Gdańsk: proces za koszulki "Głosuję na Bronka". Radni PO odpierają zarzuty
W rozpoczętym we wtorek procesie tak zwanej "afery koszulkowej" przesłuchano pięciu gdańskich radnych i trzech świadków.
2011-05-17, 16:02
Posłuchaj
Sprawa dotyczy sesji rady miasta z czerwca ubiegłego roku, na którą część klubu PO przyszła ubrana w T-shirty z napisem "Głosuję na Bronka". Do policji wpłynęło potem zawiadomienie o popełnieniu wykroczenia agitacji w urzędzie samorządowym.
Obwinieni radni nie przyznali się przed sądem do zarzucanego im czynu. Wszyscy potwierdzili jednak, że nosili podczas sesji koszulki ukryte pod marynarkami. Jeden z radnych Marcin Skwierawski powiedział Radiu Gdańsk, że jego zdaniem samo założenie koszulki nie może być potraktowane jako wykroczenie.
- Jednoznacznie chciałbym stwierdzić, że agitacji wyborczej nie było. Każdy z radnych prezentował swoje własne poglądy. Mieliśmy emblematy, które jednoznacznie wskazywały, że to ja głosuję na danego kandydata - mówił.
"Radni PO zasługują na karę"
Sąd przesłuchał w charakterze świadka Michała Jaśkiewicza - gdańszczanina powiązanego ze środowiskiem anarchistycznym. To on zawiadomił policję, bo według niego radni PO zasługują na karę.
REKLAMA
- Radni Platformy Obywatelskiej zachowaliby się po męsku, przyznając się do tego, że popełnili wykroczenie i nie trzeba byłoby ciągnąć w nieskończoność tej sprawy, która już dzisiaj zajmowała kilka godzin - powiedział.
W sądzie pojawił się też poseł PO Jerzy Borowczak, który na czerwcowej sesji jeszcze jako radny również założył koszulkę "Głosuję na Bronka". Jednak z uwagi na trwające wciąż procedury związane ze zrzeczeniem się immunitetu, Borowczak nie został jeszcze wezwany przed sąd.
Radnym grozi grzywna do pięciu tysięcy złotych. Następna rozprawa w sprawie "afery koszulkowej" odbędzie się 27 czerwca.
IAR, aj
REKLAMA
REKLAMA