Groźne zapowiedzi Donalda Trumpa. Przed wyborami mówi o Putinie i Ukrainie
Donald Trump zdecydowanie zwyciężył w prawyborach w Iowa. Ten pierwszy test przed listopadowymi wyborami prezydenckimi w USA dał wymierny dowód popularności Trumpa i każe poważnie myśleć o nim jako o kandydacie Republikanów. Czy jego powrót do władzy jest realny? Czego spodziewać się po ewentualnym lokatorze Białego Domu, który powtarza, że świetnie się dogaduje z Putinem, a kwestię Ukrainy rozwiąże w 24 godziny? Jakie znaczenie dla Polski mogą mieć te deklaracje?
2024-01-22, 10:00
Donald Trump w republikańskich prawyborach w stanie Iowa zdobył 51 proc. głosów, a sondaże ogólnokrajowe dają mu poparcie nawet na poziomie 60 proc. Drugie i trzecie miejsce w prawyborach w stanie Iowa zajęli gubernator Florydy Ron DeSantis i była ambasador USA przy ONZ Nikki Haley. Każde z nich otrzymało około jednej piątej głosów. Czwarty w wyścigu był 38-letni inwestor indyjskiego pochodzenia Vivek Ramaswamy, który zapowiedział wycofanie się z kampanii i poparł Trumpa w dalszej rywalizacji. Ramaswamy dostał niecałe 8 proc.
Wyniki opublikowane przez stanową Partię Republikańską pokazują, że Trump wygrał we wszystkich 98 z 99 hrabstw stanu, otrzymując ponad 55 tys. głosów, i stał się pierwszym kandydatem w historii prawyborów w Iowa, który zdobył ponad połowę głosów.
Spektakularne zwycięstwo
- Rzecz jest bardzo spektakularna - podkreślił w rozmowie z PolskimRadiem24.pl prof. Tomasz Żyro z Uniwersytetu Warszawskiego i wskazał, że to sygnał w prawyborach dla kolejnych stanów.
Jak zauważył, według analiz nawet w New Hampshire, mimo poparcia tamtejszego gubernatora, Nikki Haley nie ma szans, a w Karolinie Południowej symulacja przewiduje kolejne spektakularne zwycięstwo Trumpa.
REKLAMA
- Kontrkandydaci muszą przeformułować zupełnie swoją kampanię i pytanie jest, jak długo wytrzymają - finansowo i psychicznie - dodał Żyro.
W międzyczasie, na dwa dni przed prawyborami w New Hampshire, z wyścigu wycofał się DeSantis i udzielił poparcia Trumpowi.
"NEVER BACK DOWN", czyli "NIGDT NIE USTĘPUJ". Hasło wyborcze na kampanijnym autobusie Rona DeSantisa. Fot: EPA/MICHAEL REYNOLDS
Biden bez rywala
Choć to dopiero początek kampanijnego wyścigu, trudno wyobrazić sobie - zwłaszcza po rezygnacji DeSantisa - żeby w obozie Republikanów pozycja Trumpa mogła być zagrożona. Podobnie sytuacja wydaje się rozstrzygnięta u Demokratów, gdzie Joe Biden zapowiedział już walkę o reelekcję.
REKLAMA
- Bardzo rzadko w historii Stanów Zjednoczonych, przynajmniej w epoce demokratycznej, występuje jakiś kandydat przeciw urzędującemu prezydentowi - podkreślił Tomasz Żyro. - Szanse tych kandydatów są raczej nieduże. W sierpniu będzie zjazd Partii Demokratycznej, maszyna partyjna jest w dużej mierze opanowana przez zwolenników Bidena - dodał.
Wiek ma znaczenie
Jednocześnie według sondażu opublikowanego przez "The Wall Street Journal" blisko 3/4 Amerykanów uważa, że Joe Biden jest już za stary i powinien zrezygnować z walki o kolejną kadencję.
Prezydent ma już ponad 80 lat i urząd objął jako najstarszy szef państwa w historii USA. Pod koniec drugiej kadencji Biden będzie miał 86 lat. Z tego problemu zdają sobie sprawę też jego sztabowcy, którzy próbują przekuć to w atut i przekonują, że wiek oznacza doświadczenie i mądrość. Równolegle zaznaczają, że Trump jest tylko o trzy i pół roku młodszy i nikt mu wieku nie wypomina.
