Dziwne studenckie losy syna ministra Sawickiego
Syn ministra rolnictwa Marka Sawickiego zdał na studiach egzamin komisyjnie, mimo że do niego wcześniej w ogóle nie podszedł. Później dostał uprawnienia weterynarza w niespotykanie szybkim tempie.
2012-01-27, 07:02
O sprawie pisze piątkowa „Gazeta Wyborcza”. Według dziennika, który poświęcił historii Przemysława Sawickiego całą czwartą stronę, doszło tu do potraktowania syna ministra w sposób wyjątkowy.
„GW” pisze, że studiujący na warszawskiej Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego weterynarię Sawicki oblał egzamin z X semestru z przedmiotu choroby zakaźne. Oblał też kolokwium poprawkowe, z którego dostał 0 punktów na 15 możliwych. On i dziesięć innych osób musiało powtarzać cały semestr.
W trakcie powtarzania X semestru student Sawicki (…) nie przystąpił do zaliczenia ani jednej kartkówki z wykładów – pisze „GW”. Według gazety w czerwcu ubiegłego roku prowadzący zajęcia z chorób zakaźnych profesor Frymus przeprowadził specjalne kolokwium dla 9 studentów, które miało być podstawą zaliczenia całego semestru. Sawicki nie przyszedł na to kolokwium, także w terminie poprawkowym. „Być może już wtedy wiedział, że jest to zbędne, bo władze uczelni wymyśliły lepszy sposób na zaliczenie mu studiów” – sugeruje gazeta.
Według autorów artykułu na istniejącym 200 lat uniwersytecie zwołano komisję egzaminacyjną, która zaliczyła Sawickiemu przedmiot. Co ciekawe, wśród członków komisji nie było profesora Frymusa, który miał w ogóle nie wiedzieć o tym, że odbywa się jej posiedzenie. „GW” pisze, że taki sposób zaliczenia przedmiotu stanowi pogwałcenie wewnętrznych przepisów SGGW. – To nieprawda. (…)Zaraz dalej jest punkt, że w sytuacjach, które tego wymagają, dziekan wydziału ma prawo powołać innego egzaminatora – odpowiedział dziekan wydziału, profesor Marian Binek, zapytany dlaczego – wbrew przepisom – Frymusa nie było w składzie komisji. "Gazeta" pisze, że Frymus wykłada choroby zakaźne na SGGW od 20 lat i zawsze uważany był za jednego z najlepszych, lub najlepszego wykładowcę na uczelni.
REKLAMA
Ostatecznie od 22 listopada Sawicki miał przedmiot choroby zakaźne zaliczony. Nieco ponad miesiąc później, dokładnie 1 stycznia, rozpoczął pracę jako lekarz w Sokołowie Podlaskim „i chwali się kolegom, że zarabia 12 tysięcy złotych miesięcznie” – pisze „GW”. Wyborcza przypomina, że wszyscy inni absolwenci weterynarii muszą odbyć 3-miesięczny staż i potem poczekać na decyzję Izby Lekarsko-Weterynaryjnej.
- Wymaganą praktykę odbyłem wcześniej, w wakacje – tłumaczy Sawicki.
Zobacz galerię DZIEŃ NA ZDJĘCIACH >>>
sg
REKLAMA
REKLAMA