Życie jest za krótkie, żeby się nim nie cieszyć! Spotkanie z Marianną Przybyszewską

Ostatnia aktualizacja: 05.08.2022 16:00
Żniwa w pełni, a nawet – można powiedzieć – mają się ku końcowi. Ponieważ jednak sierpień to miesiąc zbiorów (na co wskazuje sama jego nazwa!), powiedzieliśmy nieco o żniwach na dawnej polskiej wsi…
Audio
  • Życie jest za krótkie, by się smucić (Dwójka/Źródła)
W żniwa - obraz Aleksandra Mroczkowskiego (1850-1927) odzyskany w 2008 roku przy współpracy Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego z Konsulatem Generalnym RP w Nowym Jorku.
"W żniwa" - obraz Aleksandra Mroczkowskiego (1850-1927) odzyskany w 2008 roku przy współpracy Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego z Konsulatem Generalnym RP w Nowym Jorku. Foto: domena publiczna

Przodowniczka z Maleczewa

Pieśni żniwne zaśpiewała dla nas Marianna Przybyszewska – laureatka I nagrody na tegorocznym Ogólnopolskim Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu. Nasza bohaterka opowie również o swojej wielkiej miłości do śpiewu i podzieli się z nami ogromną dawką pozytywnego myślenia, ponieważ – jak sama twierdzi – życie jest za krótkie, żeby się nim nie cieszyć.

Pani Marianna mieszka w Maleczewie, w okolicy Ełku. Na OFKiŚL była w tym roku po raz trzeci, wcześniej w 2014 zajęła II miejsce w kat. śpiewaków-solistów. Śpiewa od dawna. W 1989 r. była współzałożycielką zespołu śpiewaczego „Zielona Dąbrowa”. Jak wspomina, zawsze z radością przyjeżdżała do Kazimierza na przesłuchania. Uwielbia atmosferę tego miejsca, pieśni i muzykę.

- Każdy Polak powinien to przeżyć! Wtedy pokochałby kulturę! Jestem zawsze zadowolona ze swojego śpiewu – mówiła śpiewaczka z uśmiechem na ustach – tylko nie wiem, czy ludziom się podobało. Ale widziałam uśmiechy na ustach, więc myślę, że się podobało!

Marianna Przybyszewska muzyką otoczona była od dziecka. Rodzice uwielbiali śpiewać, 3 braci i siostra grali na akordeonie. Duży dom rodzinny Przybyszewskiej pozwalał na gromadzenie się sąsiadów przy okazji różnego rodzaju świąt czy zabaw.

- Guziny po Bożym Narodzeniu, święte wieczory. To różne gry, zabawy, darcie pierza… zawsze się śpiewało! – wspominała Przybyszewska.

Śpiewaczka sama nie może zliczyć jak wiele zna pieśni. Konopielki, sieroce, żniwne – pamięta je wszystkie, co najwyżej potrzebuje czasu na zastanowienie się.

- Kiedyś to rozrywka była taka, nie było telewizorów, ja spałam z moją starszą siostrą Zofią. I miałyśmy zabawę: kto więcej zna piosenek. Zanim usnęłyśmy, to śpiewałyśmy piosenki! A Zofia jeszcze żyje, jest i wspomaga mnie w tym śpiewaniu.

W tym wypadku na Mariannie Przybyszewskiej rodzinna historia muzykowania się nie kończy. Zarówno jej syn, jak wnuczkowie śpiewają i tańczą w zespole folklorystycznym!

- Najpierw wnuki mówiły „oj, babciu, kończ te swoje «sieczkobrzęki»” – mówiła ze śmiechem śpiewaczka – A teraz? Ja naprawdę nie uczę ich gwary, tej naszej, podlaskiej. Czasami wymknie mi się jakieś słowo. Ale niedawno zauważyłam, że mój syn czterdziestokilkuletni zaczyna się gwarowo do mnie zwracać! I mówię, Boże święty! Czy ja mu to we krwi przekazałam?! Nie wstydzą się gwary!

Ale piesni tradycyjne to dla pani Marianny o wiele więcej. Są ukojeniem nerwów, są dobre na tarcie łez i na ból w kościach.

- Jak moje dzieci jeszcze były małe, to mówiły: mamo, my nie wiemy, kiedy mama się smuci, a kiedy jest wesoła. Dlaczego? Bo mama zawsze śpiewa – mówiła radośnie Przybyszewska. – Muzyka jest lekarstwem na wszystko! Czasami szłam z pola, zmęczona, obolała. Jak zaczynałam śpiewać, wszystkie bóle odeszły! Teraz jestem stara, mam 78 lat! Stawy trzeszczą, gdzieś tam piszczy, gdzieś tam skrzypi. Jak jestem smutna, to śpiewam takie smutne, romantyczne. A jak wesoła, to przyśpiewki, konopielki! Ale jak zacznę śpiewać, wtedy wszystko odchodzi! Mam 18 lat!

Oskar Kolberg w Ameryce

Sierpień to także czas wakacyjnych wyjazdów, w audycji spotkaliśmy się z panią Ewą Cybulską. Po wyjeździe do Kanady zachwyciła się wielotomowym dziełem Kolberga. Teraz wróciła na urlop do Polski, aby osobiście tropić ślady polskiego folkloru, zabierać je ze sobą za Ocean i tam rozpowszechniać!

- Dość późno wróciłam na studia. Zainteresowałam się etnomuzykologią. Napisałam pracę magisterską na temat Kolberga na uniwersytecie w Toronto. Teraz jestem na 5 roku doktoratu i piszę o zjawiskach polskiej muzyki tradycyjnej, dziejącej się obecnie w Polsce – mówiła Ewa Cybulska.

Amerykanie nie słyszeli właściwie o Kolbergu. Prace etnografa publikowane były w latach 60., kiedy Polska była za żelazną kurtyną.

- Dzieła Kolberga są wyjątkowe na skalę światową! Wielkość, ilość, jakość. I to w XIX wieku! Moją misją stało się sprawienie, by usłyszano o nim na Zachodzie.

Podczas badań Ewa Cybulska zauważyła, że polska muzyka tradycyjna ma się… bardzo dobrze! Zwłaszcza w mieście. Młoda inteligencja coraz bardziej interesuje się muzyką korzeni.

A czy polska muzyka tradycyjna interesuje Amerykanów? Na pewno tych polskiego pochodzenia i polonię. Cybulska uważa, że niewiele wiedzą oni o tej kulturze czy nurcie, który jest w samej Polsce coraz popularniejszy. Badaczka ma nadzieję ułatwić im zbliżenie się do kultury przodków.

- Widzę, jak bogata jest nasza kultura tradycyjna. Jest w niej wielka mądrość, wiele wartości, które chciałabym Amerykanom i Kanadyjczykom pokazać! – mówiła Ewa Cybulska.

Do tego zaprosiliśmy słuchaczy do zaprzyjaźnionego Skansenu w Kolbuszowej. Impreza plenerowa, której głównym tematem jest koń w gospodarstwie, rozpocznie się w najbliższą niedzielę, o godz. 13.00

***

Tytuł audycji: Źródła 

Prowadziła: Aleksandra Faryńska

Data emisji: 5.08.2022

Godzina emisji: 15.15