Liga Mistrzów: Legia zrobiła krok w stronę elity. W piątek pozna ostatniego rywala
Przekonująca wygrana z Celtikiem Glasgow w dwumeczu trzeciej rundy kwalifikacji do fazy grupowej Ligi Mistrzów to duży sukces Henninga Berga. Norweski trener ma szansę na to, by wprowadzić zespół do elity.
2014-08-07, 11:47
Posłuchaj
Inaki Astiz był zadowolony z postawy drużyny w meczu z Celtikiem (IAR)
Dodaj do playlisty
Mistrz Polski rozbił Celtic aż 6:1 w dwumeczu i zagwarantował sobie grę w Lidze Europy. W Warszawie apetyty są jednak większe - kibice wierzą, że to Legia zostanie pierwszą od 19 lat drużyną, której uda się zagrać w elitarnych rozgrywkach Ligi Mistrzów. Mają do tego podstawy?
Kontrowersyjna rotacja Berga
Podpisanie kontraktu w przerwie zimowych rozgrywek sezonu 2013/2014 z Norwegiem spotkało się z mieszanymi opiniami. Szkoleniowiec miał na swoim koncie piłkarskie sukcesy, jednak nie mógł pochwalić się większymi osiągnięciami jako trener. Wydawało się, że Legia potrzebuje w szatni kogoś z doświadczeniem w europejskich pucharach, kogoś, kto potrafi zbudować w zespole "mentalność zwycięzców". Biorąc po uwagę słabość rodzimych klubów w europejskich rozgrywkach, nie jest to zadanie łatwe.
Z budżetem, którym dysponuje Legia i jej potencjałem kadrowym zdobywanie mistrzostwa Polski powinno być obowiązkiem drużyny. Naturalnym krokiem naprzód jest awans do Ligi Mistrzów, który od blisko dwudziestu lat pozostaje poza zasięgiem polskich zespołów.
Runda wiosenna poprzednich rozgrywek była dla Legii udana, pewnie obroniła mistrzowski tytuł i trener zbierał dużo pochwał. Prawdziwy sprawdzian zaczął się jednak dopiero na początku aktualnych rozgrywek. I tutaj Legii można było dużo zarzucić. Inauguracja tego sezonu nie była udana - przegrana w meczu o Superpuchar z Zawiszą Bydgoszcz, słaba gra z pierwszym spotkaniu z St. Patrick's Athletic i wpadka z GKS-em Bełchatów... Te mecze sprawiły, że odezwali się krytykanci Norwega, a nastroje przed meczem z Celtikiem, delikatnie mówiąc, nie były optymistyczne. Niewielu ekspertów uwierzyłoby, gdyby ktoś powiedział, że Legia wygra ze Szkotami tak wysoko i tak pewnie.
Kadra warszawskiego zespołu jest szeroka, umożliwia grę na wielu frontach. Rotacja Berga wzbudziła jednak dużo kontrowersji. Zarzucano mu, że żadna jedenastka z tych, które desygnował na poszczególne mecze, nie jest gotowa do gry. Rezerwowi nie spełniali swojego zadania, a gracze podstawowi także potrzebowali czasu, by dojść do formy. To właśnie czas jest tu kluczowy - "wstrzelenie się" z uzyskaniem wysokiej formy wymaga dużych umiejętności i dobrego doboru piłkarzy. O ile w Ekstraklasie będzie jeszcze dużo okazji, by nadrobić straty, to w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów na błędy nie można sobie pozwolić.
Zarówno Norweg, jak i jego piłkarze przyznają, że europejskie puchary to priorytet. Rotacja jest tutaj naturalną koleją rzeczy, a zespół, który chce skutecznie grać na kilku frontach, nie jest w stanie oprzeć swojej gry na żelaznej jedenastce, która ulega kosmetycznym zmianom.
Kto następny w kolejce?
Legia po raz kolejny stanie przed szansą gry o fazę grupową Ligi Mistrzów. Ostatni jej rywal będzie znany już w piątek. W czwartej rundzie eliminacji może trafić na Red Bull Salzburg, Steauę Bukareszt, Apoel Nikozja, BATE Borysów lub Łudogorec Razgrad. Rywale wydają się być w zasięgu mistrza Polski, choć oczywiście dwumecz z żadnym z tych rywali nie będzie łatwy i zespół Berga nie przystąpi do niego z pozycji faworyta.
Źródło: /Foto Olimpik/x-news
Zdaniem byłego zawodnika obu klubów Dariusza Dziekanowskiego piłkarze Henninga Berga mają bardzo dużą szansę na awans do fazy grupowej.
- Bardzo ciężko może być z FC Salzburg, pozostałe zespoły są do pokonania
Celtic to na tę chwilę cień samego siebie sprzed kilku lat, ale nie można odmówić Legii tego, że zagrała dobrze.
- W Szkocji pewnie napiszą, że grał źle, ale nie zgodziłbym się z tym. Wiem, że w Polsce jest dużo pesymizmu przy spotkaniach drużyn w pucharach. A te mecze udowodniły, że w Polsce też potrafimy grać, strzelać gole i wygrywać, mamy dobrych zawodników. - powiedział po meczu Berg.
W rewanżu z Celtikiem do siatki trafili Michał Kucharczyk i Michał Żyro, którzy także wielokrotnie byli krytykowani. Pokazali jednak, że gra zespołu nie musi być uzależniona od Miroslava Radovicia. Serb wciąż pozostaje fundamentem tego zespołu i jego najjaśniejszym punktem, ale Norweg będzie dążył do tego, żeby rozłożyć ciężar oczekiwań na większą ilość zawodników.
Wielki test dopiero nadejdzie
Oczywiście żaden trener nie jest gwarancją awansu do Ligi Mistrzów i Bogusław Leśnodorski miał tego świadomość, kiedy podejmował decyzję o zatrudnieniu Norwega. Berg na ten moment wykonał plan minimum i nie może jeszcze popadać w samozachwyt. Z drugiej strony już zdążył pokazać, że jego wybór nie był pomyłką.
Nic nie wskazuje na to, by zamierzał teraz spocząć na laurach. Trener nie jest postacią, która dostarcza dziennikarzom spektakularnych materiałów, często ogranicza się do sztampowych formułek na pomeczowych wywiadach i nie chce angażować się w zakulisowe rozgrywki. Jest też daleki od hurraoptymizmu, zachowuje spokój i opanowanie. Sprawia wrażenie, że ma swój plan, który chce wykonać niezależnie od tego, z jakimi opiniami będzie spotykał się w mediach. Wypowiedzi zawodników mogą świadczyć o tym, że wiedzą, co robią i są pewni swego. Nie pozwolili się sprowokować Szkotom i dali im lekcję futbolu.
W porównaniach Henninga Berga z Janem Urbanem nie można zapominać, że Norweg ma zawodników bardziej doświadczonych po ubiegłorocznych rozgrywkach w pucharach, co może zaprocentować w czwartej rundzie eliminacji. Skład został także wzmocniony Ondrejem Dudą, który z Celtikiem nie był aż tak widoczny, jednak jest ważny dla drużyny, a w niektórych zagraniach pokazuje wielki potencjał.
Henning Berg zasłużył na pochwały, pewnie prowadząc zespół do... kolejnego testu. Czwarta runda eliminacji do Ligi Mistrzów będzie w tym przypadku kluczowa do tego, by oceniać szkoleniowca.
Paweł Słójkowski, polskieradio.pl