Halowy mistrz Europy ma kolejny cel. Jakub Szymański chce pokonać amerykańską gwiazdę

Wielki dzień trzeba odpowiednio uczcić. Po zdobyciu tytułu mistrza Europy polski lekkoatleta Jakub Szymański wraz z trenerem Mikołajem Justyńskim wybrali się na zwiedzanie holenderskiego Arnhem, gdzie podczas halowych mistrzostw Europy mieszka Biało-Czerwona kadra. Oprócz odpoczynku i relaksu, czemu sprzyjała piękna pogoda, polski płotkarz planował już kolejny start w sezonie halowym.

2025-03-09, 09:50

Halowy mistrz Europy ma kolejny cel. Jakub Szymański chce pokonać amerykańską gwiazdę
Jakub Szymański w świetnym stylu sięgnął po złoto Halowych Mistrzostw Europy. Foto: PAP/Adam Warżawa

W piątkowy wieczór Jakub Szymański zdobył w holenderskim Apeldoorn złoty medal halowych mistrzostw Europy.

Lider europejskich tabel nie zawiódł pokładanych w nim nadziei – na ciemnoniebieskiej bieżni hali Omnisport pokonał rywali i wygrał z czasem 7.43. Tym samym został trzecim polskim płotkarzem – po Leszku Wodzyńskim i Romualdzie Giegielu – który triumfował w mistrzostwach Europy pod dachem.

Zrelaksowany Szymański odebrał złoty medal

Czas między finałem a sobotnim wieczorem, gdy w rejonie linii mety biegów sprinterskich odbierał na podium złoty medal, Polak wykorzystał na relaks.

REKLAMA

Reprezentacja Polski mieszka na przedmieściach Arnhem – miasta położonego około pół godziny jazdy na południe od Apeldoorn. Szymański, wspólnie ze swoim trenerem Mikołajem Justyńskim, postanowili skorzystać z wybornej pogody – w Holandii w sobotę termometry pokazywały blisko 20 stopni – i spędzić czas zwiedzając miasto.

Mistrz Europy znany jest ze swojego zamiłowania do słodyczy. Przy okazji spaceru nie odmówił sobie gorącej czekolady z dużą porcją bitej śmietany. Takie okoliczności sprzyjały analizowaniu znakomitego startu.

– Przekroczyłem metę bardzo blisko Francuza. Nie byłem wtedy pewny tego sukcesu, tej wygranej. Gdy zobaczyłem jednak swoje nazwisko na tablicy, poczułem radość. To złoto bardzo dużo znaczy nie tylko dla mnie, ale też dla całej polskiej lekkoatletyki. Od 41 lat nie mieliśmy tytułu halowego mistrza Europy na 60 metrów przez płotki. Czuję się spełniony. Wykonałem zadanie w stu procentach – przyznał Szymański.

Sezon halowy w wykonaniu płotkarza Sopockiego Klubu Lekkoatletycznego, był bardzo dobry od samego początku. Już w styczniu pobiegł w Luksemburgu 7.41 i ustanowił rekord Polski. Ten czas wyśrubował kilkanaście dni później w łódzkiej Atlas Arenie. Wtedy po jego biegu zegar wskazał czas 7.39.

REKLAMA

Świetny sezon Szymańskiego

Wtedy Szymański utwierdził się w przekonaniu, że w Apeldoorn może być najlepszy.

– Już od mityngu w Łodzi czułem, że mogę być tutaj najlepszy. Tylko wtedy Europa biegała wolniej. Wówczas wydawało się, że łatwiej będzie zdobyć to złoto. Po ORLEN Cup miałem w tabelach dużą przewagę. Później chłopaki zaczęli biegać szybciej. Teraz uzyskałem czas nieco słabszy niż 7.39, ale to 7.43 i tak dało zwycięstwo. Po prostu byłem od nich lepszy – podkreślił nas zawodnik.

Ponad rok temu Jakub Szymański zmienił trenera. Dotychczasowego szkoleniowca – sopockiego specjalistę od rzutu oszczepem, Bernarda Wernera, zastąpił Mikołaj Justyński. Przed laty płotkarz, od kilku sezonów także trener. Szymański dołączył do grupy treningowej, w której wcześniej z powodzeniem pracował inny reprezentant Polski, czyli Damian Czykier.

REKLAMA


Zmiana trenera pomogła

Dla duetu Szymański-Justyński, wspieranego także przez Macieja Ryszczuka, złoto w Apeldoorn to pierwszy medal. Od razu złoty.

– Spisaliśmy się fenomenalnie. Wszystko poszło zgodnie z planem. Zdobyliśmy medal i każdy etap tych zawodów przeszliśmy perfekcyjnie. Porównując Kubę z zeszłego roku, chociażby z mistrzostw świata w hali w Glasgow to ogromną różnicę widzę w technice. Dzięki temu ma większą pewność siebie. O to chodzi w sporcie. Trzeba iść po swoje – przyznawał Mikołaj Justyński, dla którego złoto Szymańskiego jest też pierwszym medalem międzynarodowej imprezy w dorobku trenerskim.

Szkoleniowiec halowego mistrza Europy wiedzę trenerską czerpie dziś chociażby z doświadczeń swojego trenera – legendy tej konkurencji, Andrzeja Radiuka, twórcy potęgi polskich płotków od lat siedemdziesiątych po pierwsze dekady XXI wieku.

REKLAMA

Mikołaj Justyński wskazał też ten najtrudniejszy moment startów w hali Omnisport. – Paradoksalnie to były eliminacje. One są takim ciężkim etapem. Przychodzimy na ten start z wielką niewiadomą. Mamy ponad 30 rywali i musimy zaliczyć ten etap. Trzeba pobiec, awansować i dopiero wtedy schodzi takie ciśnienie – dodał trener.

Mistrzostwa świata kolejnym celem

Startem w Apeldoorn polski płotkarz nie zakończył jeszcze sezonu. Za dwa tygodnie ponownie zobaczymy go w blokach startowych. Przed nim ważny start – halowe mistrzostwa świata. Szymański dał się już poznać jako zawodnik bardzo ambitny.

Przed występem w Nankinie świeżo upieczony mistrz Europy stawia sobie jasny cel – pokonać niepokonanego, czyli rekordzistę globu na 60 metrów przez płotki Amerykanina Granta Hollowaya.

REKLAMA

– Uważam, że naprawdę mogę nawiązać z nim walkę. W Apeldoorn udowodniłem, że umiem wytrzymać presję. Podczas mistrzostw świata liderem będzie Holloway, to na nim będzie skupiona cała uwaga. Presja będzie ciążyć jemu, nie mnie – zapowiada Szymański.

Halowe mistrzostwa świata w Nankinie odbędą się w dniach 21-23 marca 2025.

Czytaj więcej:

Źródła: PolskieRadio24.pl, inf. prasowa, empe

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej