Ikona polskiej piłki. Mija 31 lat od śmierci Kazimierza Deyny

2020-09-01, 10:32

Ikona polskiej piłki. Mija 31 lat od śmierci Kazimierza Deyny

31 lat temu, 1 września 1989 roku, w wypadku samochodowym w USA zginął jeden z najlepszych polskich piłkarzy w historii. Kazimierz Deyna odszedł w wieku 41 lat.

Urodził się w 23 października 1947 roku w Starogardzie Gdańskim. Dzieciństwo miał bardzo trudne. W rodzinie Deynów był piątym dzieckiem z ośmiu. Od najmłodszych lat musiał brać czynny udział w pracach domowych i opiece nad młodszym rodzeństwem.

Miał dwóch braci, którzy zaszczepili mu zamiłowanie do sportu. Obaj grali w miejscowych drużynach piki nożnej. Na początku swojej sportowej drogi Deyna rywalizował w różnych konkurencjach, lubił lekkoatletykę, szczególnie skok wzwyż. Osiągał także dobre rezultaty w piłce ręcznej oraz w tenisie stołowym, jednak za namową rodzeństwa wybrał futbol.

Już jako 11-latek zadebiutował w trampkarzach Włókniarza Starogard Gdański. W lipcu 1965 został powołany na centralny obóz dla wyróżniających się młodych piłkarzy. Celem zgrupowania była selekcja zawodników do kadry Polski juniorów, do której jednak Deyna nie został zakwalifikowany. Udało mu się to dopiero rok później.

Debiut w pierwszej lidze

W styczniu 1966 roku wyjechał do brata do Łodzi. W tym mieście Kazimierz Deyna zadebiutował w polskiej pierwszej lidze. Wystąpił w drużynie ŁKS przeciwko Górnikowi Zabrze. Było to 8 października tego samego roku, a spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem.

Po rozegraniu jednego meczu w najwyższej klasie rozgrywkowej Deyna został powołany do wojska. Tak w tamtych czasach odbywały się transfery. Trafił do Centralnego Wojskowego Klubu Sportowego Legia Warszawa.

W ciągu 12 lat w stolicy rozegrał ponad 300 meczów. Ostatnie bramki w polskiej lidze zdobył w pojedynku przeciwko Odrze Opole.

Źródło: Polskie Radio

Wspominał je później bramkarz 100-lecia PZPN Józef Młynarczyk:

„Jedna z tych bramek, którą Kazik mi strzelił, śni mi się do dzisiaj. Nadal nie wiem, jak on to zrobił. Piłka wpadła mi po prostu za kołnierz. Teraz już nie, ale kiedyś bardzo mnie to męczyło. Ale Deyna nie tylko ze mnie zrobił balona”

Świat piłki nożnej za żelazną kurtyną

Po mistrzostwach świata w 1974 o pozyskanie Deyny starały się największe klubu europejskie, z Realem Madryt na czele. W tamtych czasach, jako oficer Ludowego Wojska Polskiego nie mógł wyjechać do krajów kapitalistycznych.

Po mundialu w Niemczech groził Bolesław Kapitan, szef Polskiego Komitetu Olimpijskiego: „Powiedzcie, którzy piłkarze chcą wyjechać na Zachód, to ja im zablokuję paszporty”. 

„Jako kraj o ustroju socjalistycznym nie mogliśmy sobie pozwolić na jakąkolwiek sprzedaż zawodników. To byłoby uznane na handel ludźmi” - wyjaśniał były bramkarz reprezentacji Polski Jan Tomaszewski.

Po mistrzostwach świata w Argentynie w końcu się udało. 22 listopada 1978 roku podpisał kontrakt z Manchesterem City. Anglicy mieli za pozyskanie naszego zawodnika zapłacić sto pięćdziesiąt tysięcy funtów oraz… ufundować dla polskiego klubu komplet sprzętu piłkarskiego firmy Adidas.

Niestety transfer nie był zbyt udany. Deyna zadebiutował w nowym klubie w meczu z Ipswich Town. Spotkanie City przegrało 1:2. W ciągu trzech sezonów występów w Premier League zagrał tylko w 38 spotkaniach.

Ted Miodonski

"Troska o rodzinę jest dla mnie na pierwszym miejscu, dlatego zdecydowałem się na zmianę klimatu i przeniesienie się do San Diego” - mówił Deyna po przybyciu do USA.

Trafił do czołowej drużyny amerykańskiej San Diego Sockers w lutym 1981 roku. Zespół pięć razy z rzędu wygrał rozgrywki ligi halowej. Kazimierz Deyna odrodził się, grając za oceanem.

W sezonie 1982/83 zdobył 59 bramek w 54 meczach i stał się bardzo popularny. Zagrał nawet rolę w filmie fabularnym "Ucieczka do wolności”, u boku gwiazd Hollywood jak Sylwester Stallone, Michael Cane czy Max von Sydow. Wraz z nim zagrali najlepsi w tamtym czasie piłkarze: Pele, Bobby Moore, Osvaldo Ardiles czy Paul Van Himst.

Do Ameryki pojechał, by zarobić na spokojną emeryturę. Marzyło mu się stworzenie akademii piłkarskiej. Na jego drodze pojawił się Ted Miodonski, wątpliwej reputacji menedżer i biznesmen. Niestety, Deyna powierzył mu wszystkie swoje pieniądze. To samo zrobił także Franciszek Smuda.

"Ukradł nam 350 tys. dolarów. Cztery lata walczyłam o odzyskanie przynajmniej części tych pieniędzy. Tymczasem procenty rosły, dług powiększył się do 1,5 mln dolarów. Co z tego, że wygrałam proces, skoro straconych pieniędzy już nigdy nie zobaczyłam” - przyznała w rozmowie z serwisem legia.com żona Deyny Mariola.

W nocy 1 września 1989 roku prowadzone przez Deynę auto wpadło na stojącą na poboczu ciężarówkę. Piłkarz pochowany został na cmentarzu El Camino Memorial Park w San Diego.

"Gdyby się Kazik nas posłuchał, mnie i Górskiego, kiedy byliśmy na turnieju oldboyów reprezentacji w Danii, gdy proponowałem mu dojście do sztabu trenerskiego reprezentacji narodowej, ale on się wahał. Stał przy tym autobusie, w ostatniej chwili podjął decyzję, że wraca do Stanów i parę dni później zginął” - wspominał trener Andrzej Strejlau.

Deyna Kazimierz - nie rusz Kazika, bo zginiesz

Numer 10 na koszulce został zastrzeżony dla Kazimierza Deyny. W klubie, w którym spędził najlepsze lata swojej kariery, Legii Warszawa. Zdobył z nią dwa mistrzostwa Polski, dotarł do półfinału Pucharu Europy. Jest złotym i srebrnym medalistą Igrzyskach Olimpijskich odpowiednio w Monachium i Montrealu. Wywalczył trzecie miejsce na mistrzostwach świata w Niemczech.

Kazimierz Deyna jako pierwszy Polak uhonorowany został trzecim miejscem w plebiscycie France Football na najlepszego piłkarza globu w 1974 roku. Wygrał wtedy Johann Cruyff występujący w katalońskiej Barcelonie oraz reprezentacji Holandii. Drugie miejsce zajął Franz Beckenbauer grający w Bayernie Monachium i reprezentacji RFN.

W naszej historii, w roku 1982, udało się innemu Polakowi dostąpić tak wielkiego zaszczytu. Był nim Zbigniew Boniek. Do dzisiaj Kazimierz Deyna żyje w pamięci kibiców. Nawet teraz po 31 latach od jego śmierci można usłyszeć na stadionie przy Łazienkowskiej 3 skandowanie „Deyna Kazimierz. Nie rusz Kazika, bo zginiesz”. Zawsze pozostanie w naszych sercach jako jeden z najwybitniejszych Polskich piłkarzy.

AK

Polecane

Wróć do strony głównej