4 lata i 4 miesiące więzienia dla podpalacza z Gdańska. "Robiłem to z rozpaczy"
35-letni Marcin W. w 2014 r. podpalił i zniszczył 21 samochodów. Straty właścicieli aut wyniosły ponad pół miliona złotych.
2016-03-03, 13:47
Posłuchaj
Sędzia Sądu Rejonowego Gdańsk - Południe - Andrzej Wojtaszko stwierdził, że kara jest sprawiedliwa i adekwatna do czynu (Radio Gdańsk/IAR)
Dodaj do playlisty
Sąd orzekł także, że oskarżony ma zapłacić ponad 400 tys. złotych różnym firmom ubezpieczeniowym tytułem zwrotu poniesionych przez nie odszkodowań na rzecz właścicieli aut.
Oprócz podpaleń i zniszczeń aut prokuratura oskarżyła Marcina W. także o znęcanie się fizyczne i psychiczne nad matką. Według śledczych, mężczyzna miał m.in. uderzać kobietę pięścią po twarzy oraz bić pałką i kijem od szczotki. Marcin W. zaprzeczył przed sądem, że używał siły wobec matki.
Sąd uznał w tej sprawie, że Marcin W. pobił dwukrotnie matkę, ale nie miało to charakteru znęcania się nad nią. Za te czyny wymierzył mu karę czterech miesięcy więzienia. Łącząc oba przestępstwa - podpalanie aut i przemoc wobec matki - sąd skazał mężczyznę na karę 4 lat i 4 miesięcy. Wyrok nie jest prawomocny.
Przyznał się do winy
Marcin W. podczas procesu przyznał się do winy i żałował swojego postępowania. Jak wyjaśniał, podpalał auta "z rozpaczy". - Nie wiedziałem, co mam zrobić ze swoim życiem. Żałuję, że sam się nie podpaliłem pod kancelarią premiera - mówił przed sądem.
Jak tłumaczył, jego zachowanie wynikało z kłopotów rodzinnych - do jego mieszkania, gdzie wcześniej mieszkał z dziadkami, kilka lat temu wprowadziła się matka alkoholiczka z konkubentem i w domu często dochodziło do awantur.
TVN24/x-news
Sąd wymierzając wyrok zmienił kwalifikację karną przestępstwa uznając, że Marcin W. dokonał małych i pojedynczych podpaleń, a nie jak chciała tego prokuratura, doprowadził do zdarzenia „zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach” w ramach czynu ciągłego. W pierwszym przypadku mężczyźnie groziło do 7,5 roku więzienia, w drugim zaś do 10 lat więzienia.
- Oskarżony wyjaśniał przed sądem, że podpalenie było z jego strony aktem desperacji. To był raczej akt frustracji, a to są dwa różne pojęcia. Oskarżony miał trudną sytuację życiową – konflikt z matką. Tyle tylko, że oskarżony jest dorosłym człowiekiem i nic nie zrobił, żeby z tej sytuacji wyjść – ocenił sędzia Andrzej Wojtaszko.
REKLAMA
"Liczył, że wszyscy wokół będą mu pomagać"
Jak podkreślił sędzia, według zeznań świadków Marcin W. nie był skory do pracy i sam zrezygnował z zatrudnienia w zakładzie energetycznym. Przesłuchiwany w sądzie ojciec oskarżonego przyznał, że nie poleciłby syna do pracy, bo uważał go za mało sumienną osobę.
Według sądu, znalezienie w Trójmieście zajęcia przynoszącego stałe dochody nie jest wielkim problemem.
- Osoba zdesperowana nie idzie na stację paliw, nie kupuje zapalniczki, piwa Desperados, hot doga i nie udaje się podpalać samochody. Oskarżony ma żal do całego świata, że jemu w życiu nie wyszło, ale on też nic nie zrobił, żeby mu w tym życiu coś wyszło. Liczył, że wszyscy wokół będą mu pomagać. Potrafił pójść do sąsiadów i znajomych, a nawet do znienawidzonej matki i prosić o pieniądze na jedzenie i inne potrzeby, a nic nie robił, żeby chociażby uregulować stosunki własnościowe związane ze wspólnym zamieszkiwaniem z matką” – dodał sąd.
Jako okoliczność łagodzącą sąd uznał to, że oskarżony przyznał się do winy i szczegółowo opisał przebieg podpaleń. Według sądu, słaby monitoring z miejsca zdarzenia nie pozwoliłby policji postawić zarzutów sprawcy podpaleń.
REKLAMA
źródło: TVN24/x-news
Dwa tygodnie temu podczas ostatniej rozprawy przed sądem prokurator wnioskowała o wymierzenie Marcinowi W. kary czterech lat i 8 miesięcy więzienia.
- Jest to więc wymiar kary zbieżny z tym, o co wnosiła prokuratura. Natomiast niektóre stwierdzenie sądu, jeśli chodzi o zakres czynu ciągłego, budzą mój sprzeciw. Postępowanie przygotowawcze i sądowe potwierdziło jego wcześniejsze podpalanie, że wyszedł wieczorem z domu na "maraton podpalania". I - zdaniem prokuratury – podpalał z góry powziętym zamiarem, jeden samochód za drugim. Wbrew temu, co powiedział dziś sąd, prokuratura na poparcie swoich twierdzeń miała też nie tylko orzecznictwo sądu apelacyjnego, ale również Sądu Najwyższego - powiedziała dziennikarzom prokurator Aleksandra Malinowska-Bizon.
Obrońca Paweł Świder nie wykluczył, że złoży odwołanie od wyroku - zarówno, jeśli chodzi o główny czyn - podpalenia aut, jak i stosowanie przemocy wobec matki.
Podpalał przypadkowe samochody?
Do podpaleń doszło nocą 5 września 2014 r. w kilku dzielnicach Gdańska. Z wyjaśnień oskarżonego wynikało, że podpalał przypadkowe samochody, nie wybierał modelu pojazdu. Auta były różnych marek i roczników; ich wartość wahała się od 1,5 tys. do 150 tys. zł.
Zapalniczką podpalał nadkole i od tego zajmowało się ogniem koło. Mężczyzna nie czekał na rozprzestrzenienie się pożaru, szedł dalej i podpalał kolejne wozy. Podczas śledztwa przyznał, że był pod wpływem alkoholu. Twierdził też, m.in. że nie jest piromanem i podpalanie nie sprawia mu przyjemności.
Wobec Marcina W. zapadł już jeden wyrok. We wrześniu 2015 r. gdański sąd skazał mężczyznę na karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat za podpalenie w latach 2008-2012 dziesięciu samochodów.
IAR,PAP,kh
REKLAMA
REKLAMA