Te "podwójne standardy" da się pewnie wyjaśnić dużo większą dynamiką Trumpa podczas spotkań z wyborcami.
REKLAMA
Trudy kampanii
Jak przypomniał prof. Tomasz Żyro, Eisenhower był pierwszym kandydatem, który wsiadł do samolotu, żeby prowadzić kampanię wyborczą. Od tego czasu to norma, a kandydat w okresie kampanii musi przelecieć kilkaset tysięcy mil dziennie, występuje w czterech, pięciu miejscach, czasem w różnych stanach.
Ekspert zaznaczył, że łatwo wtedy o dezorientację, a wydaje się, że sprawność intelektualna prezydenta Bidena spada. Do tego będzie on występował w podwójnej roli, bo cały czas wypełnia obowiązki urzędującego prezydenta.
Amerykanista wskazał, że będzie to trudny czas i dla sztabowców Bidena, i dla jego medyków. Jeśli zaś kandydat Demokratów nie sprosta wyzwaniu, załamie się cała kampania.
Negatywne emocje
Na dziś wydaje się, że atuty w ręku trzyma Donald Trump i to on jest na fali wznoszącej, choć prof. Małgorzata Zachara-Szymańska z Uniwersytetu Jagiellońskiego uważa, że władze partii zdają sobie sprawę, iż wybór Donalda Trumpa jako nominata ogromnie zmobilizuje niezdecydowanych, a także Demokratów.
REKLAMA
- To jest kandydat, który budzi emocje, ponieważ bardzo mocno oddziałuje i dyscyplinuje swoją bazę wyborczą. On powoduje, że ludzie, którzy stoją za nim murem, maszerują jak na rozkaz do lokali wyborczych, co jest cenne. Ma jednak ogromny elektorat negatywny - zauważyła w Programie 1 Polskiego Radia.
Z drugiej strony, notowania Bidena też spadają i może on mieć problem z przekonaniem niezdecydowanych.
Obawy o Ukrainę
Czego zatem możemy się spodziewać po prezydenturze Trumpa?
Powrót Donalda Trumpa i zwycięstwo w tegorocznych wyborach prezydenckich ucieszyłyby Władimira Putina i utrudniły sytuację Ukrainy - ostrzegał w rozmowie z Polskim Radiem były szef brytyjskiej dyplomacji i były minister obrony, konserwatysta sir Malcolm Rifkind. Jego zdaniem Donald Trump chciałby porozumieć się z rosyjskim prezydentem.
REKLAMA
Dziennik "Economist" pisał z kolei, że Putin będzie przeciągał wojnę, żeby doczekać powrotu Trumpa.
Dogadywanie się z Putinem
Aby formułować takie wnioski, nie trzeba głęboko studiować dokumentów i łączyć w całość zakulisowych informacji. Trump mówi o tym publicznie, wprost i powtarza deklarację o gotowości do rozmów z Putinem.
- Rosja nigdy nie zaatakowałaby Ukrainy, gdybym był prezydentem. Putin i ja dobrze się dogadywaliśmy, dogadywaliśmy się bardzo dobrze - to dobra rzecz, nie zła rzecz - stwierdził w przemówieniu przy okazji prawyborów w Iowa.
Wcześniej powtarzał, że wojnę na Ukrainie zakończy w 24 godziny, deklarował też, że przerwie niekończący się strumień środków płynących do Ukrainy. Na antenie stacji Fox News stwierdził nawet, że "najwyżej dogada się z Rosją, by coś przejęła".
REKLAMA
- Kampania wyborcza ma swoją logikę, te teksty są skierowane do jakichś wyborców. Wymogi polityki urzędującego prezydenta a frazeologia kampanii wyborczej mogą się drastyczne rozjechać - zaznaczył prof. Tomasz Żyro.
Ameryka zakręca kurek z pieniędzmi
Wstrzymanie pomocy dla Ukrainy to jednak nie tylko zagrożenie dla Kijowa krystalizujące się na horyzoncie - to już się dzieje. Zdominowany przez Republikanów Kongres blokuje przekazanie Ukrainie wsparcia.
W Stanach Zjednoczonych trwa polityczna batalia o budżet. Izba Reprezentantów przegłosowała kolejne prowizorium budżetowe, gwarantujące finansowanie państwa do 1 marca. Nie ma w nim środków dla Ukrainy.
Biały Dom od tygodni niemal codziennie przynagla Kongres do przyjęcia pakietu wsparcia po tym, gdy wyczerpano zdecydowaną większość środków przyznanych wcześniej na ten cel.
REKLAMA
Coś za coś
Dotychczas Kongres przyjął cztery pakiety o łącznej wartości 111 mld dolarów. Nowa transza, która ma zapewnić pieniądze na kolejny rok, ma obejmować m.in. prawie 12 mld dolarów bezpośredniej pomocy finansowej i ok. 40 mld pomocy wojskowej, choć duża część tej kwoty to wydatki na uzupełnienie amerykańskiego arsenału w związku z pomocą.
Na razie dalsza pomoc pozostaje na papierze, a Republikanie - choć część z nich rozumie potrzebę wspierania Ukrainy - wykorzystują to jako kartę przetargową do załatwienia ważnych dla nich kwestii migracyjnych.
Potężne konsekwencje
- Trudno przypuszczać, że bez stałej pomocy USA Ukraina może wygrać wojnę - mówił w Polskim Radiu 24 dr Bartosz Rydliński.
Jak ocenił, wygrana Donalda Trumpa może wiązać się z potężnymi konsekwencjami dla Ukrainy i naszego regionu.
REKLAMA
- Donald Trump zapowiada niepokojące rzeczy i ma realne szanse na wygraną. Twierdzi, że jest w stanie zakończyć wojnę na Ukrainie w ciągu 24 godzin. Może tego dokonać, blokując dostawy uzbrojenia dla Ukraińców, co Republikanie już robią w Kongresie USA. W jego retoryce wybrzmiewa też niechęć wobec prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego - analizował.
"Nie ma gwarancji sukcesu z nami, ale upadek jest pewny bez nas" - stacja CNN cytowała słowa wysoko postawionego amerykańskiego oficera.
Kluczowa amunicja
Joshua Keating na łamach vox.com zwracał uwagę, że choć w głównym nurcie dyskusja skupia się na możliwości i terminie dostarczenia Ukrainie nowoczesnych systemów, czołgów Abrams, samolotów F-16 czy rakiet ATACMS, to krytyczne są dostawy amunicji artyleryjskiej. Każdego dnia ukraińskie wojsko zużywa jej kilka tysięcy sztuk i narzeka na braki w zaopatrzeniu. Równie istotna jest amunicja do systemów obrony powietrznej.
Jak wskazał, zatrzymanie finansowania przez Waszyngton nie będzie odczuwalne na Ukrainie z dnia na dzień. Między ogłoszeniem wsparcia a faktycznym dostarczeniem uzbrojenia na front mija nawet kilka miesięcy. Wciąż realizowane są wcześniejsze umowy.
REKLAMA
Dłuższa zwłoka spowoduje jednak przerwę w łańcuchu dostaw, a nawet do utrzymania terytorium potrzeba ogromnych zasobów militarnych. Co dopiero mówić o ofensywie na rosyjskie pozycje.
Rosyjski marsz na zachód
Gdyby ziścił się czarny scenariusz i Ukraina upadła lub została zmuszona do poważnych ustępstw na korzyść Moskwy, byłby to - jak ostrzegają politycy zarówno w Polsce, jak i za granicą - początek jeszcze większych kłopotów. Powszechne jest bowiem przeświadczenie, że Putin, rozzuchwalony swoim ukraińskim sukcesem i zarazem klęską wspierającej Kijów Europy, prędzej czy później ruszy dalej na zachód.
Minister obrony Niemiec Boris Pistorius ocenił, że atak Rosji na kraj NATO jest możliwy w perspektywie pięciu-ośmiu lat.
REKLAMA
- Jeżeli Putin zdobędzie Ukrainę, nie zatrzyma się na niej - mówił na początku grudnia Joe Biden.
Zaznaczył, że zdobycie Ukrainy doprowadzi do ustawienia się Rosji w pozycji do potencjalnego ataku na sojuszników USA, a taki scenariusz oznacza "amerykańskich żołnierzy walczących z rosyjskimi żołnierzami", bo Waszyngton będzie sojuszników bronił.
Biznesowy blef
Albo nie będzie. Politico ujawniło, że w 2020 roku Donald Trump miał powiedzieć Ursuli von der Leyen, że "USA nigdy nie przyjdzie z pomocą Europie w razie ataku, a NATO jest »martwe«".
