Doktryna dostosowania

Minister Sikorski potrafi nadawać rozgłos swoim wypowiedziom. Co z nich wynika?

2008-12-14, 08:15

Doktryna dostosowania

Doktryna Sikorskiego to zręcznie skonstruowany komunikat polityczny. Pozwala na rozmaite interpretacje i odczytywanie zgodne z zapotrzebowaniem odbiorcy.

Fot. Jakub Szymczuk

Zwolennicy bardziej zdecydowanego kursu wobec Rosji mogli z niej odczytać zapowiedź większej asertywności wobec Moskwy. W Moskwie z pewnością zwrócono uwagę na ten fragment wystąpienia, w którym była mowa o tym, ze Polsce zależy na pragmatycznych relacjach z Rosją. Amerykanie uzyskali zapewnienie, że administracja Obamy nie będzie nękana przez Polskę w sprawie tarczy antyrakietowej. Paryż i Berlin z łatwością odczytają z niej komunikat, ze Polska nie zrobi nic, co wprowadzałoby jakikolwiek zamęt w planach głównych rozgrywających w Unii.

Doktryna w odpowiedzi na doktrynę – powiedział Radosław Sikorski podczas wizyty w USA. Była to reakcja na wypowiedź Dmitrija Miedwiediewa, który zaraz po amerykańskich wyborach prezydenckich ogłosił, ze odpowiedzią Rosji na tarczę antyrakietową będą rakiety średniego zasięgu w obwodzie kaliningradzkim. Główny ciężar „doktryny Sikorskiego” leży w przekonaniu, ze jakiekolwiek naruszenie granic w Europie Wschodniej powinno sie spotkać z odpowiedzią całej wspólnoty transatlantyckiej.


Myślenie życzeniowe czy kierunek polityczny?

REKLAMA

Ani jedno, ani drugie. Wypowiedź Sikorskiego wpisuje się z jednej strony w PR-owskie zabiegi promowania własnej osoby, z drugiej zaś gwarantuje pozostanie „w głównym nurcie europejskiej polityki” – zadanie, które szef polskiej dyplomacji uważa za najistotniejsze. Plan Sikorskiego w zasadzie nie zakłada żadnej polskiej polityki zagranicznej. W tym sensie trudno traktować je inaczej niż jako opozycję w stosunku do polityki prezydenta RP.

Doktryna Sikorskiego przyjęta był a z dystansem zarówno w Europie , jak i w Polsce. Na łamach „Gazety Wyborczej” Cornelius Ochmann, ekspert fundacji Bertelsmanna przestrzegał przed zbyt poważnym traktowaniem tej wypowiedzi. Aleksander Smolar zinterpretował ją w duchu powrotu do polityki zagranicznej z okresu poprzedzającego rządy PiS. Zdecydowanie krytycznie do tej wypowiedzi odniósł się Antoni Macierwicz. nazwał ją w Salonie politycznym Trójki pseudoplanem. Jeśli Sikorski chciał przestrzec Zachód przed Rosją, to źle trafił. Jak mówił Macierewicz, podczas niedawnego zgromadzenia parlamentarnego NATO układ prorosyjski przegrał, dla zdecydowanej większości zgromadzonych agresja Rosji na Gruzję była niedopuszczalna. 

Świadomość zagrożenia rosyjskiego w NATO jest duża. Dziennikarz „The Economist” Edward Lucas, wspomniał niedawno o manewrach toczonych przez wojska NATO.: „Po wielu latach zaczęto dostrzegać w Rosji potencjalne zagrożenie militarne. A po konflikcie w Gruzji sprawy nabrały dalszego przyspieszenia. Natowscy generałowie zaczęli odwiedzać kraje bałtyckie, głównodowodzący sił NATO w Europie generał James Craddock zażądał precyzyjnych planów obrony nowych członków sojuszu, zwłaszcza państw bałtyckich. Nieprzypadkowo kilka tygodni temu odbyły się poważne ćwiczenia lotnicze w tamtych krajach, w których uczestniczyło kilkadziesiąt samolotów F-15 i F-16 z różnych państw NATO. Plany będą konkretyzowane i przelewane na papier, będzie kupowany nowy sprzęt. Sojusz wysyła coraz więcej sygnałów, że jest mentalnie i militarnie przygotowany do obrony swoich członków. Widać, że w NATO biurokracja plus nacisk USA równa się rezultat, a w Unii Europejskiej biurokracja plus kilka krajów, które obawiają się zadzierać z Rosją, równa się paraliż”. – mówił w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Lucas.

