Śmierć po wyjściu z cienia. Dziesięć lat temu zmarł Tito Vilanova
- Myślę, że zaproponują ci moje stanowisko, a ja cię poprę niezależnie od tego, jaką decyzję podejmiesz - powiedział w listopadzie 2011 roku Pep Guardiola w rozmowie ze swoim asystentem i przyjacielem, Tito Vilanovą. Ten propozycję przyjął, a w pierwszym sezonie pracy jako główny szkoleniowiec FC Barcelony zdobył mistrzostwo Hiszpanii i dotarł do półfinału Ligi Mistrzów. Zmarł niespełna dwa i pół roku później, 25 kwietnia 2014 roku.
2024-04-25, 11:00
- Pep, który trenował wtedy drużynę już od czterech lat, poprosił piłkarzy, by zebrali się wokół niego. Zaczął wyjaśniać tajemnicę którą on, Tito Vilanova i lekarze ukrywali przed zespołem, ale nie potrafił wyartykułować swoich myśli. Był zatroskany i skrępowany. Wargi mu drżały, aż w końcu poddał się i odszedł na bok - czytamy w książce „Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania”, którą napisał Guillem Balague.
Opisana wyżej sytuacja miała miejsce w listopadzie 2011 roku, przed ostatnim treningiem FC Barcelony poprzedzającym wyjazd na mecz z AC Milan.
- Sztab medyczny wyjaśnił piłkarzom, że asystent trenera, Tito Vilanova, prawa ręka Pepa i jego bliski przyjaciel, musi przejść pilną operację usunięcia guza ze ślinianki przyusznej, największego gruczołu ślinowego, który znajduje się w ludzkim ciele, i tym samym nie będzie mógł udać się z nimi do Włoch - dodał Balague.
Wszystko zapowiadało szczęśliwe zakończenie rodem z hollywoodzkiego filmu. Katalończycy wygrali po emocjonującym meczu 3:2, zabieg się udał, a niecały rok później dotychczasowy asystent zastąpił ustępującego Guardiolę.
REKLAMA
Trzy dni po wygranej w Mediolanie Katalończycy przegrali wyjazdowy mecz z Getafe. Była to jedna z trzech ligowych porażek Barcelony w tamtym sezonie ligowym, zakończonym ostatecznie na drugim miejscu w tabeli. Guardiola był wtedy podwójnie przybity.
- Pep nigdy nie był bardziej małomówny i odizolowany od reszty świata niż podczas lotu powrotnego do Barcelony we wczesnych godzinach porannych w niedzielę 27 listopada 2011 roku. Chodziło o coś więcej niż uporanie się z niedawną porażką. Obok niego znajdowało się puste siedzenie, którego nikt nie chciał zająć, ponieważ normalnie siedziałby na nim Tito Vilanova - opisywał Balague.
Tito wrócił do pracy po niespełna dwóch tygodniach i udzielił wywiadu na temat swojej choroby. Przyznał, że kiedy postawiono mu diagnozę, bardziej martwił się o swoich najbliższych niż o siebie.
- Pomyślałem o żonie, o rodzinie, o przyjaciołach, ale przede wszystkim o moich dzieciach. Są małe i wciąż mnie potrzebują - mówił.
REKLAMA
- Tamtego tygodnia, który zakończył się chwilową ulgą, ponieważ pierwsza operacja Tito się powiodła, Pep zdał sobie sprawę, że nie jest gotowy na więcej odpowiedzialności, na ciągłe unikanie kryzysów i poszukiwania rozwiązań, na niezliczone nadgodziny pracy i przygotowań, na więcej czasu z dala od rodziny - dodał autor książki "Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania".
***********
Francesc Vilanova Bayó, szerzej znany jako Tito, przyszedł na świat 17 września 1968 roku. Pochodzenie pseudonimu wyjaśnił jego pierwszy trener, Joan Font, w filmie "El camí del Tito" ("Ścieżka Tito"). Font wspominał, że tak nazywał go uczący się mówić starszy brat, Josep, sam nazywany przez Francesca "Tep".
Jako młody piłkarz Tito terminował w młodzieżowych zespołach Barcelony, jednak nigdy nie zadebiutował w oficjalnym meczu pierwszego zespołu. Najlepszym okresem w jego przygodzie z piłką był czas w Celcie Vigo, gdy dwanaście razy wystąpił w Primera Division. Swoją jedyną bramkę na tym poziomie zdobył w meczu z Realem Oviedo.
REKLAMA
- Był zawodnikiem, którego naprawdę niewiele dzieliło od pierwszego zespołu Barcelony. Czasami w świecie futbolu tak się zdarza, że ci, którzy idą naprzód, są jeszcze bardzo młodzi i nie znajdujesz odpowiedniego momentu, żeby ich wkomponować, ale to był zawodnik na odpowiednim poziomie - mówił w "Ścieżce Tito" Carles Rexach, legendarny trener i były piłkarz niemal całą karierę związany z Barceloną.
**********
Pracę jako szkoleniowiec Vilanova zaczął w młodzieżowych drużynach Dumy Katalonii od sezonu 2001/2002. Kilka lat spędził też w mniejszych klubach, terminował także w Interze Mediolan. W 2007 roku został zaproszony do współpracy przez Pepa Guardiolę, swojego kolegę z boiska w czasach juniorskich. Razem pracowali najpierw w zespole B, a później przez cały czteroletni okres pracy Guardioli dla pierwszego zespołu.
Ten czas został zapamiętany jako najlepszy okres w historii klubu, przebijający nawet Dream Team Johanna Cruyffa, z Guardiolą na boisku. Czternaście zdobytych trofeów, w tym trzy mistrzostwa Hiszpanii oraz dwukrotny triumf w Lidze Mistrzów i Klubowych Mistrzostwach Świata - Barcelona była w tym czasie najlepszą klubową drużyną świata.
REKLAMA
Do pełnej dominacji zabrakło im jedynie triumfu w La Liga podczas ostatniego sezonu Pepa (lepszy okazał się Real Madryt z niesamowitym rekordem stu punktów), a także detali, które zadecydowały o odpadnięciu w dwóch półfinałach Champions League, które przeszły do historii (niesłusznie nieuznany gol Bojana w rewanżu z Interem i niestrzelony karny Messiego przeciwko Chelsea).
- Nie ma na tym świecie małżeństwa, które przewyższałoby nas, jeśli brać pod uwagę to, ile godzin razem spędziliśmy - żartował Tito.
Z tamtych czasów przeszła do historii jedna ze scen, której mimowolnym bohaterem stał się Vilanova. W końcówce meczu Realu z Barceloną, po brutalnym faulu Marcelo, doszło do boiskowych starć i przepychanek. Wtedy trener "Królewskich" Jose Mourinho... wsadził asystentowi Guardioli palec w oko.
REKLAMA
Pierwszy szkoleniowiec czuł jednak coraz większe wypalenie i psychiczne przeciążenie pracą pod tak wielką presją, nieodłączną w prowadzeniu Barcelony. Pep podczas swojego ostatniego sezonu w katalońskim klubie często między wierszami przemycał słowa odbierane jako jego niepewność co do przyszłości.
Już w listopadzie o możliwości rezygnacji mówił w rozmowie ze swoim przyjacielem z boiska, a wtedy dyrektorem sportowym Dumy Katalonii, Andonim Zubizarretą. Powiedział również wtedy Vilanovie: myślę, że zaproponują ci moje stanowisko - a ja cię poprę niezależnie od tego, jaką decyzję podejmiesz.
Tito skorzystał z danej mu szansy po latach pracy w cieniu i trudnych przejściach zdrowotnych. Okazało się, że podczas pełnienia nowej funkcji na ławce trenerskiej podjął wyzwanie związane nie tylko z walką o kolejne sukcesy boiskowe. Już po kilku miesiącach rozpoczął batalię o własne życie. Choć przeprowadzona w 2011 roku operacja powiodła się, doszło do nawrotu choroby.
**********
REKLAMA
- To jedna z tych szans, które mogą się już nie pojawić w życiu - powiedział Tito podczas konferencji prasowej zwołanej z okazji objęcia przez niego nowej posady.
- Doskonale zna naszą filozofię. Myślę, że to idealny trener. Zespół pójdzie za nim w ogień - zachwalał go kapitan zespołu, Carles Puyol.
