PiS chce wykluczyć Palikota z obrad Sejmu
Prawo i Sprawiedliwość złożyło w tej sprawie wniosek do prezydium Sejmu.
2012-05-11, 16:02
Posłuchaj
Poszło o słowa Palikota, który powiedział, że Jarosław Kaczyński to człowiek, który "był gotów wysłać na śmierć do Smoleńska własnego brata".
Zaczęło się od przytoczenia przez Donalda Tuska słów Lecha Kaczyńskiego z 2008 roku. Według premiera, cytat miał jakoby świadczyć o poparciu ówczesnego prezydenta dla późniejszego przechodzenia na emeryturę, z czym nie zgadza się PiS - partia odwołująca się do dziedzictwa Lecha Kaczyńskiego. Premier pytał PiS, czy nie zgadza się z opinią zmarłego prezydenta. Lech Kaczyński w listopadzie cztery lata temu mówił, że "generalnie zgadza się z tym, że ludzie w Polsce przechodzą na emeryturę zbyt wcześnie".
Oburzony Jarosław Kaczyński mówił, że Donald Tusk wyrwał wypowiedzi Lecha Kaczyńskiego z kontekstu. Szef PiS-u tłumaczył, że wypowiedzi prezydenta dotyczyły pracy do 60. roku życia i zmuszania Polaków do przechodzenia na wcześniejszą emeryturę w pełni sił.
Jarosław Kaczyński obarczył premiera winą za chamstwo i grubiaństwo panujące w Sejmie. Wytknął szefowi rządu, że to jego koledzy krzyczeli na sali plenarnej "zadzwonić do niego!", odnosząc się do nieżyjącego prezydenta. Szef PiS-u przyrównał te słowa do poziomu "marzeń Adolfa Hitlera o losie Polaków".
Na słowa Jarosława Kaczyńskiego na mównicę wszedł Janusz Palikot. Szef Ruchu Palikota zarzucił prezesowi PiS-u nieparlamentarne zachowanie i porównanie jego partii do Hitlera. Powiedział, że rozumie, iż człowiek, który był gotów "wysłać własnego brata na śmierć do Smoleńska i zachęcał do stosowania aresztów wydobywczych, jest zdolny do każdej podłości". Właśnie za te słowa PiS zażądał wyrzucenia Palikota z sali.
Przed Sejmem cały czas protestują związkowcy z Solidarności, którzy zapewniają, że posłów, którzy głosują za ustawami emerytalnymi, nie wypuszczą z budynków paralmentu.
REKLAMA
Zobacz galerię - dzień na zdjęciach>>>
mch
REKLAMA