"Piosenki Amy brzmią jak dramatyczny testament"
Amy Winehouse została doprowadzona przez muzyczną branżę i tabloidy do autodestrukcji.
2011-07-24, 20:55
Włoski tygodnik katolicki "Famiglia Cristiana" pisze tak o zmarłej w wieku 27 lat brytyjskiej wokalistce na swej stronie internetowej .
- Do ostatniej chwili mieliśmy nadzieję, że to się tak nie skończy - podkreślono w artykule redakcyjnym, żegnającym artystkę, która od lat zmagała się z uzależnieniem od narkotyków i alkoholu.
- Do samego końca mieliśmy nadzieję, że początek jej najbardziej znanego utworu, "Rehab" (Odwyk) to pełne wściekłości wyzwanie zbuntowanej dziewczyny w tarapatach, która wciąż wierzy w to, że poradzi sobie sama. Tymczasem teraz te słowa brzmią jak dramatyczny testament - dodał komentator pisma.
- Podczas gdy dziesiątki piosenkarek obdarzonych tylko okruchem jej talentu osiągały sukces naśladując ją w mniej lub bardziej jawny sposób, naciski środowiska muzycznego (mówi się o płycie reggae przez nią nagranej, odrzuconej przez wytwórnię jako za mało komercyjna; teraz na pewno zostanie wydana), a także tabloidów, które śledziły każdy jej krok gotowe uchwycić i nagłośnić każdą jej słabość, by uczynić z niej fenomen niczym z cyrku, doprowadziły ją do powolnej, ale nieuchronnej autodestrukcji - oceniono w artykule.
- Biedna Amy - podkreślił tygodnik dodając: "Kurt Cobain zanim się zabił napisał na kartce kilka słów Neila Younga: "lepiej spłonąć niż zniknąć". My wolimy wspominać ją piosenką Pink Floyd "Wish you were here" - puentuje gazeta.
sm
REKLAMA