Donald Tusk nie leci do Moskwy na obchody zakończenia II wojny światowej
- Obecność na paradzie wojskowej u boku obecnych agresorów i osoby, która używa broni przeciw cywilom na Ukrainie wschodniej, byłaby dla mnie, delikatnie mówiąc, zbyt dwuznaczna - mówi przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" i pięciu innych europejskich gazet.
2015-03-16, 09:46
Posłuchaj
Tusk przyznaje, że otrzymał z Moskwy zaproszenie ma majowe obchody.
W ubiegłym tygodniu poinformowano, że do stolicy Rosji na uroczystości nie wybiera się ani kanclerz Niemiec Angela Merkel, ani szef brytyjskiego rządu David Cameron. Już wcześniej prezydent Bronisław Komorowski powiedział, że 9 maja nie będzie go w stolicy Rosji.
KRYZYS NA UKRAINIE - serwis specjalny >>>
W rozmowie z "GW" oraz innymi gazetami szef Rady Europejskiej Tusk opowiada się za utrzymaniem presji na Rosję. - Kiedy słyszę, że musimy wierzyć w dobrą wolę prezydenta Putina lub separatystów, to wiem, że mam do czynienia z naiwnością, albo z hipokryzją. Polityka Putina jest znacznie prostsza niż nasze wyrafinowane debaty. On jest całkiem dobrym uczniem Carla Schmitta i kieruje się jego logiką: po pierwsze mieć wrogów, po drugie, być od nich silniejszym , po trzecie, być z nimi w stanie konfliktu i ich zniszczyć - mówi.
REKLAMA
Zdaniem Donalda Tuska, sankcje wobec Rosji nie mogą być zniesione do czasu przywrócenia kontroli Kijowa nad granicami. - Z mińska wynika harmonogram sięgający co najmniej końca tego roku. Jeśli na koniec roku Ukraina będzie kontrolować granice, to będzie jasne, że wypełnienie innych punktów tej ugody też jest na dobrej drodze - powiedział.
Tusk podsumowuje też wizytę w Białym Domu i rozmowę z prezydentem USA Barackiem Obamą, do jakiej doszło w ubiegłym tygodniu. - Prezydent Obama (...) nie jest jastrzębiem, a może nawet jest najbardziej umiarkowanym politykiem amerykańskim w kwestii sankcji czy dostaw broni na Ukrainę. Jednak przesłanie jest jasne: jeśli Europa nie przedłuży sankcji w czerwcu, to będzie to bardzo krytyczny moment dla relacji transatlantyckich. Dla Amerykanów jest nie do zaakceptowania, by angażować się w sprawę Ukrainy bardziej niż Europa - oświadczył.
PAP/asop
REKLAMA