Ryoyu Kobayashi leci własnym korytarzem powietrznym. Po zawodach też obiera oryginalny kurs
Skromny, wyciszony i niekontaktowy? Ryoyu Kobayashi, zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni i trzeci skoczek w historii, który wygrał wszystkie konkursy jednej edycji prestiżowego turnieju, wcale nie jest takim spokojnym japońskim chłopakiem, na jakiego wygląda podczas rywalizacji na skoczni.
2019-01-07, 15:11
Sezon 2018/19 należał do Kobayashiego. Wygrywał, błyszczał, zaskakiwał. W Turnieju Czterech Skoczni triumfował w świetnym stylu. Zdominował konkurs i jako trzeci zawodnik w historii - po Niemcu Svenie Hannawaldzie (2001/02) i Kamilu Stochu (2017/18) wygrał wszystkie konkursy w jednej edycji.
Janne Vaatainen Po raz pierwszy Ryoyu zobaczyłem podczas jakichś zawodów krajowych. Wtedy nie wyróżniał się wynikami, ale było coś niesamowitego w jego sylwetce i technice
Kiedy na inaugurację w Wiśle zajął trzecie miejsce, powiedział, że jego celem na ten sezon jest dziesięć pucharowych zwycięstw. Cel zrealizował w wybornym stylu nawiązał do największych dominacji. 13 wygranych konkursów, wyrównany rekord kolejnych zwycięstw w Pucharze Świata (6) i szlem w Turnieju Czterech Skoczni. Do tego mniej prestiżowe, lecz hojnie wynagradzane triumfy w Willingen Five, Raw Air i Planica 7.
W elicie od 2016 roku
Wśród najlepszych skoczków świata młodszy z braci Kobayashi (ma brata Junshiro, który też jest skoczkiem) pojawił się w sezonie 2016/17. Ryoyu nie wywalczył jednak punktów w żadnym z konkursów. Rok później było już znacznie lepiej.
W lutym 2018 roku skokiem podczas Hokkaido Cup w Sapporo zadziwił kolegów po fachu, kibiców i trenerów. Filmik pokazujący skok Kobayashiego był hitem internetu. Rekord skoczni, na której w 1972 roku mistrzem olimpijskim został Wojciech Fortuna, wynosił 143,5 metra. Ryoyu Kobayashi - po niespokojnym locie, podczas którego wymachiwał rękami - wylądował znacznie dalej, za 150 m. Przewrócił się, ale szybko powstał, otrzepał kombinezon i rozłożył ręce bardzo zawiedziony, że nie udało mu się ustać tej fenomenalnej próby.
REKLAMA
Wreszcie, po kilku latach, efekt przyniosła praca z fińskim trenerem Janne Vaatainenem. Sześć lat temu Fin wyłowił tę istną perełkę wśród innych zawodników. Ryoyu Kobayashi wreszcie zaczął przykładać się do pracy, wcześniej treningi były dla niego nudne. Problem stanowiło także miejsce zamieszkania zawodnika.
- Po raz pierwszy Ryoyu zobaczyłem podczas jakiś zawodów krajowych. Wtedy nie wyróżniał się wynikami, ale było coś niesamowitego w jego sylwetce i technice. Zacząłem pytać kim jest i rozpoczęliśmy starania, aby przeniósł się do naszego klubu Tsuchiya Home Ski Team - powiedział Vaatainen fińskiej telewizji Yle.
Vaatainen w latach 2008-10 nie osiągał sukcesów jako trener fińskiej kadry A. Sfrustrowany problemami organizacyjnymi zrezygnował ze stanowiska i rozpoczął pracę w Japonii i zdaje się, że tej decyzji nie będzie żałował.
Powiązany Artykuł
China made in Europe - Chińczycy w Europie ruszyli "z produkcją" skoczków narciarskich
- Od początku starałem się wspierać Ryoyu, bo przenosiny z 20-tysięcznego miasteczka do dwumilionowej metropolii jaką jest Sapporo nie jest łatwe. Jego wesoły i towarzyski charakter bardzo mu jednak pomógł - dodał trener.
