Prawda czy fałsz?

Częstym grzechem polityków, ekonomistów, także dziennikarzy jest dopasowywanie informacji ekonomicznej do założonej tezy, naciąganie jej tak, aby dało się daną tezę uzasadnić.

2008-08-07, 09:29

Prawda czy fałsz?

 

Zewsząd docierają do nas informacje, na podstawie których codziennie, jako uczestnicy życia gospodarczego, podejmujemy różnej wagi decyzje w sferze konsumpcji, inwestycji, oszczędzania, zaciągania kredytów. Dużym problemem jest wyłowienie z tego szumu informacyjnego danych potrzebnych nam danych. Niejednokrotnie odnosimy wrażenie, że informacje celowo tak zostały sfabrykowane, tak zagmatwane mnogością opcji i promocyjnych bonusów, aby nie można było się w tym wszystkim połapać, porównać ofert, dokonać racjonalnego wyboru. Wystarczy zagłębić się w cenniki operatorów telefonii komórkowej czy propozycje kredytowe różnych instytucji finansowych. Nie mogąc rozeznać się w nich we własnym zakresie, zdani jesteśmy na porady ekspertów i konsultantów, którzy z reguły reprezentują firmy zainteresowane sprzedażą konkretnego produktu czy usługi. Pytanie czyj interes mają na względzie, należy do kategorii pytań retorycznych.

Z jednej strony mamy problem dostępu do rzetelnej informacji ekonomicznej, z drugiej strony problem samodzielnego uporania się z nią. Z tym też nie jest łatwo, skoro więcej niż połowa (a według niektórych badań nawet trzy czwarte) społeczeństwa polskiego cierpi na tzw. analfabetyzm funkcjonalny i nie jest w stanie zrozumieć tekstu ekonomicznego w gazecie, warunków umowy kredytowej ani instrukcji obsługi pralki automatycznej, nie mówiąc już o nowoczesnych telefonach czy komputerach. Inna sprawa, że instrukcje bywają pisane takim językiem, często tak nieudolnie tłumaczone, drukowane bez polskich znaków diakrytycznych, że i absolwent wyższej uczelni może mieć problem z ich odczytaniem. Wynikiem tego jest niewykorzystywanie wszystkich możliwości technicznych posiadanego sprzętu, ograniczenie ich do kilku zaledwie funkcji z całej gamy dostępnych opcji. Zapewnienie użytkownikom prostej, zrozumiałej instrukcji obsługi powinno leżeć przecież w interesie producenta dbającego o odbiorcę swoich produktów. Często odnosimy jednak wrażenie, że dba on głównie o własny interes, a konsumentów chce nabrać za pomocą mniej lub bardziej wyrafinowanych zabiegów marketingowych. Przykłady można mnożyć, bo spotykamy je na każdym kroku, jak choćby to błyszczące, piękne, opakowane w folię, wielkie kartonowe pudełko, sugerujące rozmiary zawartości, w nim znacznie już mniejszy słoiczek o bardzo grubych ściankach, a w środku maleńka miseczka z cudownym kremem, który ma odmłodzić użytkowniczkę o kilkanaście lat…

Nieetyczny przekaz

Branża reklamowa wciąż nie może uporać się z problemem rzetelności przekazywanych treści. Nie martwi się widać zbytnio wynikiem badań społecznego odbioru reklamy, który wskazuje, że tylko co szósta osoba ma pozytywny do niej stosunek. Większość Polaków nie lubi reklam i czuje się przymuszana do ich oglądania, ale tylko jedna trzecia stara się ich unikać. Blisko połowa respondentów badania CEBOS z 2005 roku uważała, że w telewizji pojawia się dużo reklam z nieprawdziwymi informacjami o produktach, a obraz świata, jaki przedstawiają jest nierealny i niedostępny dla przeciętnego konsumenta. W okresie wprowadzania reformy emerytalnej do znudzenia oglądaliśmy w telewizji sielskie obrazki szczęśliwych emerytów spędzających wakacje pod palmami nad południowymi morzami dzięki emeryturom, jakie miały wypracować dla nich otwarte fundusze emerytalne w tzw. drugim filarze. Wydaje się oczywiste, że zleceniodawcy tych reklam nie wierzyli, że będzie to możliwe. Pretensje można mieć do nich za ten intencjonalnie fałszywy, nieetyczny przekaz, a także do tych instytucji i ekspertów, którzy też to wiedzieli, a nie krzyczeli dość głośno i skutecznie, by ostrzec opinię publiczną.

REKLAMA

Wierzytelny kredyt, ale nie klient

Podobnie jest z instytucjami oferującymi niemal każdemu potrzebującemu zastrzyk finansowy w postaci kredytu bez względu na jego dochody i realne możliwości spłaty. Dbając o swój interes mierzony wysokością zysku, nie interesując się położeniem kredytobiorcy, postępują nieetycznie. Sytuacja powinna ulec poprawie, gdy zobowiązani dyrektywą Komisji Europejskiej będziemy musieli wprowadzić do 2010 roku do naszego systemu prawnego pojęcie odpowiedzialnego kredytowania. Instytucje kredytowe staną się w większym stopniu odpowiedzialne za właściwe rozpoznanie sytuacji wnioskodawcy i dostosowanie swojej oferty do potrzeb i możliwości konsumentów. Problemy dłużników ze spłatą kredytu będą świadczyły o braku profesjonalizmu i nieumiejętności ocenienia ile i komu można zaoferować. Istotna jest w tym rola Biura Informacji Kredytowej, które gromadzi informacje o aktywności kredytowej obecnie już 16 milionów osób.  Tworzące go banki oparły system na zasadzie wzajemności (tylko ten, kto sam dostarcza informację, może korzystać z bazy danych), staraniu o wysoką jakość danych, ich rzetelność, neutralność, bezpieczeństwo przechowywanych danych, zasadę nieudostępniania ich dla celów marketingowych. System wymiany informacji znacząco wpływa na dostępność kredytu i jego niższą cenę dla rzetelnych kredytobiorców, którzy wywiązują się terminowo z zobowiązań, sprzyja bezpieczeństwu funkcjonowania uczestników życia gospodarczego, chroni przed oszustami, kradnącymi czyjąś tożsamość w celu wyłudzenia kolejnych pieniędzy.

Informacja kosztuje

Posługiwanie się informacją ekonomiczną wymaga rzetelności i odpowiedzialności nadawcy – informacja przekazana przez osobę opiniotwórczą może spowodować spore zamieszanie na rynku, nawet panikę i załamanie na giełdzie – o całkiem świeże przykłady nietrudno. Tzw. oczekiwania inflacyjne wywołane przekonaniem o rosnących nieuchronnie cenach, faktycznie wpływają na wzrost inflacji. Częstym grzechem polityków, ekonomistów, także dziennikarzy jest dopasowywanie informacji ekonomicznej do założonej tezy, naciąganie jej tak, aby dało się daną tezę uzasadnić. Popełniany jest nader często w trakcie kampanii wyborczych, kiedy to jedna strona głosi propagandę sukcesu, a druga propagandę niepowodzeń działań przeciwnika, swobodnie manipulując danymi statystycznymi. A zdezorientowanemu wyborcy trudno jest na tej podstawie zdecydować, komu powierzyć swój głos.

Nadawcom informacji ekonomicznej należy przypomnieć o elementarnych zasadach etyki, a odbiorcom o rozwadze w jej wykorzystywaniu do własnych różnorodnych celów. Umiejętność odróżnienia prawdy od fałszu nie jest tu łatwą sztuką.

Hanna Dziarska

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej