Marsjanie i ludzie, czyli jak obcy może być obcy

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Marsjanie i ludzie, czyli jak obcy może być obcy
Kadr z filmu "Marsjanie atakują"Foto: mat.prasowe

- Po tym jak Gagarin poleciał w kosmos, potem Amerykanie na Księżyc, wierzyliśmy, że zaraz będziemy na Marsie. Wszyscy wierzyli, że coś się wydarzy, fantastyka naukowa odzwierciedlała te nadzieje - mówi Marcin Zwierzchowski z czasopisma "Nowa Fantastyka".

Posłuchaj

Kontakty z obcymi cywilizacjami omawiamy w "Klubie Trójki"
+
Dodaj do playlisty
+

26 lipca nadaliśmy w porze "Klubu Trójki" polską (i unowocześnioną) wersję słuchowiska według pomysłu Orsona Wellesa "Wojna światów" – a pośrednio według powieści Herberta George’a Wellsa pod tym samym tytułem.

Dla uczestniczących w tym przedsięwzięciu dziennikarzy Trójki było uderzające, że to, co w 1938 roku śmiertelnie przestraszyło wielu słuchaczy w USA, siedemdziesiąt cztery lata później w Polsce mogło stać się już tylko żartem – choć swoją drogą, nie zależało nam na tym, aby słuchaczy Trójki naprawdę przerazić.
Nie umiemy uwierzyć w inwazję Marsjan na Wrocław. Natomiast w przeciwną stronę, czemu nie: amerykański pojazd Curiosity właśnie osiągnął powierzchnię Marsa, gdzie będzie poszukiwał śladów życia – co prawda w najlepszym razie na poziomie mikroorganizmów, a raczej resztek po nich.

>>> Przeczytaj relację z lądowania Curiosity

- Fantastykę zawsze - nawet jeżeli tak nie było - posądzano o to, że jest metaforą naszej rzeczywistości – przekonuje Marcin Zwierzchowski z czasopisma "Nowa Fantastyka", zwracając uwagę na klimat epoki, w jakiej powstało słuchowisko. - 1938 rok to zaraz po traktacie w Monachium, gdy teoretycznie wojna została zażegnana, natomiast przeczuwano, że coś może nadejść. Stany Zjednoczone były bezpieczne, ale sytuacja w Europie, czy pogłębiające się problemy z Japonią wzbudzały pewne strachy - mówi Maciej Maryl, autor i współwykonawca wrocławskiej adaptacji "Wojny światów".

Nic dziwnego, że wtedy muzyka przeplatana informacją, że wydarzyło się coś niepokojącego, padała na podatny grunt. Duża w tym zasługa montażu i konwencji, w jaką swoje dzieło ubrał Welles. Po tym jak Gagarin poleciał w kosmos, a Amerykanie wylądowali na Księżycu, wszyscy wierzyli, że zaraz będziemy na Marsie i zwiedzimy tunele, następny krok miał nas wyprowadzić poza Układ Słoneczny.

Zdjęcie przesłane przez Curiosity z Marsa na Ziemię:

Trzecie
Trzecie zdjęcie nadesłane przez Curiosity, foto NASA/JPL.

Wtedy najwięcej powstało powieści o spotkaniach z obcymi. - Z czasem to wygasało, bo okazało się, że jednak strasznie trudno jest opuścić Ziemię. Nauka i to jak ludzkość radziła sobie w drodze ku gwiazdom rzutowała na fantastykę naukową. Teraz już jest jakoś smutno, kosmos jest trochę pusty, patrzymy raczej na siebie, na ziemię, często w głąb oceanów. W ten sposób fantastyka się zmieniła - podkreśla gość Jerzego Sosnowskiego.

Filmowcy chcą zacierać granicę między rzeczywistością a kinem, nic dziwnego, że figura kosmity nie straciła nic na swojej atrakcyjności, choć fascynacja latającymi spodkami ustąpiła miejsca raczej definiowaniu obcego i jego przedstawianiu i w filmach science-fiction i w komiksach, czy powieściach. - Łatwo zrobić efektowny film fantastyczny i wymyślić coś, czego widownia nie widziała - tłumaczy Maciej Maryl, a Marcin Zwierzchowski przyznaje, że teraz autorzy prześcigają się raczej w wymyślaniu jak obcy może być obcy.

Co się stało od przedwojnia, jak przez ten czas ewoluowało nasze wyobrażenie o kosmitach? Jaką funkcję spełniali oni w komiksach, powieściach i filmach science-fiction? Jak zmieniał się ich wygląd, bo przecież nie od razu przybrali kształt "małych zielonych ludzików", dowiesz się słuchając całej rozmowy w "Klubie Trójki".
"Klubu Trójki" można słuchać od poniedziałku do czwartku tuż po godz. 21.

 

Polecane