Biegły na procesie Tomasza Arabskiego: nie przestrzegano instrukcji HEAD

Przygotowania do lotu do Smoleńska z 10 kwietnia 2010 r. nie przebiegały w zgodzie z obowiązującymi w tamtym czasie procedurami - ocenił w czwartek biegły od kwestii prawa lotniczego przesłuchiwany w procesie b. szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z lat 2007-2013 Tomasza Arabskiego. 

2018-09-06, 15:40

Biegły na procesie Tomasza Arabskiego: nie przestrzegano instrukcji HEAD
Wrak tupolewa Tu-154M, który rozbił się pod Smoleńskiem. Foto: Włodzimierz Pac/Polskie Radio

Posłuchaj

Zeznania biegłego ws. lotu do Smoleńska. Relacja Jolanty Turkowskiej (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Zgodnie z procedurą, jak wyjaśnił biegły sądowy, zapotrzebowanie na lot powinno zostać złożone do koordynatora, którym wówczas był szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Tomasz Arabski. Ten powinien wysłać je między innymi do Dowództwa Sił Powietrznych i 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Cywilnego. Później organizator powinien sprawdzić czy lotnisko, na które ma zostać wykonany lot jest lotniskiem czynnym. W ocenie świadka, niesporządzenie zamówienia przez koordynatora i wykonanie lotu na nieczynne lotnisko wojskowe stworzyło okoliczności sprzyjające zaistnieniu katastrofy

- Głównym dokumentem, w oparciu o który odbywało się przygotowanie lotu, była tzw. instrukcja HEAD. Te przygotowania nie przebiegały w zgodzie z zapisami tej instrukcji - ocenił przesłuchiwany biegły. Dodał, że w odniesieniu do kwestii przygotowań do lotu instrukcja "była bardzo nieprecyzyjna". 

Na ławie oskarżonych były szef KPRM Tomasz Arabski

W czwartek Sąd Okręgowy w Warszawie kontynuował ten proces toczący się z oskarżenia prywatnego i dotyczący organizacji wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu 10 kwietnia 2010 r. Oskarżeni to - poza Arabskim - dwoje urzędników kancelarii premiera - Monika B. i Miłosław K. oraz dwoje pracowników ambasady RP w Moskwie - Justyna G. i Grzegorz C. Grozi im do 3 lat więzienia. Proces rozpoczął się w marcu 2016 roku. 

W lipcu sąd z urzędu zdecydował o przesłuchaniu biegłego - jednego z ekspertów wchodzących w skład zespołu, który wydawał opinię na potrzeby śledztwa prokuratury. - Istnieje konieczność przesłuchania jednego z biegłych na okoliczności związane z organizacją lotu i statusem smoleńskiego lotniska, albowiem zachodzi potrzeba uszczegółowienia informacji zawartych w opinii biegłych - wskazywał wówczas przewodniczący składu sędziowskiego, sędzia Hubert Gąsior. 

REKLAMA

Wezwany biegły wchodził w skład zespołu kierowanego przez płk. dra Antoniego Milkiewicza i w ramach tego zespołu zajmował się zagadnieniami prawa lotniczego i ruchu lotniczego. Kompleksowa opinia tego zespołu na temat katastrofy smoleńskiej wpłynęła do prokuratury 6 marca 2015 r., a następnie została uzupełniona w październiku 2015 r. oraz maju 2017 r. po uwzględnieniu otrzymanych międzynarodowych pomocy prawnych. 

"Nie przestrzegano obowiązujących procedur"

- W tym konkretnym przypadku można było zobaczyć systemowy problem z lotami VIP, który polegał na tym, że od samego początku procesu zamawiania lotu nie przestrzegano obowiązujących procedur - ocenił w czwartek biegły. Dodał, że okoliczność ta mogła powodować, iż "dla innych podmiotów zaangażowanych w organizację lotu" - np. tych na niższym szczeblu - "mogło istnieć przeświadczenie, że nie ma konieczności przestrzegania wszystkich obowiązujących procedur". 

Jak zaznaczył "na dzień organizacji lotu smoleńskie lotnisko nie spełniało wymagań tzw. lotniska czynnego". Dodał, że fakt ten - w jego ocenie - miał wpływ na bezpieczeństwo lotu. "Chodziło głównie o to, że organizator nie miał pełnej wiedzy, czy na lotnisku będzie całe niezbędne wyposażenie oraz wszystkie niezbędne służby do wykonania bezpiecznej operacji lotniczej" - zaznaczył. 

