Katastrofa smoleńska. "Rosyjscy kontrolerzy zapewniali pilotów, że są na kursie i ścieżce"
- Robili to, choć z powodu awarii sprzętu nie widzieli samolotu na radarze. Zezwalając na podejście, mieli więc świadomość, że może dojść do katastrofy - powiedział wiceprokurator generalny Marek Pasionek.
2017-04-05, 17:11
Siedem lat od katastrofy Tu-154M, w miniony poniedziałek, prokuratorzy przedstawili na specjalnie zwołanej konferencji prasowej pracę śledczych, którzy zajmują się sprawą tragedii z 10 kwietnia 2010 roku.
Poinformowano, że wobec dwóch kontrolerów lotów, obywateli Federacji Rosyjskiej - Pawła P. i Wiktora R., sformułowano nowe zarzuty. Analiza materiału dowodowego pozwoliła na przypisanie im przestępstwa umyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu powietrznym, którego konsekwencją była śmierć wielu osób.
Dotychczas jeden z kontrolerów był podejrzany o sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy, a drugi - o jej nieumyślne spowodowanie.
TVP
"Kontrolerzy nie znali położenia tupolewa"
- Prokuratorzy ustalili, że na kilka minut przed katastrofą w wieży kontrolnej w Smoleńsku doszło do awarii radiolokacyjnego systemu lądowania. Na monitorach, przed którymi siedzieli kontrolerzy, zanikał punkt oznaczający pozycję samolotu - wskazał w środę zastępca prokuratora generalnego.
- Kontrolerzy nie znali więc położenia tupolewa, a mimo to nie przerwali podchodzenia do lądowania. Dalej wydawali pilotom komendy zezwalające na zniżanie i warunkowe próbne podejście do lądowania - wyjaśnił Marek Pasionek.
Jak podkreślił, "w zasadzie wszystkie informacje o położeniu samolotu, które kontrolerzy przekazywali załodze od momentu, gdy tupolew znalazł się w odległości 8 km od progu pasa startowego, były nieprawdziwe".
- Dlatego prokuratorzy przyjęli, że podejrzani - zezwalając na zniżanie się samolotu i warunkowe próbne podejście do lądowania - przewidywali, iż może dojść do katastrofy i się na nią godzili. Oznacza to umyślne, w zamiarze ewentualnym, sprowadzenie katastrofy w ruchu powietrznym, której następstwem jest śmierć wielu osób, czyli przestępstwo z art. 173 par. 1 i 3 Kodeksu karnego - oznjamił. Grozi za to kara pozbawienia wolności od lat dwóch do 12.
Jak dodał Pasionek, "już sama mgła, ograniczająca widoczność poniżej dopuszczalnej dla przyjęcia przez lotnisko samolotu, była podstawą do skierowania tupolewa na inne lotnisko", a doszła do tego jeszcze właśnie awaria sprzętu w wieży kontrolnej lotów.
"Informacje przekazywane załodze były błędne"
Powiązany Artykuł

Katastrofa smoleńska
Zmiana zarzutów jest efektem analizy nagrań z wieży kontroli lotów w Smoleńsku i nagrań rozmów kontrolerów z pilotami zapisanymi też przez rejestrator na pokładzie tupolewa.
Jak poinformował Pasionek, dzięki pracy ekspertów z Biura Badań Kryminalistycznych Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego udało się odczytać dodatkowe zdania i słowa oraz przypisać poszczególne wypowiedzi konkretnym osobom.
- Prokuratorzy porównali zapisy rozmów kontrolerów i załogi z technicznymi danymi o położeniu samolotu w określonym czasie, np. gdy padały komunikaty z wieży. Na tej m.in. podstawie ustalili, że informacje przekazywane przez kontrolerów załodze były błędne - wytłumaczył prokurator.
Zarzut dla trzeciej osoby
W konsekwencji analizy nagrań zarzut pomocnictwa w sprowadzeniu katastrofy prokuratura chce postawić jeszcze jednej osobie, nadzorującej w wieży kontrolerów Pawła P. i Wiktora R. Chodzi o płk. Nikołaja K., byłego dowódcę lotniska w Smoleńsku.
Jak powiedział Pasionek, dowody wskazują, że jeden z kontrolerów - pełniący funkcję kierownika lotów - działał pod jego wpływem. - Podejrzany, znający lotnisko w Smoleńsku i jego ograniczenia w możliwości przyjmowania samolotów w czasie mgły, przewidywał, że działania kierownika lotów mogą sprowadzić katastrofę - oświadczył.
Prokuratura wystąpiła do Rosji o przedstawienie podejrzanym zarzutów i ich przesłuchanie w obecności śledczych z Polski.
- Każdy prokurator ma obowiązek postawić podejrzanym zarzuty, jeśli uzyska dowody świadczące o popełnieniu przestępstwa. To kardynalna zasada wynikająca z Kodeksu postępowania karnego. Prawo jest prawem i nie ma tu znaczenia, jakie są realne możliwości postawienia podejrzanego przed sądem - oznajmił Pasionek.
Przyznał jednocześnie, że większość wniosków o pomoc kierowanych do Rosji spotyka się z odmową. - Ale to nie zwalnia prokuratury z jej obowiązków - zaznaczył.
W lutym 2016 roku Rosja odmówiła Polsce wykonania czynności związanych z przedstawieniem zarzutów wobec P. i R. - jako "niepodlegających wykonaniu".
Katastrofa smoleńska
10 kwietnia 2010 roku w katastrofie Tu-154M w Smoleńsku zginęli wszyscy pasażerowie i załoga samolotu - w sumie 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka, a także ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski.
Polska delegacja, w tym wielu przedstawicieli polskich elit politycznych, wojskowych i kościelnych oraz środowisk pielęgnujących pamięć o zbrodni katyńskiej, zmierzali na uroczystości w Lesie Katyńskim.
Okoliczności katastrofy smoleńskiej bada specjalny zespół prokuratorów Prokuratury Krajowej. W początkach kwietnia ubiegłego roku PK, po sześciu latach, przejęła śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej od zlikwidowanej prokuratury wojskowej.
kk