Michał Milczarek: już w dzieciństwie najbardziej ciągnęły mnie puste obszary mapy

Ostatnia aktualizacja: 09.10.2019 16:45
- W głębi Rosji miasta, obiekty i drogi znikają, zostaje czysta geografia, która jest czystą przestrzenią. Może to być przestrzeń tajgi, stepu jak w południowej Syberii albo tundry, czyli już zupełnie opustoszałej, nagiej, opróżnionej z wszelkich drzew, roślin i innych rzeczy ziemi, jaka występuje w okolicach rosyjskiej Arktyki na dalekiej północy - mówił w Dwójce autor książki "Donikąd".
Audio
  • Michał Milczarek o książce "Donikąd. Podróże na skraj Rosji" (Wybieram Dwójkę)
Okładka książki
Okładka książkiFoto: mat. promocyjne

W Belgii czyli gdzie 1200.jpg
Marek Orzechowski: Belgowie ograniczają wpływ państwa na ich życie

Jest to opowieść o wyprawach Michała Milczarka na Kamczatkę i Kołymę, do Workuty, Ewenkii i Norylska oraz próba zmierzenia się z opisem tych regionów. Książka, jak pisze we wstępie autor, jest przede wszystkim efektem fascynacji mapami. 

- Już w dzieciństwie najbardziej ciągnęły mnie puste obszary mapy, szczególnie na północy. Być może dlatego, że są one tam najbardziej puste, bo jednak, czy to w Brazylii, czy to w Indiach, czy w jakiś innych częściach Azji, tych nazw, miast czy rzeczy, przedmiotów jest więcej. Na to nałożyła się też przestrzeń dystopii, entropii i rozpadu sfery zbudowanej przez człowieka. W tym wypadku chodzi akurat o dziedzictwo Związku Radzieckiego, który upadł mniej więcej 30 lat temu i którego resztki tam dogorywają - tłumaczył gość Dwójki.

Jakie konteksty literackie towarzyszyły autorowi książki "Donikąd. Podróże na skraj Rosji"? Co dzięki tym wyprawom wyniósł dla siebie samego? O tym w nagraniu audycji.

***

Rozmawiał: Bartosz Panek

Gość: Michał Milczarek (podróżnik i pisarz)

Data emisji: 9.10.2019

Godzina emisji: 16.30

Materiał został wyemitowany w audycji "Wybieram Dwójkę".

pg/mko

Czytaj także

Wędrówki ludu, czyli Polaków wakacyjne wyprawy handlowe

Ostatnia aktualizacja: 26.06.2019 16:49
- Turystyka zagraniczna za czasów PRL była dla Polaków wielką szansą na podreperowanie budżetów domowych. Przeciętny dochód z jednej wyprawy do Grecji czy Turcji wynosił około 100 dolarów, gdy przeciętna pensja w kraju wynosiła 10 dolarów. Takiego przebicia wielu nie mogło lekceważyć – mówił w Dwójce prof. Jan Głuchowski, autor książki "Na saksy i do Bułgarii. Turystyka handlowa w PRL".
rozwiń zwiń
Czytaj także

Piotr Mikołajczak: Fiordy Zachodnie to esencja Islandii

Ostatnia aktualizacja: 01.10.2019 17:00
- Fiordy Zachodnie to jest faktycznie takie miejsce, gdzie można odetchnąć, odpocząć i trochę wsłuchać się w ten wiatr, bo nie jest tam aż tak bardzo turystycznie, jak np. na południu czy przy samym Reykjaviku - mówił gość Dwójki, współautor książki "Zostanie tylko wiatr. Fiordy zachodniej Islandii".
rozwiń zwiń