Zeznał, że wpływ na bezpieczeństwo lotu mógł mieć również fakt rezygnacji z włączenia w skład załogi rosyjskiego lidera-nawigatora w związku z lotem 10 kwietnia. - Rosyjskie przepisy szczegółowo nie określały zadań lidera na pokładzie, ale można założyć, że byłaby to osoba, która jest dobrze zaznajomiona z lotniskiem, na które ma odbyć się lot i przy panujących wtedy warunkach atmosferycznych mogłaby ona sugerować załodze odejście na lotnisko zapasowe - mówił. 

REKLAMA

Biegły ocenił, że nieprawidłowości przy organizacji lotu "w zasadzie występowały na wszystkich szczeblach". 

Sędzia Gąsior zacytował fragment z opinii przygotowanej przez tego biegłego dla prokuratury. "Niesporządzenie zamówienia na lot samolotu Tu-154M nr 101 o statusie HEAD z prezydentem na pokładzie na dzień 10 kwietnia 2010 r. przez koordynatora, szefa KPRM Tomasza Arabskiego, było odstępstwem od par. 2 ust. 3 instrukcji HEAD. W związku z tym lot ten był organizowany w oparciu o nieformalny dokument, jakim było zapotrzebowanie skierowane z Kancelarii Prezydenta do szefa KPRM informujące o konieczności zabezpieczenia przelotu prezydenta do Smoleńska na uroczystości 70. rocznicy zbrodni katyńskiej" - przeczytał sędzia. 

Biegły w czwartek zastrzegł, że "jest to tylko okoliczność", gdyż w całej procedurze było "wiele punktów, które - pomimo odstępstwa od tego konkretnego punktu procedury - pozwalały w prawidłowy sposób zaplanować wykonanie takiego lotu". 

Prok. Przemysław Ścibisz zawnioskował, aby biegły ten - również po zapoznaniu się z zeznaniami świadków złożonymi w tym procesie - przygotował dla sądu pisemną opinię uzupełniającą. Sąd zobowiązał prokuraturę do przedstawienia pisemnego wniosku w tej sprawie, w którym będą zawarte konkretne pytania do biegłego. Dopiero wówczas - na jednej z kolejnych rozpraw - sąd ma zdecydować, czy istnieje potrzeba sporządzenia takiej opinii. 

REKLAMA

Prywatny akt oskarżenia

Podstawą złożonego w 2014 roku prywatnego aktu oskarżenia jest art. 231 Kodeksu karnego, który przewiduje do 3 lat więzienia za niedopełnienie obowiązków funkcjonariusza publicznego. Akt oskarżenia wniesiono po tym, gdy Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga umorzyła prawomocnie śledztwo ws. organizacji lotów premiera i prezydenta do Smoleńska z 7 i 10 kwietnia 2010 r. 

Oskarżycielami prywatnymi są bliscy kilkunastu ofiar katastrofy - m.in. Anny Walentynowicz, Janusza Kochanowskiego, Andrzeja Przewoźnika, Władysława Stasiaka, Sławomira Skrzypka i Zbigniewa Wassermanna.

W momencie rozpoczęcia procesu - jako "rzecznik praworządności" - przyłączyła się do niego prokuratura. 

W związku ze zmianą stanu prawnego dot. instytucji "rzecznika praworządności" w czwartek na koniec rozprawy przedstawiciel prokuratury - zapytany przez sąd - złożył oświadczenie, że udział prokuratorów w tej sprawie oparty jest o przepis Kodeksu postępowania karnego stanowiący, iż "do sprawy wszczętej na podstawie aktu oskarżenia wniesionego przez oskarżyciela posiłkowego może w każdym czasie wstąpić prokurator, stając się oskarżycielem publicznym". 

REKLAMA

W kwietniu kilkugodzinne zeznania w tym procesie złożył b. premier Donald Tusk.

Na początku stycznia sąd rozpoczął już tzw. zaliczanie materiału dowodowego. Czynność tę sąd kontynuował również w czwartek po południu, po zakończeniu przesłuchania biegłego. 

Zaliczanie materiału dowodowego, to zazwyczaj jedna z ostatnich czynności w procesie przed jego zakończeniem, mowami końcowymi stron i wyrokiem. - Jesteśmy w połowie zaliczania - ocenił na koniec czwartkowej rozprawy sędzia Gąsior. 

Zaliczanie materiału dowodowego ma być kontynuowane podczas rozprawy 25 września, a zakończone na wyznaczonych w czwartek kolejnych terminach rozpraw - 29 października i 8 listopada.

REKLAMA

Niewykluczone, że wówczas również poznamy wstępne terminy mów końcowych i wyroku.

PAP/IAR/agkm

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej