Robert Lewandowski zadebiutował w nowej roli. "To zbyt dziwne, żeby było prawdziwe"
Robert Lewandowski dołączył do sportowców, którzy dzielą się swoimi przemyśleniami na platformie "The Players Tribune". Najlepszy piłkarz świata opublikował tekst, w którym wspomina początki kariery, podkreśla rolę swoich rodziców w karierze, opowiada o Juergenie Kloppie i o tym, jak doszedł do największych sukcesów w 2020 roku.
2021-01-12, 11:41
- "The Players Tribune" to miejsce, w którym głos mają gwiazdy światowego sportu
- Robert Lewandowski zgarnął w tym roku praktycznie wszystkie możliwe wyróżnienia dla najlepszego piłkarza roku
- Napastnik napisał o drodze, którą musiał przebyć, by dotrzeć na szczyt
Serwis został założony przez zawodnika NFL Dereka Jetera, zdecydowanie najciekawszym jego elementem są historie, którymi dzielą się zawodowi sportowcy - także ci z najwyższej półki. Znalazły się tam teksty między innymi Kobe'ego Bryanta, Kyliana Mbappe, Roberto Carlosa, Gianluigiego Buffona czy Marcelo.
To różne tematy, przemyślenia, felietony, refleksje i wspomnienia wydarzeń, które zmieniły coś w życiu sportowców. Czasami dotyczą chwil szczęśliwych, jedna często pozwalają też spojrzeć z innej perspektywy na kwestie, które dla kibiców pozostawały czymś, co było trudne do zrozumienia - na kwestie psychiki zawodników, presji, pod którą pozostają i walce o to, by spełniać oczekiwania.
Robert Lewandowski także postanowił podzielić się z kibicami czymś osobistym.
REKLAMA
Tekst napastnika Bayernu Monachium nosi tytuł "Film" i zaczyna się od momentu, w którym kariera Lewandowskiego jest na szczycie, co potwierdza tytuł FIFA dla najlepszego zawodnika świata.
"Wciąż nie do końca w to wierzę"
"Miałem mgliste wspomnienie tego, że byłem na ceremonii i otrzymałem nagrodę. Ale to było zbyt dziwne, żeby było prawdziwe (...) Naprawdę musiałem mocno wpatrywać się w to trofeum, żeby uświadomić sobie, co osiągnąłem. Ale to nie do końca prawda - jeśli mam być szczery, to wciąż nie do końca w to wierzę" - pisze piłkarz.
W długim i osobistym tekście, który autor przedstawia jak scenariusz filmu, Robert Lewandowski przybliża początki swojej kariery i to, jak dużą rolę odegrali w niej jego rodzice.
"W Polsce mamy ten kompleks niższości, nigdy nie mieliśmy najlepszego piłkarza świata. Kiedy jesteś dzieckiem, nie masz żadnej supergwiazdy, którą mógłbyś naśladować. Mamy to poczucie, że nie jesteśmy wystarczająco dobrzy, żeby dotrzeć na szczyt.
REKLAMA
Cała ta historia rozgrywa się w trzech aktach, i chcę się z wami tym filmem podzielić. Wiem, że gdzieś tam, w Polsce czy w innym miejscu, jest przynajmniej jeden dzieciak, który nie śmie marzyć o podobnych rzeczach, i który to doceni" - pisze najlepszy polski piłkarz.
Pierwsza komunia
W pierwszej części artykułu Lewandowskiego pojawia się wspomnienie pierwszej komunii.
"Trzy godziny po mszy miałem zagrać mecz, i była to naprawdę długa droga. Mój ojciec rozmawiał z księdzem przed rozpoczęciem i zapytał, czy nie mógłby rozpocząć ceremonii wcześniej i może nieco ją skrócić. Kiedy komunia się skończyła, szybko przeżegnałem się, razem z ojcem pobiegliśmy do samochodu i odjechaliśmy. Oczywiście wygraliśmy ten mecz.
REKLAMA
Przez wiele lat grałem w Warszawie i musiałem dojeżdżać z Leszna, godzinę w jedną stronę. Gdybym nie miał rodziców, którzy chcieliby mnie tam wozić, moja kariera skończyłaby się jeszcze przed tym, zanim się zaczęła. Po szkole wiózł mnie na trening, czekał dwie godziny na koniec. Klub nie miał wtedy szatni i często wracałem do samochodu cały w błocie. Jechaliśmy z powrotem w nocy i wracaliśmy do domu około dziesiątej wieczorem. Część innych rodziców myślała, że mój ojciec jest szalony. Słyszałem, jak pytają moich rodziców, po co to robią. Nigdy nie odpowiedzieli, że chcą, żebym został zawodowym piłkarzem. Mówili, że mam marzenie i kocham grać" - czytamy.
Lewandowski wspominał też trudne początki - musiał grać ze starszymi chłopcami, ponieważ nie było jego grupy wiekowej. Do tego nie imponował warunkami fizycznymi i wiele osób już wtedy powtarzało mu, że jest zbyt chudy i drobny, by sobie poradzić.
Druga część tekstu dotyczy odrzucenia, z którym spotkał się jako młody piłkarz. Ojciec kapitana reprezentacji Polski zmarł, kiedy ten miał 16 lat. Nie doczekał momentu, w którym kariera jego syna rozwinęła się i został profesjonalistą.
REKLAMA
"Kiedy masz 16 lat, są rzeczy, o których możesz pogadać właściwie tylko z ojcem, jak dorastanie czy stawanie się mężczyzną. Tyle razy marzyłem, żeby choćby porozmawiać z nim przez telefon przez dziesięć minut. Ale nie mogłem.
W 2006 roku grałem w Legii, w trzecioligowych rezerwach. Mój kontrakt miał niedługo wygasnąć, a klub musiał zdecydować, czy chce go przedłużyć. Niestety, doznałem poważnej kontuzji kolana i wiele osób nie wierzyło, że zdołam wrócić do pełnej sprawności. To był fatalny czas. Kiedy w Legii zapytałem, co zamierzają zrobić, nie przysłali do mnie trenera czy któregoś z dyrektorów, żeby mi powiedzieć. To, że ze mnie rezygnują, przekazała mi sekretarka.
To był jeden z najgorszych dni w moim życiu. Mój ojciec nie żył. Moja kariera waliła się w gruzy. Wróciłem do domu, gdzie czekała na mnie matka. Od razu wiedziała, że coś jest nie w porządku. Zacząłem płakać.
REKLAMA
Mama powiedziała, że musimy coś zrobić i skontaktowała się ze Zniczem Pruszków, który chciał mnie jeszcze kilka miesięcy wcześniej. Poszedłem tam i zacząłem rehabilitację, ale byłem w takim stanie, że nie potrafiłem nawet poprawnie biegać.
Wyobraź sobie, co byłoby, gdybym posłuchał hejterów. Ta kontuzja mogłaby mnie powstrzymać. Pomyśl tylko, wielkie talenty grają w tym wieku dla takich klubów jak Bayern, Barcelona i Manchester United. A ja jestem w trzeciej lidze i staram się przypomnieć sobie, jak się biega. Wiele mnie to nauczyło. Musiałem pracować nad swoją pewnością siebie i potrzebowałem dużo czasu, żeby wrócić do formy. Ale cztery lata później byłem bombardowany ofertami z zagranicznych lig."
Nigdy nie próbuj oszukać Juergena Kloppa
Lewandowski wielokrotnie podkreślał, że jedną z kluczowych osób dla jego piłkarskiego rozwoju był Juergen Klopp.
REKLAMA
Obecny szkoleniowiec Liverpoolu na początku treningów Lewandowskiego w Borussii Dortmund zaproponował Polakowi zakład o 50 euro - chodziło o dziesięć bramek strzelonych podczas wewnętrznej gierki. Początkowo pieniądze zgarniał Klopp, później jednak "Lewy" zaczął spisywać się coraz lepiej i Klopp zawiesił zakład, tłumacząc podopiecznemu, że ten jest już gotowy.
Przełomowy moment miał jednak nadejść dopiero po spotkaniu z Olympique Marsylia, które BVB przegrała 0:3. Jedna rozmowa z Kloppem po tej porażce pozostała w pamięci piłkarza.
"Wtedy o tym nie myślałem, ale potem zdałem sobie sprawę, że ta konwersacja mogła być jedną z tych, które odbyłbym ze swoim ojcem. Taką, której brakowało mi przez lata. Z Juergenem mogłem porozmawiać o wszystkim. Po prostu mu zaufać. Miał bardzo dużo empatii do tego, co działo się w moim prywatnym życiu. Był jak nauczyciel, który naciska na ciebie po to, żeby wydobyć to, co najlepsze. Chciał uczniów na szóstkę, ale nie chciał tego dla siebie, tylko dla ciebie.
REKLAMA
Nigdy nie zapomniał, że najpierw jesteśmy ludźmi, a dopiero potem piłkarzami." - podkreślał.
Lewandowski wspomniał też anegdotę, w której Klopp wyczuł w szatni czosnek po wolnym weekendzie, który miał zabić zapach alkoholu. Niemiecki szkoleniowiec, który węszył jak pies na polowaniu, po czym nie wskazał winnego, tylko zostawił piłkarzy z zawieszonym w powietrzu pytaniem, nauczyło jednego - żeby nigdy nie próbować oszukać Juergena Kloppa.
"Kiedy patrzę na to, co wydarzyło się w moim życiu, zdaję sobie sprawę z tego, ile miałem szczęścia. Nigdy nie wygrywasz tytułów samemu. Każde trofeum, które wznosiłem, było zdobyte przez kolegów, którzy pomagali mi być lepszym. Przez moich przyjaciół z dzieciństwa. Trenerów. Siostrę. Księdza, który pozwolił mi wyjść wcześniej z komunii, żebym zdążył na mecz. Moją mamę, która zawsze była dla mnie, kiedy jej potrzebowałem.
REKLAMA
I przez mojego tatę. Lubię myśleć, że patrzy na moje mecze gdzieś z góry, z najlepszego miejsca. Był tym, który pierwszy dał mi piłkę, i który nie pozwolił mi zapomnieć, dlaczego gram w piłkę.
Nie dla trofeów. Nie dla pieniędzy. Nie dla chwały.
Nie. Gram dlatego, że to kocham. Dziękuję, tato" - pisze Lewandowski.
- Ekstraklasa: Robert Lewandowski spotkał się z Dariuszem Mioduskim. O czym rozmawiał z prezesem Legii Warszawa?
- Zieliński i Drągowski zachwycili, pozostali kadrowicze niekoniecznie. Przeciętny weekend biało-czerwonych
- Gala Mistrzów Sportu: Lewandowski sportowcem 2020 roku. Świątek i Stoch na podium
Jako ostatnie w tekście pojawia się wspomnienie z dzieciństwa, jak ostatnia scena z filmu, który chce pokazać piłkarz.
"To wspomnienie jeszcze sprzed czasu, kiedy cokolwiek osiągnąłem, zanim ktokolwiek spoza Leszna wiedział, kim jestem. Dla ciebie pewnie nie będzie miało to sensu. A może będzie go miało.
Wcześnie rano jedziemy z ojcem na mecz gdzieś na drugim końcu Polski, rozmawiamy o piłce, szkole, albo po prostu o niczym. Siedzimy razem w samochodzie, patrzę na drzewa, które mijamy, ciesząc się zbliżającym się kolejnym meczem. Myślę o tym, co zrobię. Jak zdobędę bramkę. Jak to wszystko będzie. Piłka. To wszystko, to właśnie to wspomnienie."
ps, The Players Tribune
REKLAMA
REKLAMA