Fałszerstwa wyborcze, protesty i strajk głodowy. Serbia na równi pochyłej

Od tygodnia w Serbii trwają protesty po tym, jak w przedterminowych wyborach parlamentarnych i lokalnych ponownie zwyciężyło środowisko skupione wokół prezydenta Aleksandra Vučicia. Opozycja mówi o manipulacjach i domaga się anulowania wyborów w Belgradzie. Obecna sytuacja skutecznie obniża pozycję tego kraju na arenie międzynarodowej i utrudnia jego rozwój.

2023-12-23, 11:08

Fałszerstwa wyborcze, protesty i strajk głodowy. Serbia na równi pochyłej
W Serbii trwają protesty przeciwko fałszerstwo wyborczym. . Foto: ANDREJ CUKIC/pap archiwum/ EPA

"Lista Serbia Nie Może Się Zatrzymać”, zbudowana wokół rządzącej Serbskiej Partii Postępowej (SNS), uzyskała przed tygodnie 47,95 procent głosów, co przełożyło się na 128 miejsc w 250-osobowym Zgromadzeniu Narodowym – to zaś daje możliwość sprawowania samodzielnych rządów.

Wywodzący się z tego ugrupowania prezydent Aleksandar Vučić miał prawo mówić o wielkim sukcesie. Tyle, że sukces ten okupiony jest ostrą protestem opozycji, po tym, jak największa koalicja opozycyjna - "Serbia Przeciwko Przemocy" - zdobyła 24,32 procent poparcia, czyli jedynie 65 mandatów. Z ust jej przedstawicieli padają oskarżenia o manipulacje wyborcze i fałszerstwa, do których miało dochodzić w szczególności w Belgradzie. Oceny te potwierdzają też organizacje międzynarodowe.

Wybory nie były uczciwe

OBWE oceniła w swoim wstępnym raporcie, że wybory nie można uznać za uczciwe ze względu na systemową przewagę partii rządzącej, która korzystała w  trakcie kampanii z zasobów państwowych, wywierała presję na pracowników sektora publicznego i wpływała na podporządkowane sobie media. Organizacja ta wskazała również na liczne błędy proceduralne m.in. głosowanie rodzinne, a także niekonsekwencje przy liczeniu głosów.

Z kolei serbska organizacja praw obywatelskich CRTA już dzień po wyborach oceniła, że doszło podczas nich do poważnych nieprawidłowości, a wynik w stolicy nie oddaje realnych preferencji wyborców tam zameldowanych. Podkreśliła ona również, że dochodziło tam do licznych przypadków manipulacji przy kartach do głosowania, a także do nielegalnej obecności osób trzecich w lokalach wyborczych, zwłaszcza w Belgradzie.

REKLAMA

Organizacja zaznacza, że liczba naruszeń w Belgradzie może być najwyższa w historii serbskich wyborów, a wśród nich wymienia m.in. "zorganizowane zwożenie wyborców, podejrzane ruchy samochodów wokół lokali wyborczych, naruszanie tajności głosowania i brak sprawdzania tożsamości niektórych wyborców". CRTA zaznacza także, że podczas kampanii wyborczej partia rządząca wykorzystywała kontrolowane przez siebie instytucje państwa do zdobywania „nieuczciwej przewagi”.

Opozycja nie daje za wygraną

W związku z licznymi doniesieniami o fałszerstwach - Serbska Komisja Wyborcza Republiki zdecydowała, że niedzielne wybory do samorządu stolicy zostaną przeprowadzona ponownie w 28 komisjach wyborczych, w których może głosować około 12 tysięcy osób.

Decyzja ta jednak nie uciszyła opozycji, która domaga się ich powtórzenia w całej stolicy. Jednym z głównych zarzutów pod adresem władz jest przywiezienie do głosowania czterdziestu tysięcy Serbów z Bośni i Hercegowiny, którzy mieli zagłosować za człowiekiem Vučicia.

Ich walka ma sens, gdyż, co prawda, w wyborach krajowych "Lista Serbia Nie Może Się Zatrzymać” zdobyła prawie pięćdziesiąt procent głosów, czyli dwa razy więcej niż opozycji, to jednak w Belgradzie sytuacja jest bliska remisu.

REKLAMA

Apel do Zachodu

Przedstawiciele "Serbii Przeciwko Przemocy" swoich racji chcą dowodzić na scenie międzynarodowej i domagają się reakcji Zachodu, apelując, by nie uznawał on wyników wyborów i wszczął międzynarodowe śledztwo w sprawie nieprawidłowości.

Mają w tym wsparcie grupy deputowanych Parlamentu Europejskiego oraz władz USA, które również mówią o nieprawidłowościach.

Na ulicach Belgradu trwają protesty, a dwoje liderów opozycji - Miroslav Aleksić i Marinika Tepić - i kilka osób im towarzyszących, prowadzi strajk głodowy.

REKLAMA

To jednak, jak na razie, nie wydaje się wywierać wpływu na władze. Premier Ana Brnabić, komentując zarzuty, oceniła, że zagraniczni obserwatorzy niedzielnych wyborów w Serbii - przedstawiciele Parlamentu Europejskiego i Rady Europy – „kłamią i destabilizują kraj”. Przekonuje przy tym, że opozycja nie dostarczyła dowodów na poparcie swoich zarzutów, a jej działania są „otwartą próbą destabilizacji” kraju.

Autorytaryzm rośni w siłę

Takie jednak postawienie sprawy nie wystarczy. Serbskie władze liczą, że Zachód nie będzie chciał ryzykować zbyt silnych gróźb czy nacisków na nie, w obawie, że jeszcze mocniej niż dotychczas zwrócą się ku Rosji, Chinom czy Turcji – krajom, które w ostatnich latach wygodnie rozgościły się na serbskiej ziemi, zarówno poprzez swoje inwestycje, jak i umacnianie politycznych wpływów.

To dzięki temu SNS i prezydent Vučić w ostatnim dziesięcioleciu budowali  swoją popularność na podkreślaniu wzrostu gospodarczego i poprawy warunków życia społeczeństwa. Jednak w ostatnim czasie, na skutek pandemii koronawirusa, jak i efektów wojny na Ukrainie, proces ten został zahamowany. Do tego doszła najwyższa inflacja w Europie, duży wzrost cen żywności i energii. W efekcie przyszedł protest społeczny, który ostatecznie doprowadził do przedterminowych wyborów.

REKLAMA

Będzie tylko gorzej

Sytuacji kraju i jego gospodarki nie poprawia fakt ciągłego lawirowania Belgradu między Rosją a UE, a także nierozwiązany konflikt z Kosowem, co przekłada się na wciąż niestabilną sytuację w tym regionie.

Czego można się spodziewać po nowym-starym rządzie Serbii? Jak zwraca uwagę w analizie OSW Marta Szpala "wyniki oznaczają kontynuację dotychczasowej polityki Vučicia – transakcyjnego podejścia do współpracy z Zachodem przy jednoczesnym deklaratywnym poparciu dla integracji z UE i utrzymywaniu bliskich relacji opartych na personalnych stosunkach z licznymi nieliberalnymi czy autorytarnymi liderami państw, takich jak Węgry, Turcja, Rosja i Chiny. W polityce wewnętrznej można się spodziewać zaostrzenia kursu wobec opozycji oraz nasilenia się nacjonalistycznej retoryki w celu podtrzymania mobilizacji swojego elektoratu".

Petar Petrović

Czytaj więcej:

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej