WADA w konflikcie z USA. Witold Bańka stoi przed wyzwaniem

2020-06-30, 12:18

WADA w konflikcie z USA. Witold Bańka stoi przed wyzwaniem
Szef WADA Witold Bańka . Foto: EastNews/Alexey Filippov / Sputnik

Witold Bańka po pół roku pracy jako szef Światowej Organizacji Antydopingowej (WADA) będzie musiał zmierzyć się z trudnym zadaniem. Organizacja została skrytykowana w raporcie amerykańskiego biura, które zajmuje się zwalczaniem narkotyków i środków dopingujących (ONDCP).

W styczniu rozpoczęła się kadencja Witolda Bańki na stanowisku szefa Światowej Agencji Antydopingowej - zastąpił on Craiga Reedie'ego, który funkcję tę pełnił od 2014 roku. Jak dotąd początek działalności Polaka zbiegł się z pandemią koronawirusa, która sparaliżowała sport na świecie, a także pokrzyżowała wiele planów Bańki, które zakładały dynamiczny początek kadencji, szereg spotkań i wizyt.

Nowy szef WADA zapowiadał jednak pod koniec czerwca, że agencja stopniowo wraca do pracy na pełnych obrotach. I wygląda na to, że błyskawicznie będzie musiała zmierzyć się z ogromnym wyzwaniem.

Kontrowersyjny raport

Były polski minister sportu stanął przed potencjalnym konfliktem z krajem, który do budżetu WADA wpłaca najwięcej - organizacja finansowana jest w połowie przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski, reszta pieniędzy pochodzi od poszczególnych krajów członkowskich, z których Stany Zjednoczone dokładają corocznie blisko 3 miliony dolarów.

Według najnowszych informacji, Kongres będzie rozważał ograniczenie lub wycofanie wsparcia - powodem jest raport prezydenckiego biura do spraw zwalczania narkotyków i środków dopingujących (ONDCP).

Dokument, który liczy sobie 19 stron, zawiera poważną krytykę WADA, wśród zarzutów są "niedostatecznie transparentne działania", poddawany w wątpliwość jest także odpowiedzialny i niezależny sposób postępowania, który traktowałby fair wszystkich sportowców. Oczywiście w dalszej jego części następuje odwołanie do zawodników, którzy reprezentują USA i mogą czuć się niektórymi działaniami pokrzywdzeni.

Organizacji dostało się też za opieszałość w sprawie dopingu w Rosji (sprawa ciągnie się latami, zaczęła się w 2014 roku i trafiła do Międzynarodowego Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu) i fakt, że USA nie mają w kierownictwie WADA swojego przedstawiciela.

Z ostatnim zarzutem WADA nie zgodziła się od razu, wskazując, że organizacja nie może być zarządzana wyłącznie przez kilka najbogatszych krajów. WADA popiera też limity kadencji dla członków Rady Fundacji, w której zasiada po 18 przedstawicieli ruchu olimpijskiego oraz rządów krajów (pięciu reprezentantów ma Europa, po czterech Azja i kontynent amerykański, trzech Afryka i dwóch Oceania), Komitetu Wykonawczego i stałych komisji, utworzenia Niezależnej Rady ds. Etyki oraz dodania miejsc dla dwóch niezależnych ekspertów do Komitetu Wykonawczego.

"Idea, że kraje powinny być reprezentowane proporcjonalnie do wkładu finansowego, nie ma sensu. Przyznanie miejsc wyłącznie tym, którzy wpłacają najwięcej, wykluczyłoby większość narodów świata z Rady Fundacji czy Komitetu Wykonawczego na zawsze i nie byłoby zgodne z najlepszymi międzynarodowymi standardami" - zauważyła WADA, dodając, że USA są obecnie reprezentowane w Radzie Fundacji.

Zawieszenie wpłynęło na raport?

Rzekome poczucie niesprawiedliwości, które mają mieć amerykańscy sportowcy, jest związane jedną z najgłośniejszych w ostatnich miesiącach spraw z dopingiem na pierwszym planie - 17 czerwca amerykański sprinter Christian Coleman, aktualny mistrz świata w biegu na 100 metrów i sztafecie, został tymczasowo zawieszony. Powodem było naruszenie przepisów antydopingowych dotyczących miejsca pobytu, a lekkoatlecie grozi nawet dwuletnia dyskwalifikacja. Tego samego dnia komisja przekazała swój raport do specjalnej podkomisji Kongresu.

Coleman przegapił trzecią próbę kontroli - trzy naruszenia tych obowiązków w okresie krótszym niż rok są traktowane jak wynik pozytywny i podlegają karze do dwóch lat zawieszenia. 24-letniemu Amerykaninowi grozi więc drakońska kara, którą będzie nieobecność podczas przyszłorocznych igrzysk olimpijskich w Tokio, przełożonych z lata tego roku z powodu pandemii koronawirusa.

Jeden z najbardziej utalentowanych sprinterów ostatnich lat miał problemy już przed mistrzostwami świata 2019. Groziła mu wówczas dyskwalifikacja z powodu trzech przypadków naruszenia przepisów dotyczących pobytu, ostatecznie jednak zredukowanych do dwóch.

Sprawa ma też oczywiście bardzo ważne tło polityczne. Przy okazji zwycięstwa Bańki w wyborach było jasne, że nie był on faworytem Amerykańskiej Agencji Antydopingowej - przewodzący jej Travis Tygart optował za Norweżką Lindą Helleland, której priorytetem miały być ostre kary za systemowy doping Rosji.

Powiązany Artykuł

MKOl 1200 f.jpg
PjongCzang 2018: igrzyska bez Rosji. "Opcja atomowa" była jedyną słuszną?

WADA przechodzi do kontrataku

WADA nie potrzebowała dużo czasu na to, by odpowiedzieć na zarzuty, które zostały jej postawione w raporcie, który zdaniem organizacji pełen jest błędów, nieścisłości i wymaga sprostowania. Sprostowanie to liczy aż 46 stron.

Antydopingowa centrala wytyka szereg błędów i nieścisłości oraz domaga się ich sprostowania, wyjaśnienia i przekazania Kongresowi USA nowej i - jej zdaniem - prawdziwej wersji.

Według Reutersa, kierujący WADA od stycznia Bańka zarzucił dyrektorowi ONDCP Jamesowi Carrollowi świadome ignorowanie błędów w dokumencie przygotowanym przez organ, którym kieruje.

"A wydaje mi się, że Kongres USA i jego komisja ds. finansów powinny decydować o przekazaniu środków WADA na podstawie prawdziwych danych" - miał zwrócić się w liście do szefa ONDCP były polski minister sportu.

Widać wyraźnie, że Bańka nie zamierza chować głowy w piasek i zamierza walczyć o to, by bronić wizerunku organizacji. Można jednak wyobrazić sobie, jak bardzo ryzykowna jest to gra - zwłaszcza kiedy weźmie się pod uwagę fakt, że pieniądze pochodzące z USA to blisko dziesięć procent całego rocznego budżetu WADA. 

Na początku czerwca Bańka informował o spotkaniu z Jamesem Carrollem. Jeszcze wtedy nic nie wskazywało na to, co przyniosły kolejne tygodnie. Były minister sportu podkreślał, że w ciągu 21 lat istnienia WADA nie było przypadku, w którym USA tak agresywnie zaatakowałyby organizację. Co więcej, Stany Zjednoczone w 2018 roku zatwierdziły proponowane reformy systemu zarządzania WADA, a ostatnio głosowały za przyjęciem nowego planu strategicznego na lata 2020-24.

Bańka cały czas podkreślał, że zamierza starać się o powiększeniu budżetu WADA, by ta mogła działać skuteczniej w walce z dopingiem, co jest podstawowym sensem jej działalności. Można sobie wyobrazić, jak dużym ciosem byłby konflikt z USA i odcięcie jednego z największych źródeł finansowania.

WADA w poprzednich latach popełniła błędy, które obecnie mogą zemścić się na Witoldzie Bańce. Polak bez wątpienia stanął przed największym wyzwaniem w pracy dla organizacji, która okazała się trudniejszym zadaniem, niż przewidywała większość osób. Do walki z dopingiem doszła też konieczność umiejętnego poruszania się w świecie, który bezpośrednio styka się z wielką polityką.

ps, PolskieRadio24.pl

Polecane

Wróć do strony głównej