Tomasz Smura, amerykanista z Fundacji Pułaskiego, na antenie Polskiego Radia 24 sugerował, żeby nie przykładać do tych słów zbyt dużej wagi.
REKLAMA
- Donald Trump słynny jest z tego, że lubi grać wysoko i blefować. Takie przyzwyczajenie trochę z biznesu, które nie pasuje do polityki zagranicznej - wskazał.
Jego zdaniem nie przypadkiem wypowiedź ta wypłynęła przed wyborami prezydenckimi w USA, a w czasie, gdy padła, była prawdopodobnie elementem nacisku na sojuszników.
Stabilizacja emocji
- Donald Trump często używa presji na Europę, a finalnie podpisuje decyzje np. o wzmocnieniu obecności - zaznaczył Jacek Raubo, szef działu analiz serwisu Defence24.
Jak ocenił, kluczowe w przypadku zwycięstwa Donalda Trumpa będzie, jak ustalona zostanie jego relacja z administracją, kto zostanie sekretarzem obrony, sekretarzem stanu.
REKLAMA
- W trakcie pierwszej kadencji umiarkowane skrzydło republikańskie miało wpływ na nominacje. Większość z nich to byli profesjonaliści stabilizujący prezydenta, Mike Pence był stabilizatorem emocji Donalda Trumpa - powiedział Raubo portalowi PolskieRadio24.pl.
Ekspert podkreślił, że Trump w kampanii zawsze jest bardzo radykalny i na tym zbudował swoją markę.
- Te wszystkie zapowiedzi o zakończeniu wojny w ciągu krótkiego okresu czasu to wpisanie się w kampanijny wymiar i odbiorcę, który nie chce słuchać o skomplikowanych meandrach polityki zagranicznej - wyjaśnił.
Element ożywczy
Przyznał też, że Ukraina dziś na pewno odczuwa brak możliwości otrzymywania dużych pakietów pomocowych, jak to było na początku.
REKLAMA
- Z Europy płyną sygnały, że nawet gdyby doszło do tąpnięcia czy załamania pomocy amerykańskiej, to my jesteśmy już na tyle odpowiedzialnym kontynentem, że widzimy potrzebę większej mobilizacji po naszej stronie - dodał ekspert.
Jak wskazał, rozmowa o zagrożeniach ze strony Donalda Trumpa, wyzwaniach, które rodzi jego polityka, mobilizuje nas do innego podejścia do pomocy wojskowej i jej skali i można nawet ją uznać za "element ożywczy".
Strategiczna refleksja
- Europę - patrząc na potencjał ekonomiczny i gospodarczy naszego kontynentu - stać na to, aby pomagała Ukrainie w takiej ilości, która gwarantuje Ukrainie obronę jej suwerenności przed Rosją - stwierdził Jacek Raubo.
Zaznaczył, że "mamy 12 miesięcy po stronie państw europejskich do zmiany naszego jakościowego i ilościowego podejścia do pomocy Ukrainie".
REKLAMA
- Rzeczywistość wojny pełnoskalowej i irracjonalnego w naszym odczuciu zachowania Rosji sprawiła, że mamy do czynienia z "refleksją strategiczną państw europejskich" - ocenił. - Dobre czasy, jeżeli chodzi o kwestie obronne w Europie, skończyły się i to niezależnie, czy będzie Joe Biden czy Donald Trump - dodał.
Z Trumpem da się rozmawiać
Analityk zauważył, że i Joe Biden, i Donald Trump wysyłali Europie podobny komunikat, lecz był on lekceważony i traktowany jak "pohukiwanie".
- Każdy z tych polityków sygnalizuje zawsze partnerom europejskim dwie podstawowe kwestie: musicie inwestować we własną obronność, musicie budować zdolności do działania we współpracy z USA i potencjalnie, gdy Stany Zjednoczone będą zaangażowane gdzie indziej - przypomniał Jacek Raubo.
- Z Donaldem Trumpem też można rozmawiać. Nie jest tak, że z założenia to będzie katastrofa - ocenił.
REKLAMA
Można współpracować
Podobną strategię zdaje się przygotowywać Kijów. - Z Donaldem Trumpem można współpracować, tylko trzeba potrafić to robić - stwierdził w styczniu Dmytro Kułeba. - Myślę, że w zasadzie nie trzeba się niepokoić, zawsze trzeba pracować - dodał.
