USA: rewizja w biurze prawnika Donalda Trumpa. "To otwarty atak na nasz kraj"

Prezydent USA Donald Trump określił poniedziałkową rewizję w biurze i mieszkaniu swego osobistego prawnika, Michaela Cohena jako "haniebne działanie", które wpisuje się w logikę "polowania na czarownice" prowadzonego przez prokuratora specjalnego Muellera.

2018-04-10, 18:08

USA: rewizja w biurze prawnika Donalda Trumpa. "To otwarty atak na nasz kraj"

W rozmowie z dziennikarzami, amerykański prezydent po raz kolejny zasugerował, że śledztwo prowadzone przez zespół Roberta Mullera w sprawie domniemanych kontaktów sztabu wyborczego Trumpa z Kremlem w przededniu wyborów prezydenckich jest "pełne uprzedzeń", w związku z czym minister sprawiedliwości i zarazem prokurator generalny, Jeff Sessions "powinien mu się uważnie przyjrzeć".

Śledztwo prowadzone przez Muellera jest - w ocenie Trumpa - "otwartym atakiem na nasz kraj".

W poniedziałek Federalne Biuro Śledcze przeszukało biuro i mieszkanie osobistego prawnika prezydenta Trumpa, Michaela Cohena.

- Nakaz rewizji w biurze i w domu Cohena został wydany m.in. na wniosek biura specjalnego prokuratora Roberta Muellera - podał adwokat Cohena, Stephen M. Ryan. Mieli go o tym poinformować prokuratorzy federalni podczas rewizji.

REKLAMA

Przejęcie dokumentów

Adwokat poinformował też, że nakaz - wraz z kilkoma innymi - został wydany ostatecznie przez prokuraturę dla dystryktu południowego Nowego Jorku.

Zarazem potwierdził wcześniejsze doniesienia, że FBI zarekwirowało osobistą korespondencję między Cohenem i jego klientem - Donaldem Trumpem w 2016 r. Agenci interesowali się też wymianą listów m. Cohenem i szefową biura komunikacji ze społeczeństwem w Białym Domu - Hope Hicks ws. niepotwierdzonych pogłosek, że Trump był zamieszany w organizację spotkania swego syna i zięcia z rosyjską prawniczką w czerwcu 2016 r. Korespondencja ta - podkreśla Reuters - nie miałaby jednak wartości dowodowej, gdyż Cohen nie reprezentował jako prawnik Hope Hicks.

Informację o rewizji w biurze Cohena jako pierwszy podał dziennik "The New York Times". Potwierdził ją także rzecznik FBI, który w rozmowie z agencją Reutera ujawnił, że agenci przejęli cały szereg dokumentów, w tym - m.in. dowody płatności na rzecz gwiazdy kina porno Stephanie Clifford - znanej jako Stormy Daniels, utrzymującą, że miała przygodę z Donaldem Trumpem.

Pieniądze w wys. 130 tys. dolarów USA za nieujawnienie informacji o tym epizodzie miały być przekazane gwieździe porno w październiku 2016 r., tuż przed wyborami prezydenckimi w USA.

REKLAMA

Cohen utrzymuje, że była to pożyczka pod zastaw domu. Sam Donald Trump podkreślał kilkakrotnie, że nie miał z całą tą sprawą - i panną Stormy Daniel - nic wspólnego. Nie miał też bladego pojęcia o płatności dokonanej przez swego prawnika.

"Polowania na czarownice"

Śledztwo prowadzone przez specjalnego prokuratora Muellera prezydent Trump wielokrotnie określał mianem "polowania na czarownice". Jak podkreśla, nie ma sobie nic do zarzucenia, gdy chodzi o powiązania z Kremlem i próbami przechylenia szali zwycięstwa w wyborach na swą korzyść dzięki pomocy rosyjskich hakerów.

Dziennik "The Washington Post" podał w poniedziałek na swym portalu, że Cohenowi grozi zarzut oszustwa bankowego oraz pogwałcenie zasad finansowania kampanii wyborczej. "WP" powołał się na źródło bliskie śledztwu.

Reuters przypomina, że Cohen jest centralną postacią w kontrowersyjnej aferze związanej z rewelacjami gwiazdy porno Stormy Daniels (właściwie Stephanie Clifford) o romansie z Trumpem.

REKLAMA

Jeśli adwokat Trumpa płacił za milczenie Daniels, aby nie zaszkodziła jego szansom w wyborach prezydenckich, to było to niezgodną z amerykańskim prawem wyborczym wpłatą na rzecz kampanii wyborczej obecnego prezydenta - podkreśla Reuters.

pp

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej