Ukraina: opozycja alarmuje - Janukowycz zaostrza kurs!
Zatrzymani na Majdanie mogą odpowiadać nie na chuligaństwo, a za udział w zamieszkach. W takim wypadku ich czyn kwalifikowany będzie jako poważne przestępstwo lub nawet zdrada.
2014-02-08, 20:05
Posłuchaj
O tym, że władze planują zmienić interpretację oceny czynu poinformowała organizacja "Euromajdan SOS" zajmująca się pomocą prawną poszkodowanym manifestantom.
Serhij Paszinski z opozycyjnej Batkiwszczyny wskazuje, że Jnaukowycz i jego współpracownicy deklarowali chęć pokojowego zakończenia konfliktu, ale wydarzenia z soboty temu przeczą. - Widać, że rząd pracuje nad pogłębieniem konfrontacji i nasileniem sporu - mówi Paszinski "Ukraińskiej Prawdzie".
Według opozycjonisty, władze zmieniły taktykę na Majdanie. - Wcześniej, używali gazu łzawiącego, armatek wodnych, kul gumowych. Atakowali ludzi wprost. Teraz postawili na prowokację, zastraszanie i wojnę informacyjna - powiedział Paszinski.
Wskazał na nieudaną próbę wywołania w sobotę walk na barykadach przez wynajętych prowokatorów.
Tradycyjnie w sobotę, na plac przychodzą osoby, które twierdzą, że nie podobają im się antyrządowe manifestacje. Tym razem, pojawiło się kilkuset zwolenników Jnaukowycza, wśród nich emeryci i dresiarze. Wszyscy poruszali się w zorganizowanych grupach. Części zapłacono 150 hrywien, czyli 50 złotych.
REKLAMA
Serhij, który - jak powiedział - mieszka w jednej z sypialnianych dzielnic Kijowa, przyznał w rozmowie z Polskim Radiem, że nie jest zwolennikiem trwających od 21 listopada protestów, ponieważ w mieście panuje z tego powodu bałagan, nie można przejechać samochodem czy przejść. Jego zdaniem, manifestacje oznaczają też polityczną i ekonomiczną niestabilność.
Przybycie przeciwników zmobilizowało samoobronę Majdanu. Na barykadzie pojawiło się od razu około 200 osób z pałkami, w kaskach i z tarczami, które były gotowe do odparcia ewentualnego ataku. - Sami nie będziemy ich bić, bo oni przyszli bez broni, możemy z nimi porozmawiać, jak zechcą - powiedział Polskiemu Radiu Mychajło ze Lwowa.
"Porządki" na Majdanie
W sobotę na plac przyszli też ludzie - jak twierdzili - żeby posprzątać Kijów. W rozmowie z Kanałem 5 tłumaczyli, że mają dosyć. - Wystarczy tego. Każdy już przekonał się, że oni niczego nie osiągną - mówiła jedna z uczestniczek. Młody, zakapturzony mężczyzna wyjaśnił, że pracuje na budowie, a o przyjście poprosili go koledzy z pracy.
REKLAMA
TV 5/You Tube
Trwa wojna propagandowa na barykadach
Demonstranci wyświetlają na telebimie skierowanym w stronę oddziałów Berkutu programy informacyjne popierające opozycję. Funkcjonariusze rewanżują się muzyką i rosyjskimi serialami o wojnie na Kaukazie. Transmisji z Soczi nikt na Majdanie nie ogląda.
Przy ulicy Hruszewskiego gdzie kilkanaście dni temu dochodziło do regularnych bitew z milicyjnych aut płynie głośna muzyka. Demonstranci nie pozostają dłużni. Na pasie ziemi niczyjej pomiędzy barykadami, a szpalerem funkcjonariuszy ustawili około stu krzyży, które mają symbolizować zabitych i zaginionych. Jest też wielki plakat, na którym napisano wielkimi literami, że tylko dwa kanały telewizyjne - dwudziesty czwarty i piąty - podają prawdziwe informacje.
Demonstranci twierdzą, że transmisji z Soczi nie będzie, bo oni nie mają czasu na rozrywkę, a milicjantom nie będą wyświetlać igrzysk, bo na to nie zasłużyli. Jeden z protestujących mówi, że wystarczy, że zwierzchnik Berkutu, prezydent Wiktor Janukowycz wyjechał do Soczi, by rozmawiać z prezydentem Rosji, zamiast negocjować z opozycją.
REKLAMA
Protesty na Ukrainie - serwis specjalny >>
polskieradio.pl/IAR/iz
REKLAMA