Świadek masakry na Utoya: krzyczał, że mam umrzeć
To była katastrofa, tragedia, fatalnie to wszystko wyglądało - opowiadał na antenie TVN24 Adrian Pracoń, Norweg polskiego pochodzenia ranny w strzelaninie na wyspie Utoya.
2011-07-24, 13:23
Wspominając piątkowe wydarzenia, Pracoń przyznał, że zamachowiec początkowo budził zaufanie: pojawił się w mundurze policjanta, a wcześniej uczestnicy obozu dowiedzieli się o zamachu w centrum Oslo, gdzie wielu uczestników obozu miało swoich bliskich.
Zamachowiec próbował najpierw zdobyć zaufanie. - Mówił: "nie bójcie się, bądźcie spokojni, przyszedłem was uratować, wszystko będzie w porządku". I ludzie zaczęli się wokół niego zbierać. Wtedy zaczął strzelać - powiedział Norweg polskiego pochodzenia, który przeżył masakrę.
W czasie, kiedy zamachowiec oddał pierwsze strzały, Adrian Pracoń był w sklepiku, gdzie miał kupić słodkie przekąski dla innych uczestników obozu.
- Daleko od niego byłem, kiedy zaczął strzelać. Początkowo nie reagowałem, bo myślałem, że ktoś jakiś huk robi. Nagle zauważyłem, że koledzy i koleżanki zaczynają biec. Jedna koleżanka, z którą pracowałem, upadła przede mną, bo strzelił jej w plecy. Wszyscy zaczęli biec w panice, każdy w swoją stronę, niektórzy się chowali - opowiadał. I dodał, że ci, którzy schowali się w namiocie, zostali ostrzelani.
REKLAMA
"Udawałem martwego"
- Ja uciekłem do lasu, w stronę wody, wskoczyłem do niej, inni zdążyli się rozebrać, ja nie, bo byłem ostatni, wskoczyłem więc do wody w ubraniu i gumiakach. Ciężko było płynąć - relacjonował na antenie TVN24 Adrian Pracoń. - Wróciłem na brzeg, on już tam stał i zaczął strzelać do tych, co płynęli. Zauważył też mnie i zaczął w mnie celować, stał ode mnie może z 10 metrów. Celował, krzyczał, że mam umrzeć. A ja krzyczałem: "nie, proszę, nie!". On się wtedy odwrócił i odszedł.
- Było nas 20 osób, wrócił po godzinie i zabił 17 osób, ja udawałem, że nie żyję. Koleżanki i koledzy dookoła mnie padali, schowałem się z tyłu z nimi, on podszedł do mnie, słyszałem go, jego oddech. Strzelił mi w ramię, nie ruszyłem się. To mi uratowało życie - zaznaczył.
32-letni Anders Behring Breivik przyznał się do przeprowadzenia podwójnego zamachu w Oslo i na wyspie Utoya. Mężczyzna został zatrzymany i siedzi w areszcie. Otrzymał zarzuty przeprowadzenia podwójnego ataku terrorystycznego.
W obu atakach zginęły co najmniej 93 osoby.
REKLAMA
Przeczytaj raport specjalny o zamachach w Norwegii>>>
TVN24/ aj
REKLAMA