Haracz od filmowców

Apulijska mafia zażądała od ekipy filmowej pracującej w mieście Tarent na południu Włoch 50 tysięcy euro. Reżyser filmu Lina Wertmueller odmówiła zapłacenia haraczu i przeniosła się do Brindisi.

2008-10-14, 10:53

Haracz od filmowców

Apulijska mafia zażądała od ekipy filmowej pracującej w mieście Tarent na południu Włoch 50 tysięcy euro. Reżyser filmu Lina Wertmueller odmówiła zapłacenia haraczu i przeniosła się do Brindisi.

Mało prawdopodobne, aby mafiozów zdenerwował tytuł filmu "A niech to szlag!". Komedie Liny Wertmueller intrygują publiczność już samym tytułem. Mafia po prostu chciała wykorzystać jej obecność w Tarencie i coś na niej zarobić. Za przyzwolenie na dalsze zdjęcia w tym mieście zażądano 50 tysięcy euro. Nie widząc reakcji, opuszczono do dwudziestu tysięcy. Lina Wertmueller odrzuciła jakąkolwiek możliwość pertraktacji i przeniosła się z ekipą do pobliskiego Brindisi. Czekały tam na nią przeprosiny od władz regionu oraz meldunek, że policja jest na tropie gangsterów.

Nie pierwszy raz filmowcy pracujący na południu Włoch mają problemy ze światem przestępczym. W przeszłości byli reżyserzy, którzy dla świętego spokoju płacili haracz, co rozzuchwaliło mafiozów.

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej