Sąd: Irena Dziedzic nie jest kłamcą lustracyjnym
Wbrew pionowi lustracyjnemu IPN stwierdził on, że nie można uznać tej znanej w PRL dziennikarki za agentkę służb specjalnych PRL.
2012-10-18, 16:20
Sąd Okręgowy Warszawa-Praga uznał, że Dziedzic złożyła prawdziwe oświadczenie lustracyjne, zaprzeczające związkom ze służbami PRL. IPN twierdził, że była ona w latach 1958-1966 agentką kontrwywiadu MSW jako TW "Marlena".
- Są jeszcze sędziowie w Warszawie" - skomentowała wyrok 86-letnia Dziedzic. IPN - który wnosił o uznanie jej za "kłamcę lustracyjnego" i o zakazanie jej na 3 lata pełnienia funkcji publicznych - może jeszcze złożyć apelację.
W 2006 r. "Newsweek", a potem m.in. "Misja Specjalna" TVP podały nazwisko Dziedzic wśród dziennikarzy PRL, którzy mieli być tajnymi współpracownikami SB. Dziedzic, która zaprzeczała, by była "Marleną", wniosła do sądu o autolustrację.
Sąd uznał, że spośród pięciu przesłanek, potrzebnych do stwierdzenia czyjejś współpracy, w tej sprawie występuje tylko jedna - że doszło do kontaktów ze służbą specjalną. Brak jest zaś "bezspornych dowodów" na podjęcie tajnej współpracy, przekazywanie informacji operacyjnych, świadomości oraz tajności współpracy.
REKLAMA
Sędzia Piotr Gocławski w uzasadnieniu wyroku podkreślił, że informacje uzyskane przez SB od Dziedzic nie były istotne. Zarazem dodał, iż nie można wykluczyć, że w ogóle nie pochodziły one od niej, tylko od otaczającej ją "sieci agentów" lub z podsłuchu.
- Dokumenty służb PRL budzą wątpliwości - oświadczył sędzia. Pytał, dlaczego nie ma ani deklaracji współpracy, ani nawet zobowiązania do zachowania kontaktów z SB w tajemnicy. Dodał, że rzekome pokwitowania odbioru pożyczki od SB są podpisane nazwiskiem Dziedzic, a nie jej kryptonimem. - Sąd po raz pierwszy spotyka się, by TW podpisywał dokument nazwiskiem; gdzie tu tajność? - dodał sędzia.
Dziedzic mówiła wiele razy o "nachodzeniu" jej przez SB, która "utrudniała jej pracę zawodową" i fabrykowała akta. Uznała się za wieloletnią ofiarę tajnych służb, bo sprawa jej rzekomej współpracy miała być zemstą wysokiego oficera służb za to, że w latach 50. nie chciała z nim zatańczyć, a potem poskarżyła się do KC PZPR, że za odmowę przetrzymano ją przez całą noc.
Dziedzic urodziła się w Kołomyi (dziś Ukraina). Pracę dziennikarską zaczęła w 1946 r.; od 1956 r. była w TVP. Stworzyła pierwszy talk-show "Tele-Echo", który prowadziła 25 lat (do kwietnia 1981 r.). Od 1983 do 1991 r. prowadziła "Wywiady Ireny Dziedzic".
Zobacz naszą galerię DZIEŃ NA ZDJĘCIACH >>>
REKLAMA
to
REKLAMA