Promy z Polski na ważnej trasie w Estonii. Wymagana najwyższa jakość

W porcie w Tallinie odbył się uroczysty chrzest polskiego promu, który będzie obsługiwał połączenia między estońskim stałym lądem a największą wyspą Saaremą. Piret, bo takie imię otrzymał statek, to jedna z dwóch jednostek zbudowanych przez Stocznię Remontową w Gdańsku na zamówienie Estończyków.              

2017-04-12, 19:58

Promy z Polski na ważnej trasie w Estonii. Wymagana najwyższa jakość
Prom Piret. Foto: facebook/praamid.ee

Obecna na ceremonii chrztu promu Piret estońska minister gospodarki Kadri Simson wyraziła zadowolenie z wysokiej jakości statku. Dodała, że ruch między stałym lądem a wyspą Saarema jest niezwykle natężony. Estońska polityk podkreśliła, że miejsce to jest ważne nie tylko dla mieszkających tam wyspiarzy. To również popularny cel podróży turystów, szczególnie w okresie wakacyjnym.

Najwyższa jakość

Dwa polskie promy powstały na zamówienie TS Laevad OÜ – firmy córki należącej do państwowej spółki Port of Tallinn. Jej prezes Valdo Kalm podkreślał w rozmowie z Polskim Radiem, że jednostki pływające między stałym lądem a wyspą Saarema muszą odznaczać się najwyższą jakością. Taka właśnie jest Piret.

Estończyk wyjaśnił, że prom o długości 107 metrów może pomieścić na swoich pięciu pokładach siedmiuset pasażerów oraz sto siedemdziesiąt samochodów. Valdo Kalm dodał, że Piret wygląda jak prawdziwy statek wycieczkowy. Wewnątrz, w atrakcyjnych wizualnie pomieszczeniach znajdują się między innymi dwie restauracje, sklep oraz wydzielone miejsca do zabawy dla dzieci.

Z Polski i z Turcji

Pierwszy polski prom pasażersko-samochodowy Tõll, który od kilku miesięcy wozi pasażerów na wyspy Muhu oraz Saarema, został ochrzczony 21 stycznia. Jego nazwa pochodzi od imienia Wielkiego Tõlla – mitycznego bohatera pochodzącego z Saaremy, który walczył z wrogami i bronił wyspy przed niebezpieczeństwami. Jego małżonką była Piret, której imieniem nazwano ochrzczoną dziś jednostkę.

REKLAMA

Dwa identyczne promy dla bałtyckiego armatora zbudowała stocznia w Turcji. Jak niedawno informowała estońska publiczna telewizja Eesti Rahvusringhääling obydwie stocznie miały spore opóźnienia w dostarczeniu jednostek. Dlatego musiały zapłacić karę, która łącznie miała wynieść około 11 milionów euro. Choć żadna ze stron nie ujawniła dokładnej należności za zwłokę, zdaniem estońskiej telewizji, Polska musiała zapłacić 6 milionów euro, a Turcja o dwa miliony euro mniej. Valdo Kalm potwierdził jedynie w rozmowie z Polskim Radiem, że cała kwota została zapłacona.

fc

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej