Warszawa: zapadł wyrok w głośnej sprawie zabójstwa czterech osób

Karę dożywocia wymierzył w poniedziałek warszawski sąd Mariuszowi B. Skazany będzie mógł się ubiegać o przedterminowe zwolnienie po 40 latach.

2017-06-26, 12:42

Warszawa: zapadł wyrok w głośnej sprawie zabójstwa czterech osób
Oskarżony Mariusz B. na sali rozpraw. Foto: PAP/Marcin Obara

Wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie w tym jednym z najbardziej intrygujących procesów ostatnich lat jest nieprawomocny.

Choć nie odnaleziono żadnego ciała, Mariusza B. - oskarżonego o zabójstwo czterech osób, w tym 18-latki i księdza - już raz skazano na dożywocie. Wyrok ten uchylił w 2016 roku sąd apelacyjny.

Na karę sześciu lat więzienia został skazany w poniedziałek Krzysztof R. oskarżony m.in. pomoc Mariuszowi B.

Jak wskazał w uzasadnieniu poniedziałkowego wyroku sędzia Igor Tuleya, w ponownym procesie "nie nastąpił żaden przełom" i nie pojawił się żaden dowód, który "byłby w stanie rzucić nowe światło na sprawę".

- W sprawie zgromadzono mocne i przekonujące dowody - podkreślił sędzia. Dodał, że nieodnalezienie ciał ofiar nie świadczy o tym, że sprawa miała charakter poszlakowy.

"Nie była to typowa sprawa poszlakowa"

W pierwszym procesie w 2014 roku Sąd Okręgowy skazał 39-letniego dziś Mariusza B. na dożywocie. Uznano go za winnego zabójstwa czterech osób: męża i córki swej kochanki (w 2006 roku), uczestnika kursu tańca, który z nią tańczył (w 2007 roku) oraz księdza (w 2008 roku), który miał molestować B.

REKLAMA

Drugi oskarżony Krzysztof R. otrzymał karę dziewięciu lat więzienia za pomoc Mariuszowi B. w zacieraniu śladów zbrodni. Sąd Okręgowy zasądził od oskarżonych po 50 tys. zł dla wdowy i córek jednej z ofiar.

Sprawa była nietypowa m.in. dlatego, że fałszywego - zdaniem prokuratury - alibi oskarżonemu dostarcza matka i żona ofiar, która od początku z oskarżonymi się solidaryzowała. Zeznania Małgorzaty D. - która była formalnie pokrzywdzoną w sprawie - SO uznał za fałszywe i zawiadomił o tym prokuraturę.

SO uznał, że choć nie odnaleziono ciała żadnej z ofiar, to wina B. "nie budzi żadnych wątpliwości", bo świadczą o tym powiązane ze sobą dowody pośrednie. W uzasadnieniu wyroku sędzia Marek Celej wymieniał m.in. początkowe przyznanie się B. do winy, billingi połączeń B., zeznania przyjaciół i rodzin ofiar oraz opinię psychologiczną.

Według Sądu Okręgowego nie była to typowa sprawa poszlakowa, bo początkowo podejrzani przyznali się do winy, z czego się potem wycofali.

REKLAMA

"Doszło do swoistego trójkąta"

Mariusz B. poznał małżeństwo Małgorzatę i Zbigniewa D. jako ministrant i u nich zamieszkał. Zdaniem Sądu Okręgowego "doszło do swoistego trójkąta". Potem kobieta odeszła od męża i zamieszkała z B., który został ojcem jej drugiej córki.

Według prokuratury, w kwietniu 2006 roku B. uprowadził Zbigniewa D. i zmusił go do podpisania wartej 2 mln zł polisy ubezpieczeniowej na rzecz żony. Kilka dni później miał ponownie uprowadzić D. i jego 18-letnią córkę Aleksandrę oraz udusić ich w okolicach Pułtuska.

Sędzia Marek Celej mówił, że motywem zbrodni było "skumulowanie się negatywnych emocji B. wobec patologicznego układu" między nim a małżeństwem D. Aleksandra mogła paść ofiarą mordu, bo weszła w konflikt z matką - uznał SO.

Zdaniem sądu 55-letni Henryk S. zginął, bo B. odczuwał zazdrość wobec tego "szarmanckiego dżentelmena", a ponadto liczył na zdobycie jego pieniędzy. Zmusił on S. przed śmiercią do podania numerów PIN kart bankomatowych oraz próbował wyłudzić od jego rodziny 50 tys. zł.

REKLAMA

Według Sądu Okręgowego zabójstwo ks. Piotra Sz. nastąpiło zaś z motywacji "odwetu za wykorzystanie seksualne".

Biegli psychologowie stwierdzili u Mariusza B. osobowość psychopatyczną, tendencję do kłamania (wskazywał np. policji rzekome miejsca ukrycia zwłok, gdzie ich nie odnajdywano), niskie poczucie winy i skłonność do narzucania innym swej woli.

Celej zaznaczył, że "Nie istnieje zbrodnia doskonała, nikt nie uniknie odpowiedzialności, nawet gdy brak ciał i śladów i jest rzekomo mocne alibi". "Błędy to droga do prawdy" - tym cytatem z Dostojewskiego sędzia wskazał, że także B. je popełniał.

W styczniu 2016 roku Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił wyrok Sądu Okręgowego i zwrócił mu sprawę do ponownego rozpoznania. Zdaniem SA, doszło do naruszenia prawa do obrony, bo w SO obaj oskarżeni korzystali z jednego obrońcy w sytuacji konfliktu między nimi: R. w śledztwie obciążał B.

REKLAMA

Ponowny proces w Sądzie Okręgowym ruszył wiosną 2016 roku. Sąd w pięcioosobowym składzie, pod przewodnictwem sędziego Igora Tulei, musiał powtarzać czynności z pierwszego procesu.

kk

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej