Zagraniczne wyjazdy posłów. Ewa Kopacz sceptycznie o zmianach

- Powinniśmy być bardzo twardymi realistami. Jeśli ktoś wie, że łamie prawo poświadczając nieprawdę, a jednocześnie to robi, to bierze pełną odpowiedzialność na siebie - tak Ewa Kopacz komentuje zamieszanie wokół zagranicznych wyjazdów posłów.

2014-11-13, 09:50

Zagraniczne wyjazdy posłów. Ewa Kopacz sceptycznie o zmianach

Posłuchaj

Ewa Kopacz także na konferencji prasowej w Bydgoszczy przypomniała, że po to, by ukrócić "turystykę poselską" wprowadziła konieczność opiniowania przez biuro spraw międzynarodowych Kancelarii Sejmu każdej delegacji (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Premier zapewniała w TOK FM, że w czasach gdy była marszałkiem Sejmu wprowadzono dwa obostrzenia dotyczące poselskich wyjazdów zagranicznych. - Pierwsza sprawa to było opiniowanie przez Biuro Spraw Międzynarodowych funkcjonujące w Kancelarii Sejmu, bo to oni mają dostęp do wszelkiego rodzaju sprawozdań, które posłowie składają - mówiła Ewa Kopacz. Według niej, biuro rekomendowało wyjazd, gdy "poseł wywiązał się ze swoich obowiązków: złożył sprawozdanie, rozliczył się z pieniędzy, które dostał".

- Taka rekomendacja upoważniała mnie do tego, by ewentualnie wyrazić zgodę na następny jego wyjazd - dodała.
Z kolei drugie obostrzenie nakładało na posła obowiązek złożenia wniosku o wyjazd najpóźniej 14 dni przed planowaną podróżą. Chodziło o to, by marszałek Sejmu miał dwa tygodnie na podjęcie decyzji. - Jeśli to była podróż związana z pilną, ważną sprawą dla Polski, dla parlamentu, kiedy to parlament widział w nim swojego przedstawiciela, oczywiście wtedy w tych wyjątkowych sprawach odstępowaliśmy od tej zasady - mówiła była marszałek Sejmu.

Premier sceptycznie odniosła się do zmian ogłoszonych w środę przez jej następcę - Radosława Sikorskiego. - Nie wiem, czy dzisiaj taki ewidentny brak zaufania i powiedzenie, że teraz będziemy was wszystkich kontrolować, będziemy tworzyć specjalnych pełnomocników, nie jest tak odrobinę w tej chwili wbrew temu, co zdecydowali wyborcy. Bo to oni im zaufali i ich wybrali jako uczciwych ludzi - komentowała Kopacz.

- Ci posłowie nie znaleźli się z przypadku w parlamencie, ich ktoś wybrał, to są niekiedy dziesiątki tysięcy ludzi, którzy im zaufali. Ja zakładam, że poseł świadom swoich praw i obowiązków, a przede wszystkim obowiązującego prawa, składając swój podpis pod jakimkolwiek dokumentem, zdaje sobie sprawę z tego, że ten podpis może być złożony tylko pod czymś, co jest prawdą i tylko prawdą. W innym przypadku będzie poświadczał nieprawdę, a więc tym samym będzie należał do tego 1 proc., który zawsze obejdzie prawo - mówiła.

REKLAMA

Dodała zarazem, że nie zna "w Polsce takiej ustawy i takiego przepisu, które naprawiałyby charaktery".

Wśród propozycji przedstawionych przez marszałka Sikorskiego znalazło się powołanie komisji do spraw zagranicznych wyjazdów parlamentarzystów oraz pełnomocnika do spraw procedur antykorupcyjnych.

Wprowadzono zasadę, że poseł samochodem będzie mógł pojechać najdalej do Brukseli. By otrzymać pieniądze z Kancelarii Sejmu będzie musiał przedstawić rachunek za paliwo. Jeśli jednak okaże się, że polityk nie brał udziału w obradach, na które został delegowany - pieniędzy nie dostanie. Decydować ma opinia przewodniczącego delegacji.

Ponad 8,6 miliona złotych wydano na wyjazdy poselskie>>>

REKLAMA

Kilka dni temu ujawniły, że Adam Hofman, Mariusz Antoni Kamiński oraz Adam Rogacki pobrali z Kancelarii Sejmu zaliczki na samochodową podróż do Madrytu, na posiedzenie Komisji Zagadnień Prawnych i Praw Człowieka Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Zamiast jednak samochodami do stolicy Hiszpanii udali się tanimi liniami samolotowymi.

Po ujawnieniu tych faktów posłowie zwrócili pobrane pieniądze. Sprawą zajęła się prokuratura, która w środę wszczęła śledztwo. W poniedziałek cała trójka została wyrzucona z PiS.

IAR/PAP/asop

Zobacz galerię: Dzień na zdjęciach>>>

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej