Minęło 17 lat od pamiętnej klęski. Korea Południowa zawstydziła Polaków na mundialu
5 czerwca biało-czerwoni dochodzili do siebie po falstarcie mundialu w Korei Południowej i Japonii. Dzień wcześniej reprezentacja pod wodzą Jerzego Engela doznała porażki z gospodarzami turnieju, która stała się traumą polskiej piłki.
2019-06-05, 11:12
Posłuchaj
Andrzej Janisz i Filip Jastrzębski o mundialu w Korei Płd. w 2002 roku (Przy Muzyce o Sporcie/Radiowa Jedynka)
Dodaj do playlisty
To był pierwszy mundial biało-czerwonych po 16 długich latach. Trudno dziwić się, że cały kraj żył wyjazdem Polaków do Korei i Japonii. I nawet po latach trudno uwierzyć, jak spektakularną katastrofą zakończył się tamten turniej.
"Mecz otwarcia, mecz o wszystko i mecz o honor" - właśnie taki scenariusz został zrealizowany, zresztą w kolejnych turniejach idealnie wpasowali się w niego zawodnicy Pawła Janasa i Leo Beenhakkera.
Z jednej strony turniej był jak spełnienie marzeń, z drugiej towarzyszyła mu presja, bardzo wymagające warunki, do których nie przywykli piłkarze. I, czego nie można nie brać pod uwagę, konieczność gry przeciwko gospodarzom, którym podczas tego turnieju pomagały ściany.
REKLAMA
Wystarczy przypomnieć sobie, jak piłkarski świat komentował starcia Koreańczyków z Włochami i Hiszpanią. Atmosferę skandalu można poczuć od razu, kiedy po tylu latach włączy się któreś z tamtych spotkań - stronnicze i krzywdzące sędziowskie decyzje, przymykanie oka na oczywiste przewinienia, dopuszczenie do walki znacznie przekraczającej przepisy... Niesmak pozostał.
Grupa, do której trafiliśmy, miała nie być specjalnie wymagająca - wspomniana już Korea Południowa, daleka od opinii wymagającego rywala, raczkujące w wielkim futbolu Stany Zjednoczone i Portugalia, którą wielu uważało za zespół, z którym można pokusić się o niespodziankę. Ba, niespodziankę... Według zapowiedzi Jerzego Engela, na ten turniej jechaliśmy po medal.
Nastroje były podniosłe, wypowiedziom selekcjonera wtórowali piłkarze, nieustannie pozostający w świetle fleszy, występujący w reklamach, udzielający odważnych wywiadów. Do tego wszystkiego doszły jeszcze spory związane z podziałem pieniędzy za awans i kontrakty reklamowe. Wiele mówiło się też o konflikcie z dziennikarzami.
Trudno powiedzieć, na ile wszyscy w ten sukces wierzyli, a na ile dawali się ponieść atmosferze.
REKLAMA
"Mamy zespół, który wygrywa, kiedy chce i jak chce. Trzeba od razu zaatakować i strzelić gola? Nie ma sprawy. Tak grają tylko ci, którzy znają swoją wartość i są nieprawdopodobnie mocni psychicznie. Drużyna Engela taka jest" - to tylko jeden z cytatów z prasy przed rozpoczęciem mistrzostw.
Na boisku nie zostało nic ze wszystkich zapowiedzi, a zawodników miał też rozbić fakt, że Jerzy Engel nie zabrał na mundial Tomasza Iwana. Już mecze towarzyskie przed mundialem pokazały, że wcale nie musi być tak różowo, a tysiące ludzi niekoniecznie będą witać piłkarzy wracających z Korei z medalem.
4 czerwca 2002 roku nastąpiło zaś obnażenie tego, z czym Polacy wyruszyli na podbój turnieju.
Do przerwy przegrywaliśmy 0:1 po błędzie w kryciu i golu Hwang Sun-honga. Dobre w naszym wykonaniu był jedynie pierwszy kwadrans, po którym gra zupełnie siadła. Biało-czerwoni nie potrafili się otrząsnąć, po wznowieniu gry stracili drugą bramkę po trafieniu Yoo Sang-chula. Nie nawiązali walki, nie potrafili dogonić wyniku. Rywale byli lepsi praktycznie pod każdym względem.
REKLAMA
Szeroko komentowane było także... wykonanie hymnu przez Edytę Górniak, które mocno zdezorientowało zawodników i kibiców przed telewizorami.
Euforia opadła błyskawicznie, do wszystkich doszło momentalnie, że zamiast walki o medale możemy zostać świadkami kompromitacji. W drugim meczu biało-czerwoni polegli z kretesem, przegrywając 0:4 z Portugalią. Do ostatniego przystąpili w całkowicie zmienionym składzie. W spotkaniu o honor zwyciężyli USA 3:1, ale nie miało to już większego znaczenia - ostatnie miejsce w grupie stało się faktem.
Źródło: YouTube/Czarny
REKLAMA
Traumę z 2002 roku udało się przynajmniej w jakimś stopniu przezwyciężyć po blisko dekadzie - biało-czerwoni zmierzyli się z Koreą Południową w towarzyskim spotkaniu za czasów Franciszka Smudy i zremisowali 2:2. Gole w tym spotkaniu zdobyli Jakub Błaszczykowski i Robert Lewandowski.
W marcu ubiegłego roku Polska w ramach przygotowań do mundialu w Rosji zwyciężyła 3:2, a gola na wagę zwycięstwa w doliczonym czasie gry zdobył Piotr Zieliński.
PolskieRadio24.pl
REKLAMA