Koniec pewnej epoki. Jamie Vardy odchodzi z Leicester. "Wiedziałem, że ten dzień nadejdzie"
Jamie Vardy żegna się z Leicester City. Po 13 latach, 496 meczach i niemal 200 golach, czas powiedzieć: koniec pewnej epoki. 38-letni napastnik, który z ligowego niebytu wskoczył na sam szczyt Premier League, kończy swoją przygodę z "Lisami" po sezonie 2024/2025.
2025-04-24, 15:29
Jamie Vardy odchodzi z Leicester
Tu nie chodzi tylko o umowę, która wygasa po sezonie czy odejście jednego z wielu zawodników. To jakby lokalny superbohater odwiesił pelerynę. Vardy to postać z innego porządku futbolowego świata - to ten człowiek, który pił Red Bulla przed meczem, rozśmieszał kibiców i strzelał gole w każdym możliwym stylu, głową, lewą nogą, prawą nogą.
Napastnik przyszedł do Leicester w 2012 roku z piątej ligi, za milion funtów. Wtedy wydawało się to szaleństwem - mówimy o zawodniku, który poruszał się na peryferiach poważnego futbolu, łączył grę w piłkę z zarobkową pracą, która pozwalała mu wiązać koniec z końcem. Dziś możemy spojrzeć na tę kwotę jak na absolutną promocję wszech czasów.
Jaki by największy moment tej kariery? Bez wątpienia sezon 2015/2016, kiedy Leicester zdobyło mistrzostwo Anglii, a Vardy strzelał gola za golem i ustanowił rekord Premier League - trafiał w jedenastu meczach z rzędu. Komentatorzy łapali się za głowy, bukmacherzy płakali, a Vardy? Po prostu robił swoje.
REKLAMA
Z uśmiechem, z energią, z tą swoją niesamowitą historią underdoga, który nie tylko doszedł na szczyt, ale jeszcze z uśmiechem na ustach machał wszystkim w dole. Może dlatego wybieranie jednej najlepszej chwili jest bez sensu - w jego przypadku przez lata widać było po prostu radość z gry, coś, co w zawodowym sporcie czasami umyka w natłoku wysokich stawek i jeszcze wyższych kontraktów.
Najlepszy w historii?
Przez lata dołożył do gabloty Puchar Anglii, Superpuchar, dwukrotny awans z Championship, koronę króla strzelców Premier League w sezonie 2019/2020. Nie było bardziej nieprzewidywalnego i zarazem bardziej skutecznego napastnika w lidze. "Lisy" żegnają go jako najlepszego zawodnika w swojej historii, choć nie brakowało głośnych nazwisk, które grały w tym klubie - wystarczy choćby wspomnieć Gary'ego Linekera. Ten angielski napastnik także dał się zapamiętać przy okazji sensacyjnego mistrzostwa. W trakcie słynnego sezonu obiecał, że jeśli Leicester sięgnie po tytuł, poprowadzi studio Match of the Day w... samej bieliźnie. Słowa dotrzymał.
Wszystko ma swój koniec i ta przygoda Vardy'ego nie jest wyjątkiem. Leicester to także inna drużyna niż tamta pamiętna ekipa, której przewodził Claudio Ranieri. Obecnie żegna się z Premier League w słabym stylu. Także Vardy nie imponował na murawie i nie grał już w każdym meczu, ale statusu legendy nie zmieni nic - na boisku, w szatni czy wśród kibiców.
REKLAMA
Odejście Vardy’ego to dla Leicester jak zerwanie ostatniego ogniwa z drużyną-cudem z 2016 roku. On był ostatnim bastionem tej historii. Czy odejdzie do innego klubu? Czy zakończy karierę? Tego jeszcze nie wiemy. Ale jedno jest pewne – już teraz zasłużył na pomnik. Zresztą, kto wie - niewykluczone, że może doczeka się tego, że jego podobizna zostanie na zawsze naprzeciwko stadionu. Pytanie brzmi, czy władze klubu pozwolą na oddanie go z puszką energetyka w jednej ręce i z uniesionym palcem w drugiej, bo większość kibiców pewnie ma właśnie taki obraz angielskiego snajpera.
Vardy żegna się, ale jego legenda zostaje. I nie chodzi tylko o gole. Chodzi o to, że udowodnił coś ważniejszego - nigdy nie jest za późno, żeby osiągnąć sukces i sięgnąć po marzenia, nie stracić swojego charakteru i ograć faworytów z pozycji kogoś, na kogo nikt nie stawia.
Czytaj także:
- Jak on to zmieścił? Imponująca główka Kiwiora w meczu Arsenal - Crystal Palace
- Finał Pucharu Króla. Kolejne starcie Barcelona - Real. O której El Clasico? Gdzie obejrzeć?
- "Tak" od Hansi Flicka. Barcelona może spać spokojnie
Źródło: PolskieRadio24.pl/ps
REKLAMA