Wrocław: pojawiły się znaki, zniknęły auta. Miasto zaskakuje mieszkańców
Afera we Wrocławiu. Miasto w sezonie urlopowym stawia znaki zakazu zatrzymywania, a straż miejska odholowuje auta. Przebywający na wczasach mieszkańcy nie mają możliwości przestawić samochodów. Muszą za to zapłacić za parking i holowanie - informuje "Gazeta Wrocławska".
2015-08-19, 18:50
Zarząd Dróg i Utrzymania Miasta nie ma sobie nic do zarzucenia. Urzędnicy tłumaczą, że auta są zabierane dopiero po 5 dniach od momentu ustawienia znaków i jest to działanie zgodne z prawem.
Jako pierwszych przykra niespodzianka spotkała mieszkańców ulicy Ładnej. Na przeparkowanie aut powinni przygotować się teraz mieszkańcy ulic Kościuszki, Lelewela, Gepperta i Szajnochy. To kolejne miejsca gdzie ZDiUM postawi zakazy, by korzystając z ładnej pogody nanieść oznaczenia na ulice. Gdzie jeszcze będą malowane pasy? Tej tajemnicy dziennikarzom wrocławskiego dziennika nie udało się już wydrzeć urzędnikom. Cytowany przez gazetę przedstawiciel spółki argumentuje, że nie warto wcześniej informować mieszkańców, bo i tak zapomną.
Sytuację kierowców, których auta niespodziewanie zniknęły osładza nieco straż miejska. Nie będzie ich dodatkowo karać mandatami. Aby odzyskać samochód pozostaje zatem wnieść opłatę za lawetę i parking, który kosztuje 33 zł za dobę.
Wrocławski przypadek obiecali już zbadać posłowie z sejmowej Komisji Infrastruktury. "Poszkodowani", jak radzi prawnik, powinni wnieść sprawę o zwrot poniesionych kosztów.
REKLAMA
Gazeta Wrocławska/fc
REKLAMA