Grzegorz Szamotulski skończył 45 lat
„Wiele osób mówi, że zwiedziłem tyle klubów przez mój wybuchowy charakter, a to nieprawda” - mówił Grzegorz Szamotulski, który w czasie trwającej 21 lat kariery był bramkarzem 19 klubów. 13 maja 2021 roku piłkarz świętuje 45. urodziny.
2021-05-13, 05:00
- Najdłużej grał w Lechii Gdańsk. Łącznie z występami w drużynach młodzieżowych spędził tam siedem sezonów
- W ciągu ostatnich pięciu lat kariery zawodniczej był reprezentantem aż 9 klubów
- W roli szkoleniowca realizuje się od dekady. Na razie pracował w siedmiu zespołach
Grzegorz Szamotulski przyszedł na świat 13 maja 1976 roku w Gdańsku. Dosyć szybko zainteresował się piłką nożną, która stała się jego sposobem na życie. W wieku dziesięciu lat został zawodnikiem miejscowej Lechii. Rozpoczął karierę bramkarską. Jako 16-latek zasilił szeregi pierwszej drużyny klubu z Gdańska, gdzie przez dwa lata uczył się piłkarskiego rzemiosła. W zespole z wybrzeża spędził siedem długich sezonów. To bezprecedensowy rezultat biorąc pod uwagę jego dalszą karierę.
Wędrówka po klubach całej Europy
Pierwsze mecze w seniorach rozegrał w barwach Hutnika Warszawa, do którego przeszedł z Lechii. Od tego klubu rozpoczęła się jego piłkarska przygoda. Już w tym samym roku powędrował do stołecznej Polonii, w której występował cały sezon. Rozegrał 33 spotkania. Zrobił duże wrażenie na działaczach klubu z Łazienkowskiej 3. W 1995 zasilił jego szeregi.
„Grę w Legii zaczynałem w czasach Leszka Pisza. Młody byłem, sprzęt nosiłem, pachołki rozstawiałem i cieszyłem się, że w ogóle mogę w takiej drużynie być. Miałem trochę szczęścia, że Radek Michalski też pochodził z Gdańska i wziął mnie trochę pod swoje skrzydła. Trzeba przyznać, że nie wszyscy się w tym zespole lubili, ale na boisku byli jednością” - wspominał Szamotulski.
REKLAMA
Wszystko wskazywało na to, że piłkarz znalazł swoje miejsce na ziemi. Bardzo szybko stał się podstawowym golkiperem wojskowych. W ciągu czterech sezonów rozegrał 103 mecze. Jednak zupełnie nieoczekiwanie postanowił zakończyć karierę na Łazienkowskiej 3.
Swoją europejską wędrówkę zaczął od Grecji
Podjął decyzję o przeprowadzeniu się do Salonik. Zasilił miejscowy PAOK. Zmiana okazała się niewypałem. Rozegrał jedynie 14 spotkań. Władze klubowe postanowiły się z nim rozstać.
„Myślę, że dużo błędów w życiu popełniłem. Pierwszy poważny to był wyjazd z Legii do Grecji w 2000 roku. Nie byłem gotowy, teraz bym takiej decyzji nie podjął, ale człowiek chciał wyjechać (…) Byłem młodszy, bardziej zakręcony, niestety negatywnie” - wspominał Szamotulski na łamach "Przeglądu Sportowego".
Wrócił do Polski. Przez chwilę występował w Śląsku Wrocław. Jednak zakotwiczył na dłużej dopiero w Amice Wronki. Tam spędził trzy sezony, w których rozegrał 76 spotkań.
REKLAMA
W następnych latach zmieniał kluby jak rękawiczki
Później postanowił szukać szczęścia w klubach austriackich. Trafił do Admiry Wacker Modling. Grał w niej przez rok. Później przeszedł na dwa lata do Sturm Graz. Ale i tam się nie zadomowił. Mimo ciągłych zmian o polskim bramkarzu było dosyć głośno na rynku europejskim. Może nie interesowały się nim największe tuzy Starego Kontynentu, ale zespoły z drugiego szeregu często składały mu propozycję współpracy. Tak trafił do Dundee United, gdzie miał zastąpić kontuzjowanego rodaka Łukasza Załuskę. Od tego momentu zaczął się najdziwniejszy okres w jego karierze. W ciągu sześciu lat pracował w dziewięciu drużynach.
„Wiele osób mówi, że zwiedziłem tyle klubów przez mój wybuchowy charakter, a to nieprawda. Odejść chciałem jedynie z Dundee United, bo obiecałem to Łukaszowi Załusce. Nie wiem, czemu tak zrobiłem, drugi raz zapewne był już tak nie postąpił, ale skoro tak powiedziałem, trzeba było słowa dotrzymać. A potem poszło już jak w dominie. Pojechałem do Preston, tam nie grałem, bo złapałem kontuzję. Rozwaliłem kolano (…) Pojechałem do Izraela, ale po pierwsze było za ciepło, a po drugie mi nie płacili, więc się wpieniłem i wyjechałem. Wtedy odezwał się Załucha, że Hibernian szuka bramkarza. Podpisałem kontrakt, chwilę pograłem, ale znów przyplątał się uraz” - wspominał Szamotulski w rozmowie z Piotrem Stanio i Emilem Kopańskim na legia.net.
To jednak nie był koniec przygód. Po rozegraniu 12 spotkań w szkockim klubie wrócił do kraju.
„Największym błędem był powrót z Hibernian do Polski. Powinienem odbudować formę i czekać za granicą na oferty” - mówił.
REKLAMA
I pewnie miał rację patrząc na następne lata. Chwila w Jagielloni Białystok, 5 spotkań rozegranych w słowackim DAC Dunajska Streda. W końcu Korona Kielce.
Kariera piłkarska dobiegła końca
W zespole z Kielc także nie zagrzał miejsca. Przeszedł do Warty Poznań. Później trafił do Olimpii Elbląg, gdzie rozegrał swoje ostatnie trzy mecze. W roku 2012, po 21 latach tułaczki (w 19 klubach), postanowił zakończyć karierę zawodniczą. Z tych wszystkich miejsc, które odwiedził tak naprawdę emocjonalnie związany tylko z niektórymi.
„Jestem wychowankiem Lechii, z kolei Legia była dla mnie oknem na świat. Będąc w Warcie Poznań udzieliłem wywiadu dla regionalnej telewizji. Wspomniałem o tym, że moje serce jest podzielone między tymi klubami” - stwierdził Szamotulski.
W tym samy roku rozpoczął pracę w roli szkoleniowca. I znowu się zaczęło. W ciągu siedmiu lat, do 2018, uczył gry bramkarzy w sześciu klubach. W końcu los go pchnął do Zagłębia Lubin. Tam pracuje już dwa sezony, co jak na niego jest wyjątkowo długim okresem.
REKLAMA
„Myślę, że w Lubinie jest bardzo duży potencjał do rozwoju, a w naszej akademii ciekawy narybek piłkarski na tej pozycji, dlatego bardzo się cieszę, że będę mógł być częścią tego projektu. Bardzo dziękuję za zaufanie, jakim mnie tutaj w Lubinie obdarzono” - mówił Szamotulski.
Nie pozostaje nic innego jak życzyć, aby zagrzał miejsca jak najdłużej w klubie z zachodniej Polski. Może będzie on początkiem zupełnie nowego, ustabilizowanego Szamotulskiego?
"Nie wiem, gdzie bym dziś był, mając inny charakter. Może znacznie dalej, w świetnym klubie, ale całkiem prawdopodobne, że niczego bym nie osiągnął. Trzeba być sobą" - ocenił.
REKLAMA