REKLAMA
Inny niż pozostali Japończycy
I tu dochodzimy do sedna. Sposobem bycia Ryoyu Kobayashi nie przypomina swoich rodaków. Jest znacznie bardziej ekspresyjny na skoczni, dużo się uśmiecha, żartuje z kolegami i swoim sztabem szkoleniowym. Nie mówi po angielsku, co było początkowo odbierane jako jego problem. Okazuje się jednak, że Japończyk wykorzystuje tę sytuację. Ma święty spokój i może się koncentrować przed skokami. Dziennikarze nie zawracają mu głowy pytaniami o detale, a Ryoyu robi swoje - odlatuje na skoczni. Odizolowanie się od otoczenia to jego przewaga. Nie rozumie, co się o nim mówi, nie zdaje sobie sprawy z tego, co się o nim pisze, a to oznacza znacznie mniejszą presję.
Podczas Turnieju Czterech Skoczni Japończykowi towarzyszył tłumacz. Można nawet stwierdzić, że Markus Neitzel wystąpił w roli rzecznika zawodnika z Japonii. To on opowiadał dziennikarzom o skoczku, mówił, że jest bardzo wesołym człowiekiem z marzeniami.
- To normalny, młody chłopak, który lubi szybkie samochody. Najbardziej chyba chciałby mieć ferrari - zdradził tłumacz Kobayashiego.
REKLAMA
22-letni skoczek, gdy nie skacze, pracuje w firmie budowlanej, ale chciałby to zmienić. Lubi się modnie wystylizować i spotykać z przyjaciółmi, lubi też gry komputerowe. Zdarza mu się wędkować czy zagrać w baseball.
Nie wstydzi się też głośno wypowiadać swoich marzeń, chce być popularny w Japonii.
Po zakończeniu Turnieju Czterech Skoczni Ryoyu Kobayashi był pytany o to, czy jest w stanie wyrównać rekord Petera Prevca z sezonu 2015/2016. Słoweniec wygrał wówczas 15 konkursów.
REKLAMA
- Dlaczego nie, powinienem być w stanie to zrobić - stwierdził pewny siebie Japończyk.
Wiele wskazuje na to, że Ryoyu nie żartuje. Znalazł swój powietrzny korytarz, którym może jeszcze długo lecieć i po każdym kolejnym skoku lądować na pierwszym miejscu podium pucharowych zawodów.
Jakub Kot Kobayashi ma potężną moc w nogach. Japończyk jest tak poukładany, że znakomicie łączy moc odbicia z techniką i fazą lotu. Do tego dochodzi u niego bardzo luzackie podejście do tego, co robi
W powietrzu Kobayashi wygląda niemal perfekcyjnie. Według specjalistów wygląda to tak, jakby ktoś układał go w locie, jakaś tajemnicza osoba z wieży kontrolnej naprowadzała go precyzyjnie w odpowiednim kierunku.
- Kobayashi ma potężną moc w nogach. Taką też miał przecież Piotrek Żyła, ale u niego energia szła w powietrze. Japończyk jest tak poukładany, że znakomicie łączy moc odbicia z techniką i fazą lotu. Do tego dochodzi u niego bardzo luzackie podejście do tego, co robi - uważa Jakub Kot, były skoczek, a obecnie trener, delegat FIS i ekspert TVP.
REKLAMA
Ekspert zaznacza, że Kobayashi bardzo szybko przechodzi po wybiciu do fazy lotu. Zdaniem Kota to niewątpliwie jest jego zaletą. Dzięki temu osiąga większą prędkość w locie.
- On ma też niesamowitą fantazję. Pokazał to skok w Sapporo, kiedy pofrunął na 155. metr. Nie bał się lecieć. Mało jest takich skoczków - uważa Jakub Kot.
Kobayashi zadziwia i wielu zadaje sobie pytanie, czy japoński geniusz zdominuje skoki narciarskie w następnych latach. Tak miało być w przypadku innego rycerza, Słoweńca Domena Prevca, który też zadziwiał, ale szybko zgubił formę i na razie nie może jej odnaleźć.
Trzeba jednak pamiętać, że Domen, gdy zaczął błyszczeć, miał 17 lat, a w sporcie to normalne, że nastolatek jest bardziej podatny na wahania formy. W przypadku Ryoyu może być inaczej - jako starszy i już ukształtowany zawodnik wleciał w swój powietrzny korytarz na dłużej.
REKLAMA
Aneta Hołówek, PolskieRadio24.pl
Rozowa z Ryoyu Kobayashim:
REKLAMA