Czesław Michniewicz musi odejść? Kadra nie ma stylu, ale pochopne decyzje nie zawsze wychodziły jej na dobre

2022-09-25, 07:15

Czesław Michniewicz musi odejść? Kadra nie ma stylu, ale pochopne decyzje nie zawsze wychodziły jej na dobre
Czesław Michniewicz podczas meczu reprezentacji Polski. Foto: Facebook - Czesław Michniewicz

To już nie są ćwiczenia, to prawdziwy alarm. Reprezentacja Polski przegrała po raz trzeci z rzędu na Stadionie Narodowym i została wygwizdana przez wiernych zazwyczaj kibiców. Do mundialu w Katarze zostały dwa miesiące, a my wciąż szukamy stylu. Czy sugerowana choćby przez Jana Tomaszewskiego zmiana trenera Michniewicza na ostatniej prostej mogłaby przynieść pożądane efekty?

  • Porażka reprezentacji Polski z Holandią była trzecią z rzędu poniesioną na Stadionie Narodowym
  • Podopiecznym Michniewicza brakuje nie tylko wyników, ale głównie stylu, który napawałby optymizmem przed mundialem w Katarze
  • Jan Tomaszewski uważa, że zmiana na stanowisku selekcjonera potrzebna jest jak najszybciej
  • W przeszłości podobne ruchy różnie odbijały się na późniejszych wynikach kadry
  • Cezary Kulesza jest w trudnej sytuacji, jego i Michniewicza może uratować tylko dobry wynik na mistrzostwach świata

Lewandowski do obrony?

Reprezentacja Polski przegrała z Holandią 0:2 w meczu piątej kolejki Ligi Narodów. To trzecia z rzędu porażka Biało-Czerwonych na Stadionie Narodowym. Trzecia w ciągu roku, przy ledwie dwóch w pierwszych dziewięciu latach funkcjonowania imponującego obiektu. Po spotkaniu życzliwa zazwyczaj publiczność wygwizdała piłkarzy. To już nie są ćwiczenia, to prawdziwy alarm w szeregach kadry, do tego na dwa miesiące przed startem katarskiego mundialu.

Przegrać z Holendrami to nie wstyd. W czerwcu tego roku zdarzyło się to nawet ówczesnym liderom światowego rankingu - Belgom i to wyżej - mimo atutu własnego boiska. To co naprawdę martwi w grze drużyny Czesława Michniewicza to styl, a właściwie jego brak.

Niepokoi także coraz większe rozgoryczenie Roberta Lewandowskiego. Kapitan reprezentacji w starciu z Oranje nie miał nawet pół sytuacji strzeleckiej, przez długi czas okazując w gestach swoje niezadowolenie. Liczby mówią same za siebie - dwa gole, w tym jeden z karnego, w pięciu meczach za kadencji Michniewicza, 11 goli w 12 meczach u Paulo Sousy.

- U Michniewicza Robert umrze z głodu - już dawno prognozował Zbigniew Boniek.

Jerzy Dudek z kolei po porażce z Oranje komentował:

- Trzeba go przesunąć do obrony, tam sobie coś pogra. W ataku piłki nie dostanie.

Dużo dalej w swoich osądach posuwa się legendarny bramkarz Jan Tomaszewski, który domaga się zmiany trenera najważniejszej drużyny w kraju.

Michniewicz nie panuje nad drużyną?

- To była kompromitacja. Moim zdaniem Cezary Kulesza, bez względu na wynik meczu z Walią, powinien zmienić selekcjonera. Obecny nie panuje nad drużyną - oceniał w rozmowie z tvpsport.pl jak zwykle "nie gryzący się w język" bohater z Wembley.

Wywołany w tej wypowiedzi prezes PZPN nie ma łatwego zadania. Tak jak nominacja Paulo Sousy po wygranych przez Jerzego Brzęczka eliminacjach EURO była autorskim pomysłem Zbigniewa Bońka, tak Kulesza wstawiając na posadę selekcjonera człowieka, co do którego przeszłości są uzasadnione podejrzenia, wiele ryzykował. Odwołanie go tuż przed najważniejszą imprezą czterolecia to przyznanie się do błędu.

- Cezary Kulesza popełnił błąd, ale kto z nas się nie myli? Najważniejsze, żeby się do niego przyznać i go naprawić. Zmiana trenera wcale nie musi skończyć się źle. Najlepszym meczem Jerzego Brzęczka w roli selekcjonera był.. ten pierwszy, z Włochami - dodaje Tomaszewski.

Jeden z ulubieńców Kazimierza Górskiego powinien przy tym pamiętać, że pochopne decyzje o zmianie trenera kadry nie zawsze wychodziły jej na dobre.

Piękne czasy

Trener Tysiąclecia ustąpił bowiem pod naciskiem ogromnej krytyki ze strony kibiców i władz PZPN po zdobyciu...srebrnego medalu olimpijskiego. Presja na złoto była wówczas ogromna i każdy inny wynik przyjęto w kraju za porażkę. Nawet drugie miejsce. Jak to się skończyło?

Jego następca - Jacek Gmoch - mając do dyspozycji bodaj najlepszą drużynę w naszej historii - jeszcze z Deyną, a już z Bońkiem - przywiózł z kolejnego mundialu "ledwie" piąte miejsce. I także musiał odejść. Mimo wszystko - piękne czasy, bo Michniewicza z pewnością po takim wyniku nikt nie śmiałby zwalniać.

O tym, że pochopne - zdawałoby się - decyzje nie zawsze są złe świadczą jednak już losy następców Gmocha. Ryszard Kulesza został zwolniony po serii trzech zwycięstw, a przyczyną była słynna "afera na Okęciu" i - nomen omen - brak panowania nad kadrą. Czyli dokładnie to, co Michniewiczowi zarzuca teraz Tomaszewski. Następca Kuleszy - Antoni Piechniczek - na mundialu w Hiszpanii poprowadził reprezentację do trzeciego miejsca.

Piechniczek raz dobrze, raz źle

Musiał jednak odejść po słabym, choć zakończonym wyjściem z grupy, występie na mistrzostwach świata w Meksyku. Kto mógł wtedy zgadnąć, że na kolejnych zagramy dopiero za 16 lat? No może oprócz Zbigniewa Bońka, który zapowiedział to tuż po powrocie do kraju.

W tym najczarniejszym w naszych dziejach okresie reprezentację prowadziło sześciu selekcjonerów. Najkrócej - nie licząc awaryjnie zatrudnionego na jeden mecz Krzysztofa Pawlaka - Władysław Stachurski. Były stoper Legii Warszawa dostał zaledwie cztery spotkania szansy - dwa przegrał, dwa zremisował i wobec braku stylu i nadziei został zwolniony zanim przyszły najważniejsze gry o punkty.

Jak to się dla nas skończyło? Oczywiście źle. Kadrę ponownie objął Piechniczek, pokłócił się z jej czołowymi piłkarzami i przegrał eliminacje mundialu 1998. Choć wówczas z grupy, w której graliśmy m.in. z Anglią i Włochami nie wyprowadziłby nas pewnie nawet Kazimierz Górski.

Dobra i zła zmiana

Za Piechniczka "na białym koniu" wjechał Janusz Wójcik - bohater z Barcelony, gdzie prowadzona przez niego młodzieżówka zdobyła srebrny medal igrzysk olimpijskich. Zaczął dobrze, skończył jak wszyscy nasi selekcjonerzy w latach 90-tych - przegranymi eliminacjami. Tym razem jednak walczyliśmy do końca, a piłkarze murem stali za "Wójtem".

Mimo tego PZPN zdecydował się bardzo kontrowersyjną zmianę i zastąpił Wójcika Jerzym Engelem. Pod jego wodzą rozpędzaliśmy się powoli, odnosząc pierwszą wygraną dopiero w siódmym meczu, ale przy okazji - pierwszym o punkty. Engel z przeciętnych piłkarzy, grających w przeciętnych klubach stworzył solidną drużynę, z którą po 16 latach przerwy awansował na mundial. W tym przypadku była to więc zdecydowanie dobra, choć nie przez wszystkich od razu akceptowana, zmiana.

Zupełnie inaczej niż kolejna. Gdy już bowiem ze spuszczonymi głowami wróciliśmy z turnieju w Azji wiele osób w kraju za porażkę obwiniało piłkarzy, a nie ich trenera. Jego głowa jednak i tak poleciała, a następcą został Zbigniew Boniek. Rola prowadzącego najważniejszą drużynę w kraju przerosła "Zibiego", który sam poddał się już po pięciu meczach.

Zmiana w połowie drogi

Przejdźmy teraz do czasów niemal współczesnych. Adam Nawałka był tym trenerem, za którego czasów kadra grała najlepszy futbol w XXI wieku. Przynajmniej przez pewien okres - w tym na EURO 2016. Pod jego wodzą najwięcej strzelał Robert Lewandowski, a poza wynikami czasem zgadzał się nawet styl.

Niestety - mundial w 2018 roku był w naszym wykonaniu katastrofą. Selekcjoner odchodził w nie najlepszym stylu - nie chcąc wziąć na siebie odpowiedzialności za przegrany turniej, Nie brakowało jednak głosów, że powinien otrzymać kolejną szansę przez wzgląd na poprzednie udane lata.

Niezadowolenie wzrosło, gdy jego następcą został Jerzy Brzęczek. Zarzucano mu brak doświadczenia na tym poziomie. Zaczął jednak dobrze - od wspomnianego przez Jana Tomaszewskiego remisu z Włochami. Utrzymaliśmy się w Lidze Narodów - co w obecnej edycji nadal nie jest pewne - i awansowaliśmy do EURO 2020. Do turnieju przystępowaliśmy już jednak pod wodzą Paulo Sousy.

Zmiana trenera po wygranych eliminacjach to precedens w historii naszego futbolu. Nigdy nie decydowano się na taki krok "w pół drogi". Zadecydowały dwa ostatnie przegrane mecze, a głównie styl - czyli jak zwykle - jego brak.

Ówczesny prezes PZPN Zbigniew Boniek swojej decyzji nie zdążył pożałować, bo zanim Sousa w fatalnym stylu zdezerterował z Polski tuż przed barażami o mundial, kadencja "Zibiego" dobiegła końca. Żałowali za to z pewnością kibice reprezentacji, a jedynym, który mógł się śmiać przez łzy był Jerzy Brzęczek.

Gramy coraz gorzej

- Byłem optymistą, niestety gramy coraz gorzej - tak swój wywiad dla tvpsport.pl zakończył Jan Tomaszewski.

Niestety - dobrze oddaje to zdanie, jakie dziś ma wielu kibiców reprezentacji. W tym tych, którzy po ostatnim meczu wygwizdali podopiecznych Michniewicza. Mimo wszystko - ciężko spodziewać się zmiany selekcjonera na ostatniej prostej przed imprezą docelową.

Sytuacja prezesa Kuleszy jest nie do pozazdroszczenia. Bez względu na to jaką podejmie decyzję, nie uniknie kontrowersji. Jego i trenera może uratować tylko dobra gra i wynik w Katarze, a na to obecnie się absolutnie nie zanosi.

Jeśli z mundialu ponownie wrócimy "na tarczy" nie bez racji odezwą się głosy przypominające związki Michniewicza z "Fryzjerem", czy jego niegrzeczne wobec niektórych dziennikarzy wypowiedzi po meczu ze Szwecją. A wtedy nie tylko styl gry Biało-Czerwonych, ale także pożegnania selekcjonera będzie bardzo słaby.

W meczu ostatniej kolejki grupy 4 Ligi Narodów Polska zmierzy się z Walią. Mecz rozpocznie się w niedzielę, 25 września o 20:45 w Cardiff. Do utrzymania w dywizji A potrzebujemy przynajmniej punktu.

Mistrzostwa Świata w Katarze rozpoczną się w niedzielę, 20 listopada, meczem gospodarzy z Ekwadorem. Polacy pierwszy mecz rozegrają dwa dni później z Meksykiem. Następnie zmierzymy się 26 listopada z Arabią Saudyjską i 30 listopada z Argentyną.Pełny terminarz mundialu znajduje się tutaj.

Czytaj także:


MK

Polecane

Wróć do strony głównej