Polski pisarz ścigany za propagowanie faszyzmu? Wpłynęło zawiadomienie
Żydowska fundacja From the Depths chce ścigania za propagowanie faszystowskiej symboliki pisarza i blogera Michała Witkowskiego, który wystąpił na Fashion Week w Łodzi z symbolami SS na czapce i wisiorku.
2015-04-21, 17:15
Zawiadomienie w tej sprawie złożył Jonny Daniels, prezes fundacji From the Depths, której celem jest budowanie wspólnej przyszłości między Polakami a Żydami. Fundacja współpracuje z osobami ocalałymi z Holocaustu oraz ze społecznościami żydowskimi z całego świata, a szczególnie z Europy Wschodniej. - Chcemy, aby sąd nakazał zabranie pana Witkowskiego na wycieczkę edukacyjną np. do Auschwitz, albo Treblinki. Zależy nam na tym, żeby powszechnie wiedziano co grozi za propagowanie faszyzmu i żeby była większa wrażliwość na napisy na murach i prezentowanie nazistowskich symboli - powiedział Daniels.
W zawiadomieniu wskazano, że Witkowski - autor książek, który ostatnio postanowił zaistnieć także jako "bloger modowy" - 18 kwietnia w Łodzi, w czasie poświęconej modzie imprezy Fashion Week Poland, wystąpił w stroju propagującym treści nazistowskie.
Autorzy doniesienia uznali, że taką formę miała jego różowa furażerka ze znakiem nazistowskiej formacji "SS", a także wisiorek ze znakiem SS (ułożonym z klocków Lego). - Użyte symbole, obok swastyki, są najbardziej rozpoznawalnymi symbolami nazizmu. W 1947 r. Międzynarodowy Trybunał Wojskowy uznał SS za organizację zbrodniczą. Jej członkowie byli odpowiedzialni za szereg zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości - czytamy.
Według fundacji, doszło do przestępstwa publicznego propagowania ustroju faszystowskiego, za co grozi kara do 2 lat więzienia. Wnosząc o ściganie karne Witkowskiego fundacja wskazała, że propagowanie przez niego symboli faszystowskich "nie nosiło cech edukacyjnych, kolekcjonerskich, ani tym bardziej naukowych, nie był to także czyn w ramach działalności artystycznej".
REKLAMA
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że pan Michał Witkowski prezentował symbolikę jednoznacznie identyfikowalną z faszyzmem, publicznie, w sposób jednoznaczny i niepozostawiający jakichkolwiek niedopowiedzeń - czytamy w zawiadomieniu.
Co więcej, podkreślenia wymaga fakt, iż pan Witkowski jako osoba publiczna, mógł spodziewać się, że na wydarzeniu takim jak "Fashion Week Poland" będzie fotografowany, a zdjęcia będą dostępne dla wielu osób. Jakiekolwiek tłumaczenia o niewiedzy dotyczącej ww. symboliki nie zasługują na uwzględnienie, podobnie jak argumentacja o nie dość wnikliwym przyjrzeniu się strojowi (na niektórych fotografiach widać jak pan Witkowski prezentuje do zdjęcia znak SS) - zaznaczono.
REKLAMA
Witkowski już oświadczył, że "szczerze przeprasza opinię publiczną za użycie w stylizacji kapelusza z symbolem, który został odczytany jako symbol SS".
- Nigdy nie byłem, nie jestem i nie chciałem być propagatorem treści związanych z jakąkolwiek ideologią, a w szczególności z ideologią nazistowską. Nie było moją intencją szerzenie symboliki SS. Kapelusz wraz z elementami stylizacji przygotowywał mi stylista, a otrzymałem go przed samym pokazem, tak też nie przyglądałem mu się zbyt wnikliwie. Założyłem kapelusz nie mając świadomości, że mógłby on kogoś urazić - podkreślił.
Zawiadomienie fundacji złożono w Prokuraturze Rejonowej Warszawa-Żoliborz. - Czyn miał miejsce w Łodzi, więc właściwa do prowadzenia postępowania jest prokuratura w Łodzi - powiedział rzecznik stołecznej prokuratury okręgowej Przemysław Nowak.
REKLAMA
Sprawię bada obecnie Prokuratura Rejonowa dla Łodzi Polesia, która prowadzi postępowanie sprawdzające, poprzedzające decyzję, czy wszcząć śledztwo, czy też tego odmówić.
W ostatnich dniach wydawnictwo Znak rozesłało do krytyków egzemplarz recenzencki "Fynf und cfancyś" - nowej powieści Witkowskiego, w której autor powraca do postaci z wydanego przed dziesięciu laty głośnego "Lubiewa". W poniedziałek recenzenci dostali ze Znaku maila. - Zdecydowaliśmy się na zawieszenie prac nad książką "Fynf und cwancyś" M. Witkowskiego, co oznacza, że książka nie ukaże się w planowanym terminie" - czytamy w mailu. Wydawnictwo unika odpowiedzi, czy decyzja ta ma związek z występem autora na pokazie mody.
PAP/fc
REKLAMA