"Bezprecedensowy bałagan" w PE. PO i PSL mówią, że zagłosowali za ograniczeniem delegowania przez... pomyłkę
Niekorzystne dla Polski przepisy o delegowaniu pracowników zostały zaakceptowane przez Parlament Europejski. Do ostatecznego sformalizowania zmian w regulacjach potrzeba jeszcze zgody unijnych krajów. Jest ona przesądzona bo wcześniej zielone światło dali ambasadorowie państw członkowskich. Za rezolucją głosowali niektórzy polscy europosłowie z PO, SLD i PSL. Twierdzą, że byli przeciwni rezolucji, ale zaszła pomyłka przez "bezprecedensowy bałagan".
2018-05-29, 15:39
Posłuchaj
Za niekorzystną dla Polski rezolucją głosowali niektórzy europosłowie Platformy Obywatelskiej, SLD i PSL: Jerzy Buzek, Andrzej Grzyb, Jarosław Kalinowski, Janusz Lewandowski, Jan Olbrycht, Tadeusz Zwiefka, Julia Pitera, Bogusław Liberadzki, Janusz Zemke, Krystyna Łybacka, Lidia Goeringer de Oedenberg, Adam Gierek, Adam Szejnfeld, Elżbieta Łukacijewska i Czesław Siekierski.
Te dane można znaleźć w dokumentacji Parlamentu Europejskiego. Rezolucja ma numer A8-0319/2017, można ją znaleźć na stronie 22 dokumentu.
Część europosłów twierdzi jednak, że oddali głos za ograniczeniem delegacji pracowników przez pomyłkę.
"Nie ma rozwiązań bardziej sprzecznych z ideą wspólnego rynku UE niż rewizja dyrektywy o delegowaniu pracowników. Nieakceptowalny i bezprecedensowy bałagan podczas głosowania sprawił, że około 100 europosłów z różnych krajów, w tym część z PO i PSL, zagłosowało niezgodnie ze swoimi przekonaniami. Korekta głosowania jest w toku.
REKLAMA
W całej Europie, szczególnie dziś, brakuje rąk do pracy. Pracownicy są delegowani do krajów, gdzie na lokalnym rynku nie ma wykwalifikowanych pracowników bądź lokalni nie są zainteresowani danym rodzajem pracy. Skracając delegowanie do 12 miesięcy, obciążając firmy wszystkimi formami układów zbiorowych niszczymy swobody wspólnego rynku. Rewizja miała służyć wyeliminowaniu nieuczciwych firm, stosujących tzw. dumping socjalny, a w dokumencie nie ma tych rozwiązań. W rewizji mamy chaos i wzrost biurokracji, którą obciążymy wszystkie firmy delegujące z Niemiec, Francji, Polski, Holandii, Belgii czy też Bułgarii. To małe i średnie firmy z tych właśnie krajów będą upadać przez nałożone na nie obowiązki, a działalność tzw. firm-skrzynek pocztowych będzie kwitła. Rynek potrzebuje jasnego i przejrzystego prawa a rewizja dyrektywy tego nie gwarantuje.
Dlatego delegacja PO-PSL była przeciwna rewizji dyrektywy o delegowaniu pracowników. Chcemy, by Europa rozwijała się w warunkach uczciwej konkurencji. By kraje członkowskie mogły bez barier rozwijać swoje potencjały. Dla nas swoboda działalności na unijnym rynku wewnętrznym oraz ochrona pracowników są najważniejsze" - napisali w przesłanym Polskiemu Radiu oświadczeniu Janusz Lewandowski i Danuta Jazłowiecka.
Niekorzystne przepisy
Ograniczenia w delegowaniu pracowników na terenie Unii są niekorzystne dla polskich firm, które wysyłają najwięcej osób do pracy za granicę. Pracodawcy alarmują, że zmiany oznaczają więcej biurokratycznych wymogów i podniesienie kosztów delegowania.
To może sprawić, że dla wielu firm wysyłanie osób do pracy za granicę stanie się nieopłacalne. Polska wraz z państwami naszego regionu od wielu lat sprzeciwiała się zmianom. Zarzucała Komisji Europejskiej, że ugięła się pod presją zachodnich państw, które chciały ograniczyć napływ tańszych pracowników z Europy Środkowo-Wschodniej. Zgodnie z ustaleniami, okres delegowania ma być skrócony do 12 miesięcy z możliwością wydłużenia o pół roku. Po tym okresie pracownicy będą objęci prawem pracy kraju, do którego zostali wysłani.
REKLAMA
Będzie to problem dla małych i średnich firm, które do tej pory wysyłały na dłuższe kontrakty, na przykład do pracy w sektorze budownictwa. Ponadto uzgodnienia przewidują podniesienie płacy minimalnej i objęcie pracowników wszystkimi układami zbiorowymi. Przeciwnicy tych regulacji mówią, że rozeznanie się w gąszczu przepisów, które różnią się w zależności od kraju, będzie niezmiernie trudne.
www.europarl.europa.eu/IAR/dcz
REKLAMA