27 lat temu zmarł Joachim Halupczok. Wicemistrz olimpijski miał szansę na wielką karierę

2021-02-05, 11:06

27 lat temu zmarł Joachim Halupczok. Wicemistrz olimpijski miał szansę na wielką karierę
Joachim Halupczok. Foto: PAP/STANISŁAW MOMOT

5 lutego 1994 roku, na boisku, na hali w Opolu, śmierć zaskoczyła Joachima Halupczoka. Był 25-letnim młodym człowiekiem. Dwa lata wcześniej musiał przerwać wyjątkową karierę kolarską. Był m.in. srebrnym medalistą olimpijskim, mistrzem oraz wicemistrzem świata, jednym z najlepszych zawodników tej dyscypliny sportu w historii Polski.

  • Tego dnia chciał rekreacyjnie zagrać w piłkę nożną. Skończyło się to tragicznie
  • Pojawiające się podejrzenia o stosowanie dopingu zostały zdecydowanie odrzucone przez lekarza zajmującego się Halupczokiem od wielu lat
  • Władze Opola uhonorowały kolarza, nadając jego imię mostowi rowerowemu
  • Mimo bardzo młodego wieku w historii sportu zdążył się zapisać jako jeden z najlepszych kolarzy świata

27 lat temu, 5 lutego 1994 roku

Ta data na zawsze pogrążyła w smutku cała sportową Polskę. Joachim Halupczok, mimo zdiagnozowanej arytmii serca, postanowił zagrać z przyjaciółmi w piłkę. 25-latek miał zająć pozycję bramkarza w turnieju halowym. W czasie rozgrzewki niespodziewanie zasłabł. Na miejscu były służby medyczne, które natychmiast podjęły działania. Wezwano karetkę pogotowia. Mimo trwającej non stop akcji reanimacyjnej, w drodze do szpitala zmarł.

"Na wielu wyścigach mieszkaliśmy w jednym pokoju. Był to wspaniały człowiek, skromny i uczciwy. Chyba też nie docierało do niego, że jest bardzo poważnie chory, bo zapowiadał, że jeśli lekarz zabroni mu powrotu do zawodowstwa, to on będzie się ścigać z amatorami. Do dziś nie mogę spokojnie myśleć o tym, że nie żyje" - z niedowierzaniem w głosie stwierdził Andrzej Sypytkowski, jeden z kolegów Halupczoka, na polsatsport.pl.

Pojawiły się podejrzenia, że przyczyną tej tragedii były niedozwolone środki farmakologiczne

Jeden z włoskich lekarzy wysunął teorię mówiącą o tym, że do śmierci naszego kolarza mógł się przyczynić doping. Zwrócił uwagę, że takie skutki mogą być konsekwencją zażywania erytropoetyny. Działa ona jako lek stymulujący mózg. Po zażyciu organizm ma możliwość znoszenia znacznie większego wysiłku. Jednak ubocznym skutkiem jest ryzyko rozwinięcia się nadciśnienia tętniczego. Tym "rewelacjom" zdecydowanie sprzeciwił się doktor Romuald Lewicki z Zakładu Medycyny Sportowej Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi.

"Począwszy od 1988 Achim był wielokrotnie badany. Nie stwierdzono ani wrodzonej, ani nabytej choroby serca. Możliwości jego organizmu były niezwykłe. Miał natomiast problemy ze stawami kolanowymi. Dopiero w okresie choroby wyznał mi, że będąc już zawodowcem, wsiadał niekiedy na rower zaziębiony i z bólem gardła. Takie igranie z losem mogło wywołać arytmię serca i tragiczny finał" - stwierdził lekarz w wypowiedzi dla erowery.pl

Na arytmię serca cierpiał także ojciec Halupczoka i jego syn Robert.

Opole uhonorowało wybitnego sportowca

Opolscy radni zadecydowali, że most rowerowy nad Kanałem Ulgi w Opolu będzie nosił imię kolarza. W ten sposób chcieli uhonorować sportowca pochodzącego z Niwek, wsi leżącej nieopodal miasta.

"To świetna sprawa, bardzo się z tego cieszę. Mam nadzieje, że dzięki takim inicjatywom i trasom rowerowym doczekamy się jeszcze podobnego talentu" - poparł ten ciekawy pomysł Marian Staniszewski, jeden z byłych trenerów Halupczoka w klubie LKS Ziemia Opolska, na nto.pl.