- To najlepsza decyzja, jaką mogła podjąć Barcelona - dodał Xavi.
Nie wszyscy podzielali te zachwyty. Jimmy Burns, brytyjski autor wielu publikacji poświęconych katalońskiemu klubowi, pisał w kwietniu 2012 roku:
REKLAMA
- Nowa generacja fanów przyzwyczaiła się do wygrywania pod wodzą Guardioli, tracąc kompleks niższości, na który ich przodkowie cierpieli wiele lat. Ale po klęsce w zeszłym tygodniu (odpadnięciu z LM i przegraniu walki o mistrzostwo Hiszpanii - przyp. red.) klub potrzebuje nie mniej silnej osobowości, aby dać gwarancję, że dziedzictwo nie zostanie zmarnowane. Życzę Vilanovie powodzenia. Coś mi jednak mówi, że Barca w długofalowej przyszłości zakłada powrót Guardioli: osobiście, lub zatrudniając obcokrajowca wyznającego tę samą filozofię futbolu, takiego jak Marcelo Bielsa - uważał Burns.
**********
Okazało się, że obawy Burnsa były przedwczesne. Katalończycy płynnie przeszli do rzeczywistości z nowym szkoleniowcem. Do końca roku 2012 przegrali tylko dwa razy - w Superpucharze Hiszpanii z Realem oraz w słynnym już meczu Ligi Mistrzów z Celtikiem Glasgow (Szkoci mieli wtedy 11% posiadania piłki).
Sprawy przybrały jednak niespodziewany obrót. 19 grudnia klub poinformował, że u trenera nastąpił nawrót choroby - raka ślinianki przyusznej. Vilanova poddał się operacji, a jego miejsce po raz pierwszy w tamtym sezonie zajął asystent Jordi Roura. Pod jego wodzą piłkarze Barcelony zakończyli rok zwycięstwem 3:1 nad Realem Valladolid.
REKLAMA
- Wygląda na to, że Tito został ścięty jak drzewo w pełnym rozkwicie, w szczytowym momencie swojej kariery zawodowej, po tym, jak wniósł Barcelonę na nowy poziom dzięki udanej pierwszej połowie sezonu, zwieńczonej magiczną wygraną nad Atletico Madryt. Odniósł sukces jako jeden z najmniej docenianych menadżerów, których Barca i La Liga widzieli od dawna - napisał 19 grudnia Burns na swoim blogu.
Powrót na ławkę pierwszego trenera nie trwał długo - 19 stycznia Tito poprowadził zespół w przegranym meczu z Realem Sociedad, a następnie wyjechał do Memorial Sloan-Kettering Cancer Center, najlepszej na świecie kliniki onkologicznej. Wrócił drugiego kwietnia, na wyjazdowy mecz Ligi Mistrzów z Paris Saint-Germain (2:2).
Sezon miał słodko-gorzki smak: Barca odzyskała tytuł mistrzowski ze znakomitym wynikiem stu punktów, jednak doznała też dwóch upokarzających porażek w Lidze Mistrzów z niesamowitym Bayernem, przegrywając półfinałowy dwumecz bilansem 0:7.
**********
REKLAMA
Stan zdrowia Vilanovy nie pozwolił mu na kontynuowanie kariery. Po zakończeniu sezonu wystąpił wprawdzie na wspólnej konferencji z Zubizarretą, jednak już kilka dni później prezes klubu, Sandro Rosell poinformował, że z powodu nawrotu choroby Tito nie będzie już szkoleniowcem Barcelony. Jego miejsce zajął Argentyńczyk Gerardo "Tata" Martino.
Kolejne miesiące upłynęły pod znakiem nieobecności Tito, jakby przygotowującej świat na jego odejście. Przyznane mu indywidualne nagrody odbierali Rosell, Rexach i Zubizarreta. Przed starciem Barcelony z Realem na Camp Nou 26 października, kibice stworzyli oprawę z hasłem "Forca Tito".
24 kwietnia stan zdrowia trenera się pogorszył. Dzień później Tito Vilanova zmarł w wieku 45 lat. Zostawił żonę i dwójkę dzieci.
Jakub Pogorzelski, PolskieRadio24.pl/wmkor
REKLAMA
REKLAMA