Z wypowiedzi Sikorskiego wynika jasko, ze jego zdaniem Polska nic sama nie zrobi i nie będzie prowadzić żadnej polityki zagranicznej, opierając się wyłącznie na tym, co zrobi cała tzw. wspólnota transatlantycka.
 
Konkretnym instrumentem realizacji „doktryny” jest plan tzw. partnerstwa Wschodniego, unijny program zacieśniania współpracy z krajami sąsiadującymi z UE. Partnerstwo Wschodnie zakłada pomoc finansową oraz współpracę w kilku dziedzinach, nie przewiduje jednak jakiejkolwiek perspektywy członkostwa Ukrainy czy Gruzji w Unii Europejskiej. Dla ministra Sikorskiego plan ten jest jednak sukcesem. Politycy ukraińscy, którzy przyjęli inicjatywę Partnerstwa Wschodniego z zadowoleniem są świadomi, że więcej nie mogli w tym momencie osiągnąć. Zaznaczają jednak, ze jest to dla nich krok do pełnego członkostwa. Minister Sikorski tak dobitnie sprawy nie stawia. Dla Ukraińców Partnerstwo Wschodnie to przedsionek Unii. Dla Sikorskiego – powód do odtrąbienia dyplomatycznego sukcesu.

REKLAMA

W  „doktrynie” Sikorskiego próżno szukać programu integracji Ukrainy z Zachodem. Zdecydowana obrona integralności terytorialnej Ukrainy, którą podkreślił w USA nie jest niczym zaskakującym w Waszyngtonie. Nie kto inny, jak Zbigniew Brzeziński, uczynił z niej główny punkt geopolitycznej ciężkości w regionie. Doradca Baracka Obamy nazwał ją „sworzniem geopolitycznym”, istnienie samodzielnego państwa ukraińskiego jest ważnym punktem amerykańskiej myśli strategicznej. Wypowiedź Sikorskiego uznać można więc za wyważanie otwartych drzwi. Pozwala mu to jednak prezentować się jako kontynuator polityki wschodniej i priorytetów polskiej racji stanu.

Minister Sikorski odżegnuje się przy tym od polityki zacieśniania sojuszniczych relacji z Gruzją. Jak twierdzi, formalnie Polska i Gruzja sojusznikami nie są. „Nie chcemy zachowywać się jak Gruzja i nie chcemy skończyć tak jak ona” – mówił w telewizyjnym wywiadzie szef polskiej dyplomacji.

Minister Sikorski potrafi nadawać rozgłos swoim wypowiedziom. Ich główny przekaz zmierza jednak raczej do uspokojenia głównych przeciwników aktywnej polityki zagranicznej Polski. Polityka zagraniczna rządu Donalda Tuska opiera się raczej na zręcznym dostosowywaniu się do panującego układu sił niż stawianiu sobie ambitnych celów politycznych. Całkowicie niezgodne z doktryna Sikorskiego są zatem poczynania prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Sikorski i popierający jego doktrynę premier Tusk nie będą wysyłać do zachodnich przywódców listów ostrzegających przed neoimperialnymi zakusami Rosji. Kieruje się bowiem filozofią uprawiania polityki zagranicznej, którą zachwalał obecny sekretarz stanu w MSZ a niegdyś szef polskiej dyplomacji, Władysław Bartoszewski. Polityka zagraniczna Polski ma zatem przypominać zachowanie brzydkiej i biednej panny na wydaniu, która z powodu swych braków powinna być chociaż miła.

Radosław Różycki

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej