Uzasadnienie wyroku uniewinniającego Stanisława Kociołka do końca listopada
Do 30 listopada przedłużono termin na złożenie przez sędziego uzasadnienia wyroku z kwietnia ws. masakry robotników z grudnia 1970 r.
2013-08-03, 08:23
Sąd Okręgowy w Warszawie uniewinnił wtedy byłego wicepremiera PRL  Stanisława Kociołka, a dwóch wojskowych skazał na kary w zawieszeniu.
O  decyzji wiceprezesa sądu o takim przedłużeniu poinformował Maciej  Gieros z biura prasowego Sądu Okręgowego w Warszawie. Nie podał  bliższych szczegółów.
Bez uzasadnienia pisemnego strona  niezadowolona z wyroku nie może złożyć apelacji - w sprawie Grudnia  zapowiedzieli je tuż po wyroku i prokuratura, i pełnomocnik oskarżycieli  posiłkowych (czyli rodzin ofiar).
W skomplikowanych i obszernych procesach sąd może przedłużyć sporządzenie uzasadnienia poza ustawowy termin 14 dni od wyroku. Jest to tylko termin tzw. instrukcyjny, którego przekroczenie nie rodzi skutków prawnych. Np. w procesie ws. wprowadzenia w Polsce stanu wojennego ten sam sąd rozesłał stronom uzasadnienie wyroku niemal w rok po wyroku. Z kolei w sprawie byłej posłanki PO Beaty Sawickiej trwało to ok. pół roku.
Kontrowersyjny wyrok
Po 18 latach  od wniesienia aktu oskarżenia, 19 kwietnia br. sąd wydał niejednogłośny  wyrok, w którym uznał za "bezprawną i przestępczą" decyzję władz PRL o  użyciu broni przeciw robotnikom protestującym przeciw drastycznym  podwyżkom cen.
Od zarzutu "sprawstwa kierowniczego" uniewinniono  79-letniego Kociołka. Był on oskarżony o to, że 16 grudnia 1970 r.  nakłaniał w telewizji strajkujących w Gdyni do powrotu do pracy, choć  wiedział, że następnego dnia rano stocznia będzie "zablokowana" przez  wojsko - na stacji kolejki miejskiej pod stocznią zginęły osoby, które  miały usłuchać apelu Kociołka.
- Należy wyraźnie podkreślić, że  przemówienie nie miało na celu nakłonienia robotników do przyjścia do  pracy, ale do podjęcia pracy - mówiła sędzia Agnieszka  Wysokińska-Walczak. Podkreśliła, że mimo protestów robotnicy  przychodzili do stoczni codziennie, choć część odmawiała pracy. Oznacza  to więc, że nie można mówić o związku między przemówieniem a tragedią w  Gdyni.
Mirosław W., b. dowódca batalionu blokującego bramę  Stoczni Gdańskiej i Bolesław F., b. zastępca ds. politycznych dowódcy  32. Pułku Zmechanizowanego blokującego stocznię w Gdyni, zostali skazani  na dwa lata w zawieszeniu. Zmieniono kwalifikację ich czynu na udział w  śmiertelnym pobiciu, gdyż odpowiedzialność za to przestępstwo nie  wymaga indywidualizacji winy, co jest konieczne przy zabójstwie.
Prokurator żądał dla podsądnych kar po 8 lat więzienia. Obrońcy i oskarżeni wnosili o uniewinnienie.
- Ten  proces był potrzebny, bo należy rozliczać działalność władzy, zwłaszcza  gdy dochodzi do popełnienia przestępstw. Działania władzy przeciwko  obywatelom nie mogą być chronione tajemnicą ani zapomniane - mówiła  sędzia Agnieszka Wysokińska-Walczak. Sąd podkreślił, że w polskim prawie  nie obowiązuje teoria "ślepych bagnetów", która zakłada bezwzględne  posłuszeństwo rozkazowi wojskowemu, niezależnie od jego treści. Każdy,  kto wykonuje bezprawny i przestępczy rozkaz, ponosi pełną  odpowiedzialność - dodała sędzia.
Sąd nie mówił o roli innych  oskarżonych, których sprawy ze względu na stan zdrowia w ostatnich  latach zawieszono - w tym ówczesnego ministra obrony gen. Wojciecha  Jaruzelskiego.
Zawiedzione rodziny
- Nie na taki wyrok czekaliśmy; decyzja  sądu o uniewinnieniu i wyrokach w zawieszeniu zwaliła nas z nóg-  powiedziała matka elblążanina Zbyszka Godlewskiego, 18-latka  zastrzelonego 17 grudnia 1970 r. w Gdyni. - Myślałam, że pójdziemy na  grób Zbyszka i powiemy mu, jaka kara dosięgła sprawców, a tymczasem to  żadne kary - dodała 87-letnia Izabela Godlewska. To jej syn był  pierwowzorem bohatera "Ballady o Janku Wiśniewskim".
Gdyby wyrok  był wyższy, byłbym zniesmaczony - powiedział Jaruzelski. - To jest  sprawa, która ma wymiar państwowy, ciągnący się latami, ja też w to  byłem włączony. Dopóki nie będzie rozstrzygnięta moja osobista sprawa - a  nie wiem, czy będzie w ogóle z uwagi na stan mojego zdrowia - nie chcę  komentować - dodał.
PAP, bk