By powstrzymać Anglię nie był potrzebny wytrawny bramkarz

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
By powstrzymać Anglię nie był potrzebny wytrawny bramkarz
Jan Tomaszewski Foto: PAP/Andrzej Hrechorowicz

Na Stadionie Narodowym piłkarzy pokonał deszcz. Zawodnicy nie mogli się schować i zagrać pod nowoczesnym dachem, bo nie można go zamknąć… jak pada.

Posłuchaj

Tym razem, aby powstrzymać Anglię nie był potrzebny wytrawny bramkarz
+
Dodaj do playlisty
+

- PZPN, jako organizator spotkania, podejmował decyzję w sprawie dachu stadionu - podkreśla Jan Tomaszewski, legendarny bramkarz reprezentacji Polski, teraz poseł PiS.
Według gościa audycji "Za a nawet przeciw”, PZPN powinien obserwować prognozy pogody i na bieżąco monitorować sytuację. - Gdyby przed zapowiadanymi opadami deszczu zamknęliby dach, to na murawie nie pojawiłoby się 10 cm wody - wyjaśnia Tomaszewski. Jego zdaniem przedstawiciele PZPN powinni zapytać o to czy dach powinien być zamknięty czy otwarty przed meczem, w momencie kiedy już lało.
- Jeżeli trenerzy zdecydowaliby, że chcą dach jednak otworzyć i grać w deszczu, to można było to zrobić w ostatniej chwili – stwierdza bramkarz, który w 1973 roku powstrzymał Anglię.
Przedstawiciele PZPN nie chcą jednak winy za zamieszanie na Stadionie Narodowym wziąć na siebie.
- To nie jest w stu procentach wina PZPN o czym tak pięknie dudnią wszystkie media - mówi Antoni Piechniczek, wiceprezes zarządu PZPN. - Jest to pośrednia wina obserwatora z ramienia FIFA, który ma całą kontrolę nad stadionem od momentu, kiedy zakończył się wcześniejszy trening - wyjaśnia gość Kuby Strzyczkowskiego.
Piechniczek dodaje, że meczu nie można było również przesunąć na 14 listopada, co sugerowała reprezentacja Polski. - Regulamin przewiduje, że w przypadku odwołania meczu musi być on rozegrany w ciągu 24 godzin - dodaje Piechniczek.
Były trener reprezentacji Polski podkreśla, że wygląd murawy po opadach deszczu na Narodowym był skandaliczny. - Jeżeli kładzie się trawnik bez odpowiedniego drenażu, bez odpowiedniej podbudowy z piasku i innych czynników, które asymilują wodę, to nie dziwi, że stało się tak, jak się stało - podsumowuje Piechniczek.
Jan Tomaszewski uważa, że przełożenie meczu nie powinno wpłynąć na postawę zawodników obydwu drużyn na boisku we środę o godzinie 17.00. Bramkarz obawia się jednak tłumaczeń, że polscy zawodnicy zdenerwowani sytuacją nie spali całą noc.
Według Pawła Zarzecznego, dziennikarza sportowego, przełożenie meczu to coś zupełnie normalnego dla piłkarzy z Anglii. Tam bardzo często zdarza się, że boisko jest zmrożone czy zalane. Dlatego nie przesadzajmy, że tylko w Polsce miał miejsce taki przypadek. 

- Turniej Wimbledon można rozegrać w siedem dni, a organizatorzy z powodu deszczu, który od lat urozmaica zmagania tenisistów, rezerwują na rozgrywki pełne dwa tygodnie - podkreśla Piotr Zarzeczny.

Wszystkie rozmowy z cyklu "Za, a nawet przeciw" można znaleźć TU >>>

Tym razem w "Za, a nawet przeciw" nie postawiono jednego pytania do głosowania w sondzie, ale słuchacze mieli ich wiele. Czy goście Kuby Strzyczkowskiego byli w stanie odpowiedzieć dowiesz się słuchając całej audycji!

ah


 



Polecane