Wspaniała końcówka lat osiemdziesiątych 

Mając zaledwie 20 lat Halupczok wystartował na olimpiadzie w południowokoreańskim Seulu. Nadzieje były olbrzymie. Nasz zespół, przygotowywany do jazdy drużynowej na czas, był uważany za jednego z faworytów. W dodatku w tej dyscyplinie mieliśmy już dwa srebrne medale zdobyte na igrzyskach w 1972 w Monachium i 1976 w Montrealu. Chcieliśmy wywalczyć złoto. Trenerem był świętej pamięci Ryszard Szurkowski. Team składał się z samych asów polskiego kolarstwa: Sypytkowski, Zenon Jaskóła, Marek Leśniewski i oczywiście Halupczok. Niestety ulegli, tylko o 7 sekund, ekipie z Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Zajęli drugie miejsce.

Największy sukces pana Joachima przyszedł rok później. Wystartował na mistrzostwach świata we francuskim Chambery. Polacy w tym samym składzie, jakim jechali na igrzyskach w Seulu, wzięli udział w rywalizacji zespołowej. Mieli bardzo dobre miedzy czasy. Spotkał ich niestety bardzo duży pech. Sypytkowski był zmuszony do wymiany przedniego koła i to spowodowało, że znowu ulegli naszym zachodnim sąsiadom. Trzy dni po tych emocjach odbył się wyścig indywidualny amatorów ze startu wspólnego.

"Wielu fachowców już wcześniej twierdziło, że Joachim Halupczok jest jednym z faworytów wyścigu o mistrzostwo świata amatorów, ale to, co pokazał 21-letni kolarz LKS Ziemia Opolska, przeszło wszelkie oczekiwania. Wygrał tęczową koszulkę w stylu dawno nieoglądanym na światowym czempionacie. Na piekielnie trudnej trasie zdeklasował wprost rywali, jadąc dwie rundy samotnie po złoty medal i mając na mecie prawie 3-minutową przewagę nad goniącymi go bezskutecznie rywalami" - tak opisał wielki sukces Halupczoka Tomasz Jaroński w relacji na łamach "Przeglądu Sportowego".

Peleton zawodowy

W następnym roku, po mistrzostwach globu, pan Joachim podpisał kontrakt zawodowy. Pierwszą grupą, do której dołączył była Diana Colnago Animex. Nie wszyscy uważali, że to był dobry moment na tę zmianę.

"Byłem bardzo dużym przeciwnikiem jego przejścia na zawodowstwo. Nawet spotykałem się z krytyką z tego powodu (…). Joachim miał zaledwie 21 lat. Nie miał należytej opieki. Nie było jeszcze czegoś takiego jak teraz, kiedy spokojnie wprowadza się zawodników do zawodowego peletonu, stopniując obciążenia. Achim wyszedł spod takiego parasola ochronnego, kiedy przez trzy lata był pod moją opieką w kadrze. Trafił do peletonu zawodowego, gdzie, choć są przeprowadzane badania, trzeba być jednak dość samodzielnym. Na to chyba nie był do końca przygotowany" - wspominał trener Halupczoka, Wacław Skarul, w wywiadzie dla onet.pl.

Arytmia serca

Jesienią tego samego roku, w trakcie rutynowych badań, wykryto u Halupczoka arytmię serca. Miał prawie roczną przerwę. Potem wydawało się, że wszystko wróciło do normy. Zaczął ponownie ścigać się w zawodowym peletonie. Niestety w 1992 roku choroba na tyle się rozwinęła, że musiał jednak zakończyć karierę.

"Był wicemistrzem olimpijskim, mistrzem i wicemistrzem świata. Przeszedł na zawodowstwo. Jego kariera była jak z bajki. Niestety czar prysł, kiedy pojawiły się kłopoty ze zdrowiem" - wspominał w wywiadzie dla Eurosportu Zenon Jaskóła, kolega Halupczoka z reprezentacji.

Pan Joachim nie mógł się jednak z tym pogodzić. Całe życie zajmował się sportem. Nie mógł nagle po prostu przestać go uprawiać. Postanowił zatem bawić się nim w inny, całkowicie amatorski sposób. Zmarł, grając w piłkę nożną z przyjaciółmi.

Czytaj także:

Polecane

Wróć do strony głównej