Ekstraklasa: Djurdjević może odetchnąć - Lech Poznań wreszcie wygrywa

Lech wygrał pierwsze ligowe spotkanie od półtora miesiąca, ale formą nie zachwycił. Goście wysoko zawiesili poznaniakom poprzeczkę, a przy odrobinie szczęścia mogli wywieźć ze stolicy Wielkopolski przynajmniej jeden punkt.

2018-09-30, 21:16

Ekstraklasa: Djurdjević może odetchnąć - Lech Poznań wreszcie wygrywa

Posłuchaj

Obrońca Miedzi Mateusz Żyro żałuje, że jego zespół grał na odpowiednim poziomie tylko przez krótką cześć meczu (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Gospodarze już w 11. minucie otworzyli wynik - Duńczyk Christian Gytkjaer miał dużo swobody w polu karnym i mimo asysty obrońcy pokonał Łukasza Sapelę. Podawał mu Joao Amaral, który mógł podwyższyć wynik, ale po strzale z dystansu Portugalczyka legniczan od utraty bramki uratował słupek. Grę Lecha w tej części spotkania nakręcał Maciej Makuszewski, który po raz pierwszy pojawił się na boisku po kontuzji odniesionej podczas ostatniego zgrupowania reprezentacji.

Piłkarze Miedzi w pierwszej połowie zagrali bardzo zachowawczo. Na początku spotkania stworzyli dwie-trzy sytuacje, ale potem zabrakło im pomysłu na grę. "Kolejorz" też nie forsował tempa i przez długie minuty z murawy wiało nudą.

Więcej emocji przyniosła druga odsłona, która rozpoczęła się pomyślnie dla gospodarzy. Gytkjaer po indywidualnej akcji wystawił piłkę jak na tacy Amaralowi, a ten nie mógł zmarnować takiej okazji.

Lech nie rezygnował i szukał kolejnego gola. Legniczanie z kolei przebudzili się dopiero w ostatnich 20 minutach. Kontaktową bramkę zdobył wprowadzony cztery minuty wcześniej Mateusz Szczepaniak, który wykorzystał dość bierne zachowanie Rafała Janickiego.

REKLAMA

Mecz nabrał rumieńców, a drużyna beniaminka marnowała kolejne szanse na wyrównanie. Inny rezerwowy Mateusz Piątkowski w 80. min mógł pokonać bramkarza Lecha, ale w trudnej sytuacji trafił tylko w boczną siatkę. Jeszcze lepszej okazji nie wykorzystał Juan Camara, który wbiegał w pole karne, ale dość ryzykowana interwencja Marcina Wasielewskiego prawdopodobnie uratowała poznaniaków od straty bramki. W samej końcówce znów defensorzy Lecha nie upilnowali Szczepaniaka, ale ten nie opanował piłki w polu karnym.

Miedź postawiła wszystko na jedną kartę, a lechici groźnie kontratakowali, lecz w decydujących momentach podejmowali złe decyzje. Amaral minął już bramkarza rywali i posłał piłkę wzdłuż bramki, ale żaden z kolegów nie zamknął akcji. W czwartej minucie doliczonego czasu gry legniczanie wywalczyli rzut rożny, a pod bramkę gospodarzy pobiegł nawet Sapela. Podopieczni trenera Ivana Djurdjevicia nie dali się jednak zaskoczyć.

W stolicy Wielkopolski w niedzielny wieczór padł rekord frekwencji w tym sezonie ligowym, ale to w dużej mierze zasługa obecności licznej młodzieży. Poznański klub po raz 12. zorganizował akcję "Kibicuj z klasą", w ramach której grupy dzieci i młodzieży m.in. z klubów, szkół czy stowarzyszeń mogły wejść na stadion za darmo. Z tej szansy skorzystało blisko 14 tysięcy młodych fanów.

REKLAMA

Lech Poznań - Miedź Legnica 2:1 (1:0).

Bramki: 1:0 Christian Gytkjaer (11), 2:0 Joao Amaral (51), 2:1 Mateusz Szczepaniak (73).

Żółta kartka - Miedź Legnica: Wojciech Łobodziński.

Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork). Widzów 20 846.

Lech Poznań: Matus Putnocky - Marcin Wasielewski, Rafał Janicki, Dimitris Goutas, Wołodymyr Kostewycz - Maciej Makuszewski (89. Piotr Tomasik), Tomasz Cywka (22. Mihai Radut), Pedro Tiba, Kamil Jóźwiak (83. Maciej Gajos) - Joao Amaral, Christian Gytkjaer.

REKLAMA

Miedź Legnica: Łukasz Sapela - Paweł Zieliński, Mateusz Żyro, Tomislav Bozic, Artur Pikk - Wojciech Łobodziński, Marquitos (19. Juan Camara), Adrian Purzycki, Borja Fernandez, Henrik Ojamaa (89. Mateusz Szczepaniak) - Petteri Forsell (75. Mateusz Piątkowski).

ps

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej