Wyjaśnienia kancelarii premier ws. lotu delegacji rządowej z Londynu
Decyzje związane z organizacja lotu polskiej delegacji rządowej były wykonywane zgodnie z procedurami; w żadnym momencie nie było narażone bezpieczeństwo lotu - oświadczyła kancelaria premier. Zapewniła, że wszystkie czynności mają swoje potwierdzenie w dokumentach.
2016-12-06, 19:50
Posłuchaj
Witold Waszczykowski o starcie Embraera/IAR
Dodaj do playlisty
Według KPRM, fakt, iż na pokładzie jednego samolotu znaleźli się premier Beata Szydło i wicepremier Mateusz Morawiecki, a także szefowie MON, MSZ i MSWiA, nie narusza zasad "wykonywania lotów z najważniejszymi osobami w państwie (HEAD)", wynikających z "umowy zawartej pomiędzy rządem a PLL LOT w 2013 r.".
Niejawna umowa
Jak podkreślono, na podstawie tej samej umowy - regulującej zasady lotów z najważniejszymi osobami w państwie samolotami cywilnymi czarterowanymi od PLL LOT - dokonano również decyzji o zmianach na liście pasażerów poszczególnych lotów. W wyjaśnieniach zaznaczono, że "zarówno umowa, jak i załącznik z instrukcją organizacji lotów są niejawne od chwili podpisania".
Powiązany Artykuł
Rafał Bochenek: istnieje druga, tajna instrukcja HEAD
KPRM odniosła się w ten sposób do poniedziałkowego artykułu "Dziennika Gazety Prawnej" dotyczącego kulisów ubiegłotygodniowego powrotu polskiej delegacji rządowej z wizyty w Londynie, gdzie odbyły się polsko-brytyjskie konsultacje pod przewodnictwem premierów: Beaty Szydło i Theresy May.
W konsultacjach wzięli udział m.in.: wicepremier, minister rozwoju i finansów Mateusz Morawiecki, minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski, minister obrony narodowej Antoni Macierewicz i minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak.
REKLAMA
Na stronie internetowej kancelarii premiera zamieszczono listę pytań i odpowiedzi dotyczących tej kwestii.
Według "DGP", wojskowa CASA, którą do Londynu przylecieli dziennikarze, miała odlecieć do kraju sześć godzin później niż rządowy embraer, którym podróżowała delegacja. Okazało się, że dziennikarze mają wracać embraerem i wówczas na pokładzie tego samolotu znalazło się początkowo więcej osób niż było w nim miejsc, w wyniku czego samolot był źle wyważony.
KPRM Decyzje związane z organizacją lotu były wykonywane zgodnie z procedurami, w żadnym momencie nie było narażone bezpieczeństwo lotu
Jak napisano w artykule, odbywały się wówczas rozmowy, kto zostaje w samolocie, a kto wysiada, by polecieć kilka godzin później CASĄ, a kapitan embraera oświadczył, że samolot nie poleci dopóki problem nie zostanie rozwiązany; ostatecznie po opuszczeniu pokładu przez grupę osób, embraer odleciał do Polski.
"Decyzje związane z organizacją lotu były wykonywane zgodnie z procedurami, w żadnym momencie nie było narażone bezpieczeństwo lotu. Zmiany w składzie pokładów były uprzednio uzgodnione z przewoźnikiem - czynności mają swoje potwierdzenie w dokumentach" - podkreśliła KPRM.
REKLAMA
TVP Info
"Było tyle osób, ile miejsc"
Kancelaria zdementowała podaną w artykule "DGP" informację, iż na pokładzie embraera znalazło się w pewnym momencie więcej osób, niż jest miejsc w samolocie.
"W żadnym momencie liczba pasażerów nie była większa niż ilość miejsc. Na potrzeby tego lotu było 67 miejsc. Do samolotu na podróż powrotną wpuszczone zostało, po uprzednim uzgodnieniu z PLL LOT, 67 osób. Pozostałe osoby, które towarzyszyły delegacji miały wracać samolotem CASA. Ostatecznie kapitan samolotu podjął decyzję o opuszczeniu samolotu przez 8 osób. To polecenie zostało natychmiast wykonane i samolot mógł bez problemu wylecieć do Polski" - czytamy w wyjaśnieniach opublikowanych na stronie KPRM.
Kto odpowiada za organizację lotu?
Kancelaria poinformowała też, że za przygotowywanie lotu odpowiadali pracownicy KPRM, MON oraz PLL LOT, zaś ustalenie składu delegacji ustalane jest "w wyniku uzgodnień między różnymi ministerstwami oraz z państwem-gospodarzem wizyty".
REKLAMA
Podkreślono zarazem, że delegacja rządowa udała się do Wielkiej Brytanii dwoma samolotami - część znalazła się na pokładzie cywilnego embraera, a część leciała wojskową CASĄ.
Kancelaria zastrzegła, że samolot CASA miał niższy status (nie posiadał statusu HEAD) i w związku z tym "nie było potrzeby" zapewniania w jego przypadku drugiej załogi na wypadek opóźnienia lotu.
Będzie zawiadomienie do prokuratury?
Nowoczesna chce, by prokuratura zbadała sprawę powrotu rządowej delegacji z Londynu. Posłowie tego ugrupowania zapowiadają złożenie wniosku do Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Ma to być zawiadomienie ws. podejrzenia popełnienia przestępstwa niedopełnienia obowiązków przez szefową Kancelarii Premiera Beatę Kempę.
REKLAMA
We wtorek rano, w radiowej Jedynce, Beata Kempa zapewniła, że w czasie powrotu rządowej delegacji z Londynu nie złamano procedur, w tym instrukcji HEAD, regulującej zasady przewozu VIP-ów.
- Dla mnie świętą wolą, dla koordynatora lotu, była decyzja pilota, mimo że wcześniej wszystko zostało wykonane zgodnie z prawem i zgodnie z instrukcją HEAD dla lotów cywilnych - powiedziała szefowa kancelarii premiera, która koordynowała lot polskiej delegacji.
TVP Info
Ministrowie obecni na pokładzie zapewnili, że nie było żadnego zamieszania w związku ze startem maszyny.
REKLAMA
Witold Waszczykowski mówił dziennikarzom w Brukseli, że problem ze startem wynikał z tego, że na pokład Embraera zaproszono dziennikarzy, jednak okazało się, że wraz z nimi i ich sprzętem samolot jest przeciążony. Dlatego zdecydowano, że jednak polecą CASĄ. Szef MSZ mówi, że siedział blisko pilota i nie widział żadnego zamieszania w tej sprawie.
Minister Morawiecki mówił również w Brukseli, że problem, kto ma polecieć którym samolotem, został rozwiązany szybko. Nie było zamieszania, było normalne zastosowanie procedury - dodał. Jak podkreślił, z powodu braku bagażu, piloci zdecydowali, że część osób powinna się przesiąść do wojskowej CASY.
Szef MON Antoni Macierewicz uważa, że zamieszania w tej sprawie nie było, a doniesienia mediów nazwał dezinformacją "zrobioną perfekcyjnie i z dużą znajomością mediów".
- Nie było żadnego zamieszania, które by komukolwiek czymkolwiek groziło - zapewniał szef MON i dodał, że oba samoloty były sprawne.
REKLAMA
Premier Beata Szydło i ministrowie byli w Londynie na polsko-brytyjskich konsultacjach międzyrządowych.
iz
REKLAMA