Bob Dylan kończy dziś 72 lata. Oto przełomowe momenty jego kariery

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Bob Dylan kończy dziś 72 lata. Oto przełomowe momenty jego kariery
Bob DylanFoto: PAP/DPA

Do połowy lat 60. fani Dylana byli przyzwyczajeni do oglądania zdziwaczałego krzykacza z harmonijką i akustykiem. Latem 1965, podczas słynnego festiwalu muzyki folkowej w Newport, Bob Dylan postanowił, że tym razem zaserwuje przybyłym coś nowego...

Posłuchaj

Wojciech Mann i Anna Gacek o słynnych coverach Boba Dylana (W Tonacji Trójki)
+
Dodaj do playlisty
+

Jako pierwszy odważył się wystąpić z podłączonym do wzmacniaczy zespołem, na co publika zareagowała tak, jak na większość jego późniejszych występów - ambiwalentnie. Oklaski mieszały się z buczeniem, a jego przesterowany wokal z odgłosem szklanek upuszczanych na podłogę przez oniemiałych organizatorów i członków obsługi. Do dziś trwają spory, czy ten owiany legendą występ zrodził tak skrajne reakcje przez krótki czas trwania, pozostawiającą dużo do życzenia jakość dźwięku, czy bezczelność gestu rozszerzenia formuły folkowej rock'n'rollowym instrumentarium.

Newport to nie pierwszy i nie ostatni raz, kiedy Dylan – umyślnie bądź przez przypadek – popchnął popkulturę o duży krok do przodu. Cała jego pięćdziesięcioletnia kariera to burzliwy ciąg zamachów na status quo, środkowy palec pokazany zastanemu porządkowi politycznemu, fonograficznemu czy artystycznemu. Kalendarium wydarzeń z życia Roberta Zimmermana, bez których dziś nie byłoby punk rocka czy rapu, zacznijmy od skandalu telewizyjnego, do którego doszło dwa lata przed elektryczną rewolucją z Newport.

Anna Gacek i Wojciech Mann o coverach utworów Boba Dylana >>>

12 maja 1963 – "występ" u Eda Sullivana

Dylan już od ponad roku próbował dostać się na antenę w niedzielnym programie The Ed Sullivan Show, w którym bywały największe muzyczne gwiazdy, od Elvisa Presleya po The Beatles. Kiedy wreszcie został zaproszony na nagranie, postanowiono mu warunek: utwór, który miał w planie wykonać, "Talkin' John Birch Paranoid Blues", musiał zostać zastąpiony czymś mniej kontrowersyjnym, jako że uznano go – całkiem słusznie – za paszkwil wymierzony w Stowarzyszenie Johna Bircha, grupę antykomunistycznych aktywistów. Zamiast wykonać inny utwór, Dylan pozbył się samego siebie, opuszczając budynek stacji CBS.

8 marca 1965 - "Subterranean Homesick Blues”

To tu zaczyna się historia przypisywania naszemu bohaterowi roli ojcowskiej w narodzinach hip-hopu, do którego doszło dwadzieścia lat później. Gęstość wątków poruszanych w tekście przyprawiała słuchaczy o ból głowy, a kontrkulturowe przesłanie wymierzone w establishment i zwiastujące narodziny nowego porządku społecznego aluzje do narkotyków oraz protestów na rzecz praw obywatelskich nie przeszkodziły "Subterranean Homesick Blues” znaleźć się na liście 40 najbardziej popularnych utworów w Stanach Zjednoczonych. Gdyby ta kompozycja była przedmiotem pytania w prowadzonym przez Kazimierza Kaczora teleturnieju "Va banque", prawidłowa odpowiedź brzmiałaby: co powstało z połączenia folkowego protest songu, Jacka Kerouaca i Chucka Berry'ego?

20 lipca 1965 – "Like A Rolling Stone"

Pierwszy rockowy singiel Dylana mógłby się w ogóle nie ukazać, gdyby kilka dni po nagraniu nie został wyniesiony do pewnego nowojorskiego klubu, gdzie grano go przez całą noc. Rankiem okazało się, że DJ-e największych rozgłośni radiowych domagają się swojej kopii. I tak oto Dylan nie tylko przepchnął do głównego nurtu muzyki rozrywkowej singiel dwa razy dłuższy, niż inne piosenki znajdujące się wtedy na playlistach, ale też położył fundamenty pod popularne dziś zjawisko "leaków", czyli podsuwania mediom niewydanych jeszcze utworów.

22 listopada 1967 – "All Along The Watchtower"
Wypadek motocyklowy, jakiemu uległ latem 1966 roku, był kolejnym zwrotem w życiu songwritera. Ponad roczna rekonwalescencja oderwała go od zgiełku przemysłu muzycznego i pozwoliła na oddanie się zajęciom odbiegającym od dotychczasowego stylu życia. Los chciał, że Dylan postanowił spędzić ten czas między innymi na uważnej lekturze Biblii, czego rezultatem była jedna z najczęściej coverowanych piosenek świata. Nawiązania do księgi Izajasza i poważny nastrój zwiastowały nie tylko zmiany w życiu kompozytora – był to też koniec frywolnych czasów hipisowskich buntów.

29 marca 1979 – początki płyty "Slow Train Coming "
Tego dnia Bob Dylan poszedł na koncert Dire Straits w Los Angeles, by po występie zaczepić Marka Knopflera i poprosić go o udział w nagraniu nowego materiału. Nieświadomy niczego gitarzysta zgodził się wziąć udział w przedsięwzięciu, które pół roku później świat poznał jako pierwszy album Dylana po nawróceniu. A nawrócenie było całkowite – po wizycie Chrystusa, jakiej doświadczył pewnej nocy w swoim hotelu w Tucson, artysta postanowił radykalnie zmienić swoje nastawienie do ludzi. Ewangelizował wszystkich, od fanów na koncertach po swojego producenta, Jerry'ego Wexlera, "sześćdziesięciodwuletniego żydowskiego ateistę”. Zamiast powszechnego zbawienia spotkał się jednak z Johnem Lennonem i jego "Serve Yourself” - parodią obecnego na Slow Train Coming "Gotta Serve Somebody”.

13 lipca 1985 – Live Aid
Udział w nagraniu "We Are The World", charytatywnej piosenki na rzecz osób dotkniętych ubóstwem w Afryce, miał pewne konsekwencje. Jedną z nich była konieczność występu na koncercie Live Aid, podczas którego Dylan zademonstrował po raz kolejny swoją niechęć wobec establishmentu, tym razem nawołując – wbrew statutowi imprezy – do przekazania części zebranej sumy na spłatę zadłużenia amerykańskich farmerów, którym banki groziły przejęciem majątków.

28 lipca 1986 – "Street Rock”
Wkład Dylana w narodziny rapu został ostatecznie przypieczętowany przez Kurtisa Blowa, jednego z ojców chrzestnych kultury hip-hopowej, który zaprosił go na swoją płytę Kingdom Blow. Bob udziela się już w pierwszym numerze, nie do końca udanym "Street Rock”, ale jest to udział nie odbiegający od rewolucyjnych metod wokalnych z lat 60. Styl się nie zestarzał, Dylan – owszem. Album okazał się klapą na wszystkich frontach, ale ciekawostkę warto odnotować.

Styczeń 1996 – Nobel dla piosenkarza?
W Norwegii zawiązano komitet promujący nominację Dylana do literackiej nagrody Nobla. Oprócz wielu znanych akademików, współpracę z komitetem nawiązał Allen Ginsberg, głos pokolenia beatników, wieloletni przyjaciel, mentor i adherent Boba. Ostatecznie nominacja została oficjalnie wystosowana rok później, rozpoczynając cykl debat na temat zasług literackich autora "Subterranean Homesick Blues”. Jak dotąd, Komitet Noblowski nie rozsądził jednoznacznie, czy warto zestawiać piosenkarza z powieściopisarzami.

Mateusz Jędras

Polecane