Londyn: po zamieszkach policja musi się bronić
W nocy w Londynie znowu doszło do zamieszek. Brytyjskim funkcjonariuszom zarzuca się, że reagowali zbyt opieszale.
2011-08-08, 12:51
Posłuchaj
Od pierwszych zajść, które miały miejsce w sobotę, upłynęło 16 godzin zanim jako pierwsza w imieniu brytyjskiego rządu odezwała się nieznana społeczeństwu wiceminister spraw wewnętrznych, Lynne Featherstone.
- Policja nie będzie tolerować braku poszanowania dla bezpieczeństwa publicznego i mienia i ma pełne poparcie rządu w przywracaniu porządku - powiedziała. - Mogę państwa zapewnić, że telefony dzwonią stale i jesteśmy wszyscy w kontakcie - odpowiedziała, gdy dziennikarze zapytali dlaczego władze w tej sprawie milczą.
Również dwaj zastępcy burmistrza Londynu, Borisa Johnsona, usprawiedliwiali jego nieobecność: "Nowoczesne środki łączności sprawiają, że jest stale w kontakcie, mimo że jest z rodziną na wakacjach. Ma, jak sądzę, zaufanie do policji i jest na bieżąco zorientowany, więc jest obojętne, gdzie się znajduje."
Policjanci zszokowani skalą przemocy
W następstwie zamieszek policja aresztowała 160 osób. Rannych zostało ponad 30 funkcjonariuszy policji.
- Funkcjonariusze są zaszokowani niezwykłą skalą przemocy skierowaną bezpośrednio przeciwko nim - powiedziała komendantka londyńskiej policji metropolitalnej Christine Jones.
Co będzie przed igrzyskami?
Publiczna percepcja nieobecności decydentów w Londynie, jak również reakcji policji jest jednak dużo mniej pochlebna. Na zdjęciach w telewizji i wideoklipach publikowanych w internecie - często przez samych sprawców zajść - widać jak grupy młodych ludzi grabiły sklepy pod okiem kilkunastu funkcjonariuszy stojących w bezpiecznej odległości.
"To podaje w wątpliwość możliwości zagwarantowania bezpieczeństwa w mieście przed igrzyskami olimpijskimi 2012 roku" - komentuje agencja AP.
Akty przemocy zaczęły się w nocy z soboty na niedzielę w północnej dzielnicy Londynu - Tottenham, po czym rozlały się na inne części stolicy. W nocy z niedzieli na poniedziałek Tottenham był względnie spokojny, ale rozruchy przeniosły się m.in. do Enfield.
Przyczyną zamieszek była śmierć 29-letniego Marka Duggana, czarnoskórego mieszkańca Tottenhamu. Duggan miał zginąć w wyniku wymiany ognia przy próbie aresztowania go. Policja stara się ustalić przebieg zdarzeń.
IAR,PAP,kk
REKLAMA