Lepszy kryzys niż dobrobyt

Posłanka PO powinna spytać, dlaczego Polacy wolą brytyjski kryzys od polskiego „dobrobytu”.

2009-01-12, 12:27

Lepszy kryzys niż dobrobyt

Posłanka PO zamiast mówić, że serial Londyńczycy „upadla i szkaluje” rodaków na Wyspach powinna spytać, dlaczego Polacy wolą brytyjski kryzys od polskiego „dobrobytu”.

TVP wyemitowała już niemal całą pierwszą serię „Londyńczyków”. Serial wzbudza emocję. O honor i cześć Polaków w Londynie upomniała się posłanka PO Joanna Fabisiak. Jej zdaniem serial „upadla i szkaluje” rodaków na Wyspach. Pani poseł jest w błędzie.

Joanna Fabisiak użalała się w Sejmie między innymi nad tym, że Telewizja Publiczna upadla tych, którzy wyjechali zagranicę. Jednocześnie stwierdziła, że widzowie woleliby „zobaczyć swoich bliskich, jak zdobywają wykształcenie, zdobywają pieniądze, zobaczyć godność tych ludzi.” Problemem jej zdaniem jest także uparte pomijanie „lekarzy, nauczycieli, naukowców, inżynierów”. Wszystkie zarzuty są wyssane z palca. Serial nie upadla – przynajmniej na razie – emigrantów, pokazuje jak ciężko zdobywają pierwsze pieniądze. Jeden z głównych bohaterów serialu jest nauczycielem, zaś jego żona oddziałową.

Oceniając „Londyńczyków” trzeba oddzielić dwie sprawy. Jedną jest fabuła, drugą wartość „dokumentalna” serialu reklamowanego, jako „portret” olbrzymiej grupy społecznej. Fabuła zasługuje na pochwałę. Jest mocna, żywa i interesująca. Przynajmniej na razie.

REKLAMA

Ważniejszą od fabuły sprawą – przynajmniej ze względu na kontrowersje – jest „dokumentalność” serialu. Coś czego nie da się jeszcze w pełni ocenić. Nie da, ponieważ „Londyńczycy” jak na razie pokazują – i robią to całkiem nieźle – zaledwie pierwszy okres pobytu emigrantów na Wyspach. A początki, co sam doskonale wiem, bywają niezwykle ciężkie. By sobie z nimi poradzić i nie wrócić z płaczem „do mamusi” trzeba silnego charakteru i sporej determinacji.

Do tej pory historie z „Londyńczyków” pokazują właśnie ten pierwszy okres i dobrze. W końcu narracja w wypadku serialu, który ma ambicję być „portretem” powinna być całościowa. Powinna zatem mieć także początek. I tutaj tak jest. A niewątpliwym plusem jest to, że większość, choć nie wszystkie, z tych wątków mogłyby znaleźć oparcie w rzeczywistości. Wystarczy tę rzeczywistość delikatnie podkoloryzować.

Autorzy serialu w pierwszej serii pokazują nam jedynie owe początki, więc jest za wcześnie na ocenę tego, czy scenarzyści właściwie odrobili swój „research” i, czy serial pokaże coś innego niż stereotyp „emigranta”, który kreują nasze gazety i telewizje. Trudny początek mieści się w wykreowanym przez polskie media obrazie polskiej emigracji w Anglii. Obrazie, który jest nieprawdziwy i krzywdzący, w którym Wyspy to ksenofobiczne piekło dla „obcych” z Polski.

Po ciężkim początku ludziom na Wyspach zaczyna się układać i na ogół robią to, na co pozwala im wykształcenie i zdolności – budowlańcy są budowlańcami, nauczyciele nauczycielami, a bankowcy pracują w bankach. Początek „Londyńczyków” oraz to, co mówią scenarzyści, pozwala mieć nadzieję, że właśnie to zobaczymy w kolejnych odcinkach. Ja w każdym razie pozostaję optymistą i kibicuję bohaterom serialu TVP. Wierzę, że podobnie jak ma to miejsce w rzeczywistości, po początkowych problemach i potykaniu się na wszystkim co nowe – w końcu dadzą radę. A wiara nie jest bezpodstawna. W „Londyńczykach” pojawiło się wszak kilka postaci, które są na Wyspach zadomowione. Wśród nich poznaliśmy świetnie ustawionego budowlańca Darka, pracującego w „szyszce” i potwornie niesympatycznego Pawła/Paula oraz stawiającą pierwsze kroki w roli modelki Mariolę. Wszyscy mniej lub bardziej wtopili się w otoczenie. Mniej lub bardziej sobie radzą. Łączy ich jedno – żyje im się lepiej niż gdyby zostali w Polsce. Czyli wszystko tak jak w rzeczywistości.

REKLAMA

Krytyka serialu dokonana przez Fabisiak uderza w patriotyczno-heroiczne tony. Jest typowa dla polskiego dyskursu, który zbyt często jest czarno-biały. Posłanka PO raczej nie zna chaplinowskiego motta, które mówi, że „Świat nie składa się z bohaterów i łajdaków, ale z mężczyzn i kobiet ze wszystkimi namiętnościami, jakimi obdarzył ich Bóg. Głupi potępia, ale mądry współczuje.” „Londyńczycy” to właśnie obraz tych namiętności i życia, które nie jest ani bohaterskie, ani łajdackie. Jest ludzkie. Po prostu jest życiem. I co niezwykle ważne – dla większości Polaków, którzy na Wyspy wyjechali i się na nich urządzili jest życiem znacznie lepszym niż to, które zostawili w Polsce. I jest tak mimo, że emigracyjny chleb bywa trudny i bardzo często wymaga olbrzymich wyrzeczeń. To także pokazują „Londyńczycy”. Mówią – może Wyspy to nie raj, ale nawet jak bywa źle to i tak jest lepiej niż w kraju. Jest „normalnie”.

Zdaje się, że pytaniem, które posłanka Fabisiak powinna zadać, jest pytanie o to, dlaczego Polacy wolą brytyjski kryzys od polskiego „dobrobytu”? Tylko, że tego się nie doczekamy. Tak samo jak uczciwej odpowiedzi. Wymagałoby to bowiem czegoś więcej niż żądanie wprowadzenia cenzury. Wymagałoby też czegoś zupełnie innego niż to, co PO ma do zaoferowania.

Tomasz Borejza

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej