Awaryjne lądowanie: "to nie zawsze się udaje"

2011-11-03, 08:33

Awaryjne lądowanie: "to nie zawsze się udaje"
Marcin Piróg. Foto: fot. W.Kusiński/PR

- Byłem w samochodzie, jechałem Puławską, widziałem przez okno jak Boeing 767 schodził. Wrażenie niesamowite - mówi prezes Polskich Linii Lotniczych LOT Marcin Piróg.

Posłuchaj

Prezes Polskich Linii Lotniczych LOT Marcin Piróg w Sygnałach Dnia
+
Dodaj do playlisty

- O godz. 13.50, kiedy kapitan podchodził do lądowania i nie powiodła się próba wysunięcia podwozia, dostałem sygnał z naszego centrum operacyjnego, które automatycznie przekształciło się w centrum kryzysowe. Wsiadłem w samochód - powiedział w Programie Pierwszym Polskiego Radia prezes PLL LOT Marcin Piróg.

Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>

- Byłem w samochodzie, jechałem Puławską, widziałem przez okno jak samolot schodził. Jechałem z duszą na ramieniu. To nie zawsze się udaje - przyznał Piróg. - Na miejscu była już straż pożarna, karetki, aleja Krakowska była zamknięta. Muszę powiedzieć, że cała akcja kryzysowa przebiegała - mimo tego, że był 1 listopada - perfekcyjnie - dodał.



Po awaryjnym lądowaniu Boeinga 767 warszawski port lotniczy był zamknięty przez 33 godziny. Nie przyjmował ani nie odprawiał maszyn. Marcin Piróg powiedział, że dotychczasowe skasowane loty kosztowały spółkę ok. 5,5 miliona złotych strat. - Kwota uzyskana z ubezpieczenia będzie zależeć od tego, jakie będą wnioski Komisji Badania Wypadków Lotniczych - dodał prezes PLL LOT.

Piróg dodał, że ten rok jest dla LOT-u lepszy pod względem finansowym, niż ubiegły. Straty, wynikające z odwołanych lotów, nie powinny więc zachwiać kondycją przewoźnika.

Pod koniec przyszłego roku LOT ma kupić samoloty Boeing 787, obecnie trwają negocjacje w tej sprawie. Piróg zwrócił uwagę, że ten typ samolotu jest nie tylko wygodniejszy dla pasażerów, lecz także bardziej opłacalny dla przewoźnika, zużywa o 20 procent mniej paliwa, niż Boeing 767.

IAR,kk

Polecane

Wróć do strony głównej