jednak z uwagi na znaczenie stosunków z ChRL, od początku jego kadencji będą prawdopodobnie podejmowane nie tylko działania reaktywne, skupiająca się na odpowiedzi (np. w formie sankcji) na ewentualne agresywne posunięcia władz w Pekinie, ale też aktywność mająca długofalowo wzmocnić pozycję Stanów Zjednoczonych wobec Chin. W ten proces mogą być też włączeni sojusznicy USA – nie tylko z regionu Indo-Pacyfiku, ale też np. Unia Europejska. Biden już zapowiedział organizację szczytu państw demokratycznych, co może zacieśnić ich współpracę, także w kontekście relacji z państwami autorytarnymi, w tym Chinami.

Normalizacja stosunków z Chinami za prezydentury Bidena jest w zasięgu? Czy jednak jesteśmy już tak daleko na kursie kolizyjnym, że nie zostało nic innego jak tylko go rozstrzygnąć?

Interesy strategiczne czy gospodarcze USA i Chin są rozbieżne, przez co ich rywalizacja będzie zapewne stałym elementem polityki międzynarodowej w najbliższych latach. Jeżeli w tym kontekście przez normalizację dwustronnych relacji rozumiemy wprowadzenie do nich większej przewidywalności działań, dialogu i elementów współpracy, gł. w sprawach globalnych, to za kadencji Bidena jest to możliwe. Daje to szansę na rozwiązywanie sporów poprzez negocjacje, także z wykorzystaniem organizacji międzynarodowych, a tym samym ograniczy możliwość wybuchu otwartego konfliktu.  

Zatem na kogo z tej wielkiej dwójki postawiłby dziś swoje juany i dolary Damian Wnukowski?

To zależy, jakie kryteria bralibyśmy pod uwagę. Chiny wkrótce zapewne wyprzedzą Stany Zjednoczone i staną się największą gospodarką świata pod względem nominalnego PKB (w kategorii PKB liczonego wg parytetu siły nabywczej są nią już od kilku lat). Tempo zmian przyśpieszy jeszcze skutki pandemii COVID-19, która w znacznie mniejszym stopniu dotknęła Chiny niż USA. ChRL pozostanie jednak państwem znacznie biedniejszym niż Stany Zjednoczone (obecnie pod względem PKB per capita Chińczycy są prawie 7 razy biedniejsi od Amerykanów). Ponadto, choć Chiny mocno przyśpieszyły w ostatnich latach rozwój potencjału militarnego, to w najbliższej przyszłości armia USA będzie nadal najsilniejsza na świecie. Chiny muszą się też zmierzyć z licznymi wyzwaniami wewnętrznymi, np. starzeniem się społeczeństwa.

Bardzo istotny dla rywalizacji USA-Chiny będzie postęp obu państw w dziedzinie technologii, w tym m.in. sztucznej inteligencji, robotyki czy nanotechnologii. Od tego będzie w dużej mierze zależał zarówno ich potencjał gospodarczy, jak i militarny, a tym samym możliwość oddziaływania na drugą stronę. Ważna będzie również zdolność tworzenia sojuszy, w czym na razie skuteczniejsze są Stany Zjednoczone. USA i Chiny muszą jednak nauczyć się żyć obok siebie, zarządzać swoimi stosunkami, starać się wspólnie stawiać czoła problemom globalnym i pokojowo rozwiązywać pojawiające się między nimi spory. Od tego w dużym stopniu zależy stabilność na świecie.

Z Damianem Wnukowskim rozmawiał Damian Nejman, PolskieRadio24.pl

Polecane

Wróć do strony głównej