Liga Mistrzów: Ronaldo wraca na Old Trafford. Jaki obraz Portugalczyka z gry w Manchesterze United pamiętamy?
16 sierpnia 2003 roku Cristiano Ronaldo zadebiutował w barwach Manchesteru United, w którym miał eksplodować jego wielki talent. Teraz, jako piłkarz Juventusu i najpopularniejszy sportowiec świata, CR7 powraca do domu.
2018-10-23, 08:49
Kariera Ronaldo na dobre rozpoczęła się właśnie pod wodzą legendarnego sir Alexa Fergusona, który w 2003 roku nie bał się wyłożyć za 18-latka ponad 12 milionów funtów. Wtedy były to naprawdę duże pieniądze, zwłaszcza za zawodnika, który w dorosłym futbolu nie pokazał jeszcze niczego. Okazało się jednak, że była to rewelacyjna inwestycja, która w kolejnych latach spłacała się z nawiązką.
Wiele mówiono o tym, że o transferze zadecydował kapitalny mecz towarzyski, który młodziutki Portugalczyk rozegrał przeciwko "Czerwonym Diabłom" kilka miesięcy wcześniej. Błyszczał, popisywał się technicznymi sztuczkami, sprawiał ogromne problemy defensywie rywali, momentami wręcz bawił się z obrońcami.
- Takich zagrań nie oglądało się na co dzień u doświadczonych piłkarzy, nie mówiąc już o tak młodych zawodnikach. Widać było jego umiejętności gry z piłką i naturalny talent. Po meczu wysłałem bratu wiadomość, że musimy go kupić - wspominał Gary Neville.
- Na początku meczu nikt z nas nie wiedział, kim jest ten dzieciak z numerem "28". Po meczu mówiliśmy o nim wszyscy. Pamiętam, że patrząc na niego, cieszyłem się tylko, że gram na środku obrony, a nie na boku, gdzie musiałbym się z nim spotykać - mówił Mikael Silvestre.
REKLAMA
Po latach kilku zawodników żartowało z tego, że kryjący Ronaldo John O'Shea musiał w przerwie dostać tlen, pojawiała się też wersja, że skarżył się na zawroty głowy. Doświadczeni piłkarze, którzy znaleźli się na ławce, patrzyli z otwartymi ustami, jak nikomu nieznany dzieciak raz za razem rozrywa ich obronę. Popisywał się, ale trzeba przyznać, że faktycznie miał czym.
Prawda była jednak taka, że Ronaldo był pod obserwacją Fergusona i jego sztabu już od jakiegoś czasu. A konkretniej, od momentu, w którym w klubie pojawił się portugaliski asystent Carlos Queiroz. Jedną z pierwszych rzeczy, które zrobił, było polecenie menedżerowi Ronaldo.
Manchester United negocjował ze Sportingiem, ale nie w sprawie transferu skrzydłowego. Chodziło o umowę partnerską dotyczącą szkolenia i wymiany doświadczeń, ale było też wiadome, że "Czerwone Diabły" będą mieć lepszą pozycję w negocjacjach dotyczących obiecujących zawodników z Lizbony. Wśród warunków, które postawili Portugalczycy, znalazł się zapis, że dojdzie do przedsezonowego meczu towarzyskiego - właśnie tego, na którym Ronaldo pokazał swoim przyszłym kolegom, na co mogą liczyć z jego strony.
REKLAMA
Początkowo nie traktowano sprowadzenia młodego gracza priorytetowo, jednak po tym, co zobaczyli wszyscy, którzy przypatrywali się jego grze, nastawienie zmieniło się diametralnie. Ferguson podobno nie chciał opuścić stadionu, dopóki klubowi dyrektorzy nie załatwią podpisu pod kontraktem piłkarza. Kilka tygodni później Ronaldo po raz pierwszy pokazał się kibicom w "Teatrze marzeń".
15 lat temu, w meczu z Boltonem, który oglądało 67 tysięcy ludzi, kibice byli bardzo ciekawi, co ma do zaprezentowania nowy nabytek. I w ostatnich trzydziestu minutach gry zobaczyli jedno z wielu świetnych spotkań w wykonaniu CR7. Portugalczyk wywalczył rzut karny, stworzył kolegom kilka sytuacji i choć gola nie zdobył, dał próbkę swoich ogromnych możliwości.
"Siódemka", którą nosił na plecach, numer po Cantonie i Beckhamie, zobowiązywał do wielkości.
Źródło: YouTube/Manchester United
REKLAMA
Z czasem piłkarz zdobywał coraz większą sławę i kolejne trofea. Dwa razy był królem strzelców Premier League, sięgnął po trzy tytuły mistrzowskie, a do tego po raz pierwszy w karierze triumfował w Champions League (2008). Później dokonał tego jeszcze cztery razy z Realem Madryt.
Od początku imponował swoją szybkością i techniką. Jeden z obrońców Leicester, James Scowcroft, został poproszony przez swojego menedżera, by odpowiednio "przywitał" Portugalczyka w Premier League.
- Zamierzałem to zrobić, problem w tym, że kiedy skończyłem wślizg, on był już kilkanaście metrów dalej - przyznał po latach piłkarz.
REKLAMA
Już wtedy Ronaldo był tytanem pracy. Kiedy inni schodzili z treningu, ćwiczył swoje firmowe zwody. Niektórzy traktowali to prześmiewczo, ale koniec końców doceniali to, ile zawodnik wnosi do drużyny. Szybko zaskarbił sobie sympatię sir Alexa Fergusona, który miał podejście bliskie ojcowskiemu i był jedną z najważniejszych osób w karierze zawodnika. W 2016 roku, kiedy Ronaldo razem z Portugalią wywalczył mistrzostwo Europy, Szkot był jednym z pierwszych, którzy gratulowali zawodnikowi.
Na początku w Manchesterze był jeszcze chłopcem, któremu momentami brakowało fizycznej siły, zwłaszcza w ostrych starciach, które w Premier League były codziennością.
Młoda gwiazda "Czerwonych Diabłów" zmieniła się z chłopca w mężczyznę po mistrzostwach świata w 2006 roku. Do klubu wrócił znacznie silniejszy fizycznie, bardziej przypominający atletę, którego oglądamy w ostatnich latach, nabrał pewności siebie, odważniej wchodził w starcia jeden na jeden. Neville, u którego boku grał Ronaldo przez wszystkie lata na Old Trafford, przyznał, że skrzydłowy stał się zupełnie innym piłkarzem.
REKLAMA
Stopniowo stawał się gigantem, pracował na to, by stanąć obok Leo Messiego jako jeden z dwóch najlepszych piłkarzy świata, a być może jako najlepszy w historii. To zawsze będzie sporem, którego nie da się rozstrzygnąć. Przez sześć lat, które spędził na Old Trafford, rozegrał 291 spotkań, w których strzelił 118 bramek i asystował przy 65 trafieniach. Liczby świetne, choć jeszcze nie tak imponujące jak na poziomie, na który wszedł w Realu Madryt. Fakt jest jednak taki, że w Anglii Ronaldo podniósł poprzeczkę do tego poziomu, o którym większość normalnych piłkarzy może jedynie marzyć.
Źródło: YouTube/Genius Productions
Pamiętamy go jednak jako zupełnie innego piłkarza. Najczęściej występował na skrzydle, imponował indywidualnymi rajdami i technicznymi sztuczkami, co często sprawiało, że stawał się celem dla rywali. Zdarzało się, że podejmował złe decyzje, na siłę szukał szansy na to, by samemu skończyć akcję. Nie był typem zawodnika, który wykańczał dogrania w pole karne. Miał się nim stać dopiero w Madrycie.
Jako gracz Realu CR7 przekształcił się się łowcę bramek, snajperem z prawdziwego zdarzenia. Grał znacznie bliżej bramki, siłami gospodarował oszczędniej, do perfekcji dopasował atuty, które wcześniej nie były na pierwszym planie - ustawianie się, grę w polu karnym, efektywność. Mimo 33 lat cały czas jest na poziomie, który to on wyznacza.
REKLAMA
Wydaje się, że to musiało się skończyć w ten sposób, że Portugalczyk w Manchesterze United rozwinął się idealnie do tego, by wejść w mariaż z "Królewskimi", już jako zdobywca Złotej Piłki. Padła rekordowa wówczas kwota 80 milionów funtów, a Santiago Bernabeu miało kolejnego wymarzonego "galaktycznego" piłkarza. To, czego dokonał Ronaldo w barwach "Królewskich", to już zupełnie inna historia.
We wtorek o godzinie 21 "Stara Dama", do której trafił w tym roku Portugalczyk, zmierzy się z zespołem z Manchesteru w grupie H Ligi Mistrzów. CR7 wystąpi na Old Trafford po raz drugi, od kiedy opuścił "Czerwone Diabły". W marcu 2013 roku grał tam w barwach Realu Madryt i może mieć dobre wspomnienia z tego meczu. "Królewscy" wygrali 2:1, a Portugalczyk zdobył jedną z bramek.
Juventus jest pierwszy w tabeli z kompletem punktów, natomiast Manchester United zajmuje drugie miejsce i ma dwa "oczka" straty. Valencia jest trzecia z jednym punktem, a zespół ze Szwajcarii pozostaje z zerowym dorobkiem.
REKLAMA
Również we wtorek, tyle że o 18.55, swój mecz 3. kolejki rozegra Bayern Monachium. Bawarczycy niespodziewanie tylko zremisowali niecałe trzy tygodnie temu u siebie z Ajaxem Amsterdam 1:1, w tym czasie bardzo słabo spisywali się też w ekstraklasie - remis i dwie porażki na przełomie września i października. Ani jednej bramki w tych czterech spotkaniach nie zdobył Lewandowski.
Zarówno Polak, jak i cały Bayern, przełamali się w sobotę w Wolfsburgu, gdzie zwyciężyli 3:1. Lewandowski wpisał się na listę strzelców dwukrotnie.
O tej samej porze przełamania poszuka Real Madryt. "Królewscy" w poprzedniej kolejce niespodziewanie przegrali z CSKA Moskwa, przechodzą też kryzys w La Liga, gdzie ponieśli trzy porażki w ostatnich czterech meczach. W tych łącznie pięciu spotkaniach strzelili tylko jedną bramkę - w sobotę, kiedy i tak przegrali z Levante 1:2.
3. kolejka Ligi Mistrzów sezonu 2018/19:
Wtorek, 23 października
Grupa E
AEK Ateny - Bayern Monachium (godz. 18.55)
Ajax Amsterdam - Benfica Lizbona (21.00)
Grupa F
Hoffenheim - Olympique Lyon (21.00)
Szachtar Donieck - Manchester City (21.00)
REKLAMA
Grupa G
AS Roma - CSKA Moskwa (21.00)
Real Madryt - Viktoria Pilzno (21.00)
Grupa H
Young Boys Berno - Valencia (18.55)
Manchester United - Juventus Turyn (21.00)
ps, PolskieRadio24.pl
REKLAMA