Sejm: nie będzie referendum w sprawie sześciolatków
Wniosek poparło 222 posłów, przeciw było 232. Po głosowaniu z galerii sejmowej dobiegały okrzyki: "Hańba!".
2013-11-08, 14:40
Posłuchaj
W głosowaniu wzięło udział 454 posłów. Nikt nie wstrzymał się od głosu. Bezwzględna większość głosów konieczna do przyjęcia wniosku wynosiła 228 posłów.
Z dyscypliny partyjnej w PSL wyłamali się posłowie Eugeniusz Kłopotek i Andrzej Dąbrowski. Obaj poparli wniosek o organizację referendum. Jeszcze w piątek klub PSL zadecyduje jak ukarać posłów.
Wniosek o karę dla posła będzie także w PO. Leszek Korzeniowski jako jedyny z tego klubu nie wziął w piątek udziału w głosowaniu.
Po głosowaniu obecna na sali obrad inicjatorka wniosku o referendum Karolina Elbanowska oraz goście na galerii sejmowej zaczęli skandować: "Hańba, wstydźcie się!". Z kolei jej mąż Tomasz Elbanowski trzymał transparent z napisem: "Dzieci i rodzice głosu nie mają?".
Źródło Sejm/x-news
REKLAMA
Burzliwa debata
Przed głosowaniem nad wnioskiem o przeprowadzenie referendum edukacyjnego miała w Sejmie miejsce gorąca dyskusja. Posłowie opozycji zarzucali rządowi złe przygotowanie reformy edukacyjnej i brak zainteresowania sprawami wychowania młodego pokolenia. Krytykowali też postawę rządu wobec obywatelskiego wniosku o przeprowadzenie referendum. Poseł PiS Kazimierz Michał Ujazdowski mówił, że działania przeciwko referendum to wrogość wobec Polaków, którzy podpisali się pod wnioskiem. Posłanka Beata Kempa pytała premiera kto w cywilizowanym państwie wie lepiej, co lepsze dla dzieci - rząd czy rodzice?
Zabierając głos w dyskusji Donald Tusk przypomniał, że o wprowadzeniu obowiązku szkolnego dla sześciolatków mówi się od kilku lat. Zdaniem premiera przygotowanie szkół na przyjęcie sześciolatków to obowiązek samorządów. - Wszyscy powinniśmy się czuć za to odpowiedzialni - dodał. Mówił też, że przeprowadzenie referendum nie sprawi, że szkoły staną się lepiej przygotowane. - Jeśli polskiej szkole coś zagraża, to pomysły, aby co kilka lat wywracać do góry nogami system edukacyjny - dodał premier.
Sejm/x-news
Milion podpisów
Inicjatorem referendum było stowarzyszenie Rzecznik Praw Rodziców . Od stycznia zbierało ono podpisy pod wnioskiem o referendum. W czerwcu było ich prawie milion i wniosek trafił do Sejmu.
Karolina Elbanowska, prezes stowarzyszenia tłumaczyła, że jej walka o dobro dzieci trwa już od pięciu lat. Resort edukacji nie chciał jednak słuchać argumentów jej i ludzi działających w ramach akcji "Ratuj Maluchy".
Inicjatorzy referendum walczą przede wszystkim z reformą obniżającą wiek szkolny. Pierwsze pytanie ma dotyczyć tego, czy obywatele są za zniesieniem obowiązku szkolnego sześciolatków. Kolejne pytania dotyczą zniesienia obowiązku szkolnego dla pięciolatków, zmiany programu nauczania w liceach, likwidacji gimnazjów, a także ustawowego powstrzymania likwidacji szkół i przedszkoli.
Początkowo wszystkie sześciolatki miały pójść do pierwszej klasy od 1 września 2012 roku. Wcześniej, przez trzy lata to rodzice sami mieli decydować o tym, czy ich dziecko ma iść wcześniej do szkoły. Z tej możliwości korzystali rodzice co piątego sześciolatka. Sejm przesunął zatem reformę o dwa lata i sześciolatki miały bezwzględnie iść do szkoły od września 2014 roku.
W połowie tego roku wprowadzono kolejną zmianę. Obecnie przepisy mówią o tym, że w 2014 roku obowiązkiem szkolnym objęte zostaną dzieci urodzone w pierwszej połowie 2008 roku. Pozostałe dzieci z tego rocznika rozpoczną naukę w 2015 roku, tak jak wszystkie dzieci urodzone w 2009 roku.
REKLAMA
Szumilas do opozycji: ściągnijcie polityczne okulary
Szefowa MEN Krystyna Szumilas zapewnia, że wprowadzane przez rząd rozwiązania są korzystne dla dzieci. I nie można się z nich wycofać. Podczas sejmowej debaty przekonywała, że jako dorośli jesteśmy odpowiedzialni za wspieranie dzieci w rozwoju. Nie można ich ratować przed edukacją. Krystyna Szumilas mówiła, że 75 procent uczniów w Europie rozpoczyna edukację w wieku 6 lat. Jej zdaniem, taki start to gwarancja większych szans dla ucznia, niż gdy do szkoły idzie się rok później.
Szumilas przekonywała też, że dzięki reformie jest więcej miejsc w przedszkolach. Wyliczała, że w 2007 roku przed wprowadzeniem pierwszych założeń reformy, co drugie dziecko zaczynało edukację przedszkolną dopiero w 6. roku życia. Dziś jest to już niemal połowa trzylatków. Minister edukacji apelowała do opozycji o "ściągnięcie politycznych okularów". Jej zdaniem, reformowanie już wprowadzonej reformy spowoduje niepokój wśród uczniów i niepewność nauczycieli.
Krystyna Szumilas broniła między innymi gimnazjów, które zostały wprowadzone w 1999 roku. Jej zdaniem, dzięki temu nasi uczniowie mają wyniki powyżej średniej europejskiej. W opinii minister, trwające w edukacji zmiany przyczyniły się do skoku cywilizacyjnego na prowincji - przedszkola, podstawówki, gimnazja i licea powstały w miejscowościach, które nie miały dotąd dostępu do edukacji.
Zobacz galerię DZIEŃ NA ZDJĘCIACH >>>
REKLAMA
IAR, PAP, bk
REKLAMA