Szef dyplomacji uznał, że potencjalne zwycięstwo Trumpa w wyborach prezydenckich w USA nie oznaczałoby zmniejszenia wsparcia dla Kijowa. Przypomniał, co Donald Trump - odbierany przez pryzmat swoich "skrajnie charyzmatycznych czynów, swojej reputacji i fraz" - faktycznie zrobił.
- Kto sprzedał Ukrainie pierwszą amerykańską broń? Prezydent Trump - javeliny. Kto rozpoczął program bezpłatnego przekazywania Ukrainie pierwszych wojskowych morskich jednostek, kutrów typu Island i Mark-6? Trump. Kto walczył z Nord Stream 2 i nakładał sankcje na statek Fortuna, który kładł ten gazociąg? To był Trump - wyliczył Kułeba.
- Mimo wszystkich tych historii, o których pisały różne gazety, że będzie wielka ugoda między Putinem i Trumpem... Ani wtedy wielka ugoda nie była możliwa, ani teraz, ani w przyszłości - ocenił szef MSZ Ukrainy.
REKLAMA
Ukraiński dwugłos
Z drugiej strony niepokój związany z prezydenturą Trumpa publicznie wyraża Wołodymyr Zełenski. W rozmowie z brytyjską stacją Channel 4 określił jego twierdzenia o zdolności do zakończenia wojny w 24 godziny jako bardzo niebezpieczne.
Zełenski wyraził obawę, że pomysł Trumpa na zakończenie konfliktu może wiązać się z koniecznością pójścia przez Ukrainę na duże ustępstwa wobec Rosji.
- Trump zamierza podejmować decyzje samodzielnie, bez... nie mówię nawet o Rosji, ale bez obu stron, bez nas. Jeśli mówi to publicznie, to jest to trochę przerażające. Widziałem wiele, wiele ofiar, ale to naprawdę mnie trochę stresuje. Bo nawet jeśli jego pomysł, którego nikt jeszcze nie słyszał, nie będzie działał z korzyścią dla nas, dla naszego narodu, to i tak zrobi on wszystko, aby zrealizować swój pomysł - wskazał ukraiński prezydent.
Brak zrozumienia
Czy zatem Putin słusznie czeka na powrót Trumpa do Białego Domu?
- Prawdopodobnie Rosjanie starają się przetestować Zachód, widząc też nasze obawy co do spoistości tej relacji transatlantyckiej - uważa Jacek Raubo i zaznacza, że Rosja może wyczekiwać nawet kosztem dużych strat materiałowych i ludzkich.
- Totalitaryzmy i autorytaryzmy mają problem ze zrozumieniem państw demokratycznych i ich debaty wewnętrznej dotyczącej polityki, gdzie są różne opinie. - Upatrują w tym słabości państw demokratycznych, a nie ich siły - dodał.
Przypomniał, że w okresie zimnej wojny Sowieci patrzyli na problemy w polityce amerykańskiej lat 70. jako prostą drogę do upadku Stanów Zjednoczonych, a to USA z zimnej wojny wyszły jako supermocarstwo.
REKLAMA
Raubo podkreśla, że wojna jest zbyt nieprzewidywalna i złożona, by teraz przewidywać, jak dalej potoczy się sytuacja na Ukrainie i jakie konsekwencje będzie mieć dla regionu, który też może stać się celem działań destabilizacyjnych.
Sąd ma głos
Wybieganie daleko w przyszłość w kontekście prezydentury Trumpa może jednak okazać się przedwczesne - nie tylko ze względu na rywala z Partii Demokratycznej. Teoretycznie na drodze może stanąć jeszcze sąd.
Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych postanowił, że rozpatrzy odwołanie Donalda Trumpa od decyzji Sądu Najwyższego stanu Kolorado o wykluczeniu byłego prezydenta z republikańskich prawyborów i wyborów prezydenckich. Sąd rozstrzygnie w praktyce, czy Trump może ubiegać się o prezydenturę w świetle jego działań podczas szturmu jego sympatyków na Kapitol 6 stycznia 2021 r.
Jak podał w decyzji sąd, obie strony sporu zaprezentują swoje argumenty ustne 8 lutego. Według "Wall Street Journal" wyrok może zapaść "dni lub tygodnie" po tej rozprawie.
REKLAMA
fc/kor.